Morderstwo dokonane przez imigranta wywołało w Moskwie kolejną falę przemocy skierowaną w przyjezdnych.
W nocy z 9 na 10 października dwudziestopięcioletni Jegor Szczerbakow wracał do domu ze swoją partnerką. W pobliżu domu podszedł do nich napastnik i zaczął obrażać kobietę. Najpierw wywiązała się między nimi konfrontacja słowna, ale szybko doszło do przepychanki, w rezultacie której Szczerbakow został ugodzony nożem. Mężczyzna zmarł na miejscu.
Pięć dni później zatrzymany został podejrzany o morderstwo urodzony w Azerbejdżanie Orchan Zejnałow. Znaleziono go w Kołomnie, znajdującej się w obwodzie moskiewskim.
13 października nacjonaliści zorganizowali demonstrację, w której wzięło udział kilka tysięcy osób. Początkowo nic nie wskazywało, że zgromadzenie przerodzi się w zamieszki. Nacjonalistyczni aktywiści w trakcie swoich wystąpień podnosili antyimigranckie hasła. Jak relacjonuje „Kommiersant”, ktoś z tłumu zaproponował, aby „odwiedzić” pobliskie centrum handlowe, bo na pewno pracują tam imigranci. Grupa osób podbiegła do drzwi, które próbowała zablokować ochrona. Na zewnątrz miała nieszczęście zostać jedna osoba o „nierosyjskim” wyglądzie, która została dotkliwie pobita. Gdy okazało się, że drzwi nie da się otworzyć, jeden z uczestników je rozbił. Napastnicy wtargnęli do środka i zaczęli demolować sklepy. Rzucali też race, przez co doszło do pożaru. Pod centrum handlowym stał tłum, który krzyczał między innymi „Rosja dla Rosjan, Moskwa dla moskwian”, a w trakcie forsowania drzwi „Rosjanie, naprzód”.
OMON, służby specjalne, dopiero po kilkunastu minutach postanowił zareagować i oddzielić tłum od budynku. Po interwencji zatrzymano kilka osób, ale po chwili zostały wypuszczone, bo samochody policyjne zostały zablokowane przez krzyczący i agresywny tłum. W końcu jednak zjawiły się dodatkowe posiłki i w rezultacie zatrzymano około czterystu osób. Przy okazji OMON został obrzucony butelkami.
Gdy centrum handlowe zostało odcięte, nacjonaliści skierowali się w stronę hurtowni warzyw i owoców, po drodze rozwalając śmietniki, chodniki i wszystko inne co wpadło im pod rękę. Już na miejscu szybko staranowali bramę, a w środku szukali imigrantów. Ostatecznie rozbiegli się po dzielnicy i do późnego wieczora polowali na przyjezdnych.
Wszystko to działo się w przededniu ważnego muzułmańskiego święta Kurban Bajram, które ze względu na rosnącą liczbę muzułmanów w Moskwie, osiąga coraz większe rozmiary. Nacjonaliści postanowili wykorzystać tę okazję i zorganizowali akcję „Nasza odpowiedź na Kurban Bajram”. Z tego powodu postawiono w stan gotowości cztery tysiące policjantów.
O dziwo samo święto odbyło się bez zakłóceń, dopiero podczas akcji nacjonalistów niezbędna była interwencja. Zebrali się – w tym wiele osób w wieku szkolnym – przy stacji metra Prażska i chcieli dojść do Biriulowa Zachodniego. Po drodze rozwalali stare samochody, które według nich należą do imigrantów, i rzucali się na ludzi, którzy nie wyglądali na Słowian. Według portalu Grani.ru, poza standardowymi rasistowskim hasłami można było usłyszeć takie jak „Sieg Heil, Rudolf Hess, Hitlerjugend, SS”. Zatrzymano 276 osób.
Policja wciąż szuka osób podejrzanych o udział w zamieszkach w Biriulowie Zachodnim. Ci, którzy rzucali butelkami w policję, mogą zostać skazani nawet na dożywocie. Jednak na razie nie znaleziono podejrzanych – poza trzema osobami oskarżonymi o chuligaństwo.
Wydarzenia w Biriulowie to nie pierwszy wybuch antyimigranckich nastrojów (największe wystąpienia odbyły się w 2010 roku; w nielegalnej akcji wzięło udział około dwudziestu tysięcy osób i również doszło do zamieszek) i mimo tego, że władza za każdym razem zapowiada zmiany w polityce migracyjnej, wszystko działa po staremu. W praktyce okazuje się, że jedynym pomysłem na rozwiązanie problemu jest zaostrzenie reżimu wizowego.
Jest to dosyć znamienne, że niezależenie od tego, czy są to przedstawiciele władzy, czy opozycji, starają się zbić na polityce migracyjnej polityczny kapitał – w końcu niemal każdy moskwianin powie, że najbardziej palącym problemem stolicy są imigranci. Dlatego nikomu nie zależy na tym, aby zaprzestać hodowania nacjonalizmu. Jednocześnie to imigranci w Moskwie wykonują najgorsze prace za marne pieniądze właśnie między innymi w hurtowniach warzyw i owoców. Paradoksalnie, w tych miejscach przeważnie nie chcą pracować mieszkańcy europejskiej części Rosji.
Mimo całej nacjonalistycznej nagonki, bliscy Jegora Szczerbakowa potępiają akcję nacjonalistów i chcą, aby sprawa została zakończona za pomocą legalnych środków. Jak mówi „Nowej Gaziecie” jedna z jego znajomych: „On nie był nacjonalistą jak ci, którzy rozwalili dzielnicę”.