W rezultacie zamieszek w Odessie zginęły przynajmniej cztery osoby, a ponad trzydzieści spłonęło.
W piątek nad ranem w Słowiańsku zawyły syreny. Jak wyjaśnił kilka dni wcześniej samozwańczy mer, Wjaczesław Ponomariow, to sygnał ostrzegawczy, który oznacza szturm na miasto. Na niebie pojawiły się helikoptery ukraińskich sił, słychać było regularne strzały z broni maszynowej. Ponownie zapłonęły blokady pod miastem. „O 4.30 rozpoczęła się aktywna faza Operacji Antyterrorystycznej w rejonie Słowiańska-Kramatorska. Siłami oddziałów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Gwardii Narodowej i Sił Zbrojnych” – napisał na swoim profilu na Facebooku minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow. Ukraińskie siły szybko zajęły większość pozycji „ochotników Donbasu” wokół miasta i – jak twierdzi minister – otoczyli je szczelnym pierścieniem.
Z krótkim orędziem do mieszkańców Słowiańska wystąpił Ponomariow. Jak zwykle ubrany w czapkę z daszkiem, ale zamiast bluzy z kapturem i dżinsów miał mundur. „Na nasze miasto napadli, szturmują je. Ponieśliśmy już straty. Proszę dzieci, kobiety i emerytów o to, aby nie wychodzili z domów, a mężczyzn z bronią, aby pomogli nam jeszcze bardziej. Myślę, że obronimy nasze miasto. Dziękuję za uwagę i pomoc. Zwyciężymy!” – mówił w swoim flegmatycznym stylu. Nie czuć było emocji, poza uśmiechem pod koniec wystąpienia.
„Ochotnicy Donbasu”, mimo utraty pozycji i nieokreślonych strat wśród swoich bojowników, dalej walczą. Najbardziej zaskakująca była łatwość, z jaką radzili sobie z helikopterami. Przynajmniej dwa zostały zestrzelone. Inne zostały widocznie podziurawione. „Toczy się walka z profesjonalnymi najemnikami” – pisał Awakow. Poza profesjonalistami w zielonych mundurach, są też mieszkańcy, którzy popierają „ochotników Donbasu”. Stawali oni na drodze ukraińskich sił i spowolnili operację antyterrorystyczną.
Gdy sytuacja w Słowiańsku się względnie stabilizowała, z Odessy zaczęły dochodzić niepokojące sygnały. Tak jak kilka dni temu w Charkowie, zorganizowano tu marsz poparcia dla jedności Ukrainy, za którym stali kibice odeskiego Czornomorca i charkowskiego Metalista. Celem marszu był park Tarasa Szewczenki w pobliżu stadionu, na którym miał odbyć się mecz. Gdy tylko odśpiewano hymn i rozpoczęto pochód, na zwolenników jedności Ukrainy napadły osoby z prorosyjskimi symbolami.
Znacznie liczniejsze siły pod patronatem ultrasów stopniowo rozbijały agresorów z rosyjskim flagami i wstążkami świętego Jerzego. Z jednej i drugiej strony leciały kamienie, petardy i koktajle Mołotowa. Co jakiś czas słychać było wybuchy granatów hukowych. Niektórzy prorosyjscy chuligani strzelali też z pistoletów. W mieście powstawały liczne barykady, kostka brukowa była wyciągana z chodników, rozlewano koktajle Mołotowa. – Przynieście benzynę – krzyczał jeden z demonstrantów. – Tu jest jak na Hruszewskiego – mówił inny, nawiązując do styczniowych zamieszek w Kijowie.
W końcu kibice przedarli się przez pozycje prorosyjskich chuliganów i wdarli się na plac, gdzie stały ich namioty. Wszystkie zniszczono lub spalono. Stojący tam budynek związków zawodowych został podpalony (niewykluczone, że od koktajli Mołotowa).
Mimo prowadzonej akcji ratunkowej przez demonstrantów i straż pożarną nie udało się uratować wielu osób. W rezultacie w trakcie zamieszek zginęły przynajmniej cztery osoby, a ponad trzydzieści spłonęło (według niektórych szacunków liczba ofiar wynosi około pięćdziesięciu). Wśród ofiar starć znalazł się między innymi deputowany rady obwodowej z ramienia Partii Regionów Wjaczesław Markin. Ponad sto czterdzieści osób zostało aresztowanych, a ponad dwieście rannych. Awakow natychmiast zdymisjonował szefa odesskiego oddziału MSW Petra Łuciuka. W Odessie ogłoszono trzydniową żałobę, a pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow ogłosił dwudniową żałobę na terytorium całej Ukrainy. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy oskarża polityków Partii Regionów i byłych ministrów w rządzie Mykoły Azarowa – Serhija Arbuzowa i Ołeksandra Kłymenkę – o finansowanie prorosyjskich chuliganów.
Niezależnie od wydarzeń na południu kraju, w nocy z piątku na sobotę trwała dalej operacja antyterrorystyczna. „Od świtu kontynuowana jest aktywna faza operacji. Nie zatrzymujemy się” – napisał Awakow. W nocy ukraińskie siły zajęły wieżę telewizyjną w okolicach Kramatorska. Zajmowane są też kolejne pozycje w mieście. Jak informuje dowódca Gwardii Narodowej Stepan Połtorak, dwóch gwardzistów zginęło, a dwunastu zostało rannych. Po stronie „ochotników Donbasu” liczba ofiar jest nieznana.
Póki konflikt nie wszedł bezpośrednio do miast, udawało się uniknąć ofiar cywilnych. Teraz będzie to raczej niemożliwe, szczególnie biorąc pod uwagę sympatię dla „ochotników Donbasu” wśród części mieszkańców i ich determinację. Sukces ukraińskiej operacji antyterrorystycznej nie jest więc jeszcze przesądzony. Gdy ukraińskie siły powoli odzyskują Słowiańsk i Kramatorsk, w innych miastach wybuchają zamieszki, okupowane są budynki i pojawiają się uzbrojone osoby w zielonych mundurach.
Nic nie wskazuje na to, że uda się szybko ustabilizować sytuację na południowo-wschodniej Ukrainie. Do tego ostre oświadczenia ze strony Rosji sugerują, że nie wyklucza ona użycia siły przeciwko Ukrainie. Jednocześnie Rosjanie dają sygnały, że tylko Kreml może zagwarantować stabilność w całym regionie. Bo tak właśnie należy odczytywać natychmiastowe uwolnienie misji wojskowej OBWE po przyjeździe przedstawiciela prezydenta Rosji Władimira Łukina.