Im bliżej do wyborów na Ukrainie, tym pozycja oligarchy Petra Poroszenki jest mocniejsza. Obecnie to murowany faworyt w walce o fotel prezydencki.
Wystąpienia społeczne na placu Niepodległości, które trwały ponad trzy miesiące i doprowadziły do obalenia reżimu Wiktora Janukowycza, na razie nie doprowadziły do gwałtownych zmian na scenie politycznej. Chociaż o fotel prezydencki ubiega się dwudziestu dwóch kandydatów, to trzy osoby, które uzyskują najlepsze wyniki w sondażach, mają długą polityczną przeszłość i są w pewnym sensie ucieleśnieniem ukraińskich patologii. Kandydatów wywodzących się z samego Majdanu jest dwóch – lekarka Olha Bohomolec i lider Prawego Sektora Dmytro Jarosza – i ich szanse są nikłe.
W ostatnich badaniach przeprowadzonych na przełomie marca i kwietnia przez pracownie Rejtinh i Centr Razumkowa chęć zagłosowania na Poroszenkę w pierwszej turze, która odbędzie się 25 maja, zadeklarowało 28,2 proc. respondentów. Najwięcej opowiedziało się za jego kandydaturą w zachodnich obwodach (46,6 proc.), a najmniej we wschodnich (15,6 proc.). Niezależnie od tego jest on najchętniej wybieranym politykiem na zachodzie, południu, wschodzie i w centrum. Na byłą premier i liderkę Batkiwszczyny Julię Tymoszenko chce zagłosować 13 proc. respondentów, a byłego wicepremiera, niedawno wykluczonego z Partii Regionów Serhija Tihipkę, chce poprzeć 6,1 proc. Jeszcze do niedawna drugi w stawce był lider partii UDAR Witalij Kliczko, ale ostatecznie postanowił on zrezygnować z udziału w wyborach, poprzeć Poroszenkę i po raz trzeci wystartować na mera Kijowa.
Stojący na czele stawki oligarcha, jeden z najbogatszych ludzi na Ukrainie, jest najciekawszym przypadkiem.
Jeśli w kontekście Tymoszenko i Tihipki nikt nie ma złudzeń, że reprezentują oni stary reżim („pomarańczowy” lub „niebieski”), to na przeszłość Poroszenki przymyka się oko albo traktuje ją jako plus.
Do oligarchy należą największe w Europie Wschodniej zakłady ciastkarsko-cukierniczne Roszen (obiecał, że sprzeda je po zwycięstwie w wyborach). Innym jego biznesem jest 5 Kanał. Chociaż telewizja jest znacznie mniej dochodowa niż Roszen, to skutecznie działa na rzecz politycznej kariery Poroszenki. 5 Kanał był jedną z podstawowych stacji dostępnych w telewizji, z których można było dostać obiektywne materiały na temat wydarzeń na Majdanie. I chociaż Poroszenko zapowiadał, że nie będzie wykorzystywał kanału telewizyjnego do promocji siebie, biorąc pod uwagę, że w tym okresie był tylko deputowanym, jego obecność na antenie była bardzo częsta.
Oligarcha jest związany z polityką od kilkunastu lat. Po raz pierwszy pojawił się w parlamencie w 1998 roku. Początkowo należał do Zjednoczonej Socjaldemokratycznej Partii Ukrainy, na czele której wkrótce stanął późniejszy szef Administracji Prezydenta Leonida Kuczmy Wiktor Medwedczuk (uważa się, że jest on zamieszany w krwawe wydarzenia podczas Euromajdanu). Poroszenko wyszedł z ZSPU i stworzył własną frakcję Solidarność, a wreszcie partię o takiej samej nazwie. W tym samym roku dołączyła ona do koalicji Nasza Ukraina Wiktora Juszczenki, chociaż wcześniej Solidarność tworzyła podwaliny Partii Regionów. Po 2002 roku partia przestała startować w wyborach. Dlatego tym bardziej interesujące jest to, że w obecnych sondażach Solidarność jest jedną z lepiej notowanych formacji politycznych.
W sumie Poroszenko zasiadał w parlamencie czterokrotnie(podczas trzeciej, czwartej, piątej i siódmej kadencji). Po pomarańczowej rewolucji piastował także liczne stanowiska – sekretarza Rady Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej, przewodniczącego Narodowego Banku, ministra spraw zagranicznych w rządzie Tymoszenko i ministra rozwoju gospodarczego i handlu w rządzie Mykoły Azarowa z Partii Regionów.
Podczas wydarzeń na Euromajdanie Poroszenko jednoznacznie opowiedział się po stronie protestów i był tym samym jedynym z oligarchów, który bezpośrednio się w nie zaangażował. Wówczas też zbił najwięcej kapitału politycznego. Często pojawiał się w mediach i starał się być zawsze w miejscach, gdzie działy się najpoważniejsze wydarzenia (na przykład podczas zamieszek próbował łagodzić sytuację), czym zyskał sobie szacunek popierających protest. Nie był jednak eksponowany tak bardzo jak trzej liderzy partii opozycyjnych i nie brał udziału w negocjacjach z władzą. Tym samym to nie na niego spadła cała fala krytyki osób, które były wściekłe na bierność i brak planu działania polityków.
Przeszłość Poroszenki, zamiast grać na jego niekorzyść, umożliwiła stworzenie wizerunku profesjonalisty, który zawsze działa na rzecz konsensu i potrafi odnaleźć się w każdych warunkach.
Jak na razie rozgrywać ją próbuje wyłącznie Tymoszenko, która ostatnio zapowiedziała, że nie zrezygnuje ze swojej kandydatury na rzecz oligarchy. „Z jednej prostej przyczyny nigdy tego nie zrobię: gdy siedziałam w więzieniu, Petro Oleksijowycz był ministrem w rządzie Janukowycza [premier Azarow uchodził za marionetkę prezydenta – przyp. P.P.]” – powiedziała ostatnio była premier podczas spotkania z wyborcami.
Chociaż mało prawdopodobne, aby doszło do niespodzianki i Poroszenko mógł przegrać z którymś z kontrkandydatów, to będą oni robić wszystko, aby przewaga oligarchy stopniała. Właśnie wypowiedź Tymoszenko można traktować jako początek ostrej walki i niewykluczone, że nie mniej brudnej kampanii wyborczej od tych, które odbywały się w przeszłości.