Michaił Kosienko, inwalida drugiej grupy z diagnozą „stopniowo rozwijającej się schizofrenii”, został zatrzymany 8 czerwca 2012 roku.
Moskiewski Sąd Rejonowy skazał na przymusowe leczenie psychiatryczne Michaiła Kosienkę, schizofrenika, który miał rzekomo brać udział w zamieszkach 6 maja 2012 roku podczas antyputinowskiego protestu. Dowody są jednak bardzo wątpliwe.
O tym, że wśród zatrzymanych podczas pierwszego Marszu Milionów jest wiele przypadkowych osób, wiadomo było od dawna. „[Zatrzymani] to najczęściej wcale nie ludzie, którzy się bili czy rzucali asfaltem, a ci, którzy przypadkowo wpadli w ręce policji” – mówił w rozmowie dla „Dziennika Opinii” socjolog Borys Kagarlicki.
Michaił Kosienko, inwalida drugiej grupy z diagnozą „stopniowo rozwijającej się schizofrenii”, został zatrzymany 8 czerwca 2012 roku. Zanim sąd ogłosił wyrok Kosienko przesiedział czternaście miesięcy w więzieniu. Początkowo zarzucano mu tylko udział w masowych zamieszkach, z czasem uznano, że stosował przemoc wobec jednego z policjantów. Miał uderzyć funkcjonariusza przynajmniej dwa razy i wraz z innymi uczestnikami zerwać z niego ekwipunek. Powodem dla oskarżenia stał się krótki zapis wideo, na którym widać, że Kosienko stoi w pobliżu zamieszania, ale na jego podstawie trudno wyjaśnić, czy dopuścił się on przemocy. Dodatkowo żaden z poszkodowanych funkcjonariuszy nie wymieniał Kosienki jako jednego z agresorów.
Zanim Kosienko został aresztowany, nie pracował. Natomiast jego choroba wiąże się z traumatycznymi przeżyciami z wojska, gdzie był poniżany i bity. Spowodowany tym uraz głowy doprowadził do choroby psychicznej. „Misza choruje już od dawna. (…) Do tej pory nie znam szczegółów, nie lubił o tym rozmawiać. Od tego czasu zaczęły się jego problemy z psychiką, ale on bez wątpienia nie stanowi żadnego zagrożenia ani dla siebie, ani otoczenia” – broni skazanego siostra Kosienki, Ksenia, w wypowiedzi dla czasopisma „Bolszoj Gorod”.
Podobnego zdania byli adwokaci, którzy spodziewali się, że skazany będzie mógł leczyć się w domu, skoro nie ma przeciwko niemu niepodważalnych dowodów ani konieczności leczenia się w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
Na początku września zmarła matka – wówczas jeszcze – oskarżonego, jednak początkowo nie mógł się tego dowiedzieć, bo listu – jak pisze „Bolszoj Gorod” – „nie puszczała więzienna cenzura”. Od razu po informacji od siostry Kosienki, adwokaci skierowali się do sądu, aby zwolnić go na pogrzeb, który został specjalnie przełożony na początek października, aby zdążyć ze wszystkim formalnościami. Sędzina została jednak niewzruszona i nie udzieliła zezwolenia. Kosienko pozostał w celi. „Prawdopodobieństwo, że puszczą Miszę na pogrzeb było pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, ale ja bardzo liczyłam, że oni wykorzystają szansę, aby okazać człowieczeństwo. Przecież to, co u nas jest najbardziej święte, to dzieci i rodzina” – powiedziała Ksenia Kosienko czasopismu „Bolszoj Gorod”.
Siostra skazanego jest także jego przedstawicielką w sądzie, ale nie pozwolono jej ustalać z bratem wspólnej linii obrony. Mogła zobaczyć go dopiero po jedenastu miesiącach w trakcie dziesięciominutowej wideorozmowy.
Kosienko jest trzecim skazanym w ramach tak zwanej sprawy placu Błotnego. Jako pierwszy został skazany przedsiębiorca i kulturysta Maksim Łuzianin. Trafił on na cztery i pół roku do kolonii karnej. Wyrok został obniżony, bo przyznał się do winy. Podobnie jak drugi skazany – Konstantin Lebiediew. Działacz Frontu Lewicy przyznał, że był jednym z organizatorów zamieszek z 6 maja 2012 roku. To i złożenie zeznań spowodowało, że zamiast dziesięciu lat został skazany na dwa i pół roku. Dodatkowo przyznał on, że Front Lewicy był finansowany przez gruzińskiego polityka, przez co dostarczył poważnych dowodów przeciwko dwóm innym członkom tego ugrupowania Siergiejowi Udalcowowi i Leonidowi Razwozżajewowi.
Bilans pierwszego Marszu Milionów to ponad czterysta pięćdziesiąt zatrzymań, ranni wśród protestujących i policji. Poza trójką skazanych na wyrok czeka jeszcze dwudziestu czterech Rosjan, dwunastu z nich grozi do ośmiu lat kolonii karnej. Dlaczego Kosienko nie odszedł na bok, gdy zaczęła się bójka? O to samo zapytała go siostra, na co miał odpowiedzieć: „Nie mogłem odejść. W każdej chwili ktoś mógł potrzebować mojej pomocy”.