Świat

Pieniążek: Czołgi dla pokoju – 9 maja w Doniecku

Ukraina to nie był mój kraj, kocham Donieck i Donbas – mówi jedna z młodych demonstrantek.

– Dziękujemy! – krzyczą zebrani w kilkutysięcznym tłumie, gdy podczas parady w Doniecku przechodzą oddziały bojowników i przejeżdża sprzęt wojskowy. Każdy oddział jest wywoływany przez prowadzącego wojskowego: ci walczyli w Iłowajsku, inni zdobywali donieckie lotnisko, a sprzęt pod Debalcewe. Jeszcze inni walczyli wszędzie. Bojownicy mają na piersiach poprzyczepiane medale, które właśnie dostali od samozwańczych władz. Zebrani rzucają bukiety, niektórzy płaczą, nie przejmują się lejącym deszczem. – Zuchy! – krzyczą.

Siedemdziesiąt lat temu jak dzisiaj   

W Doniecku do parady z okazji siedemdziesiątej rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej szykowano się przynajmniej od tygodnia. Co kilka dni odbywały się próby. Trzykrotnie ściągano kilkuset bojowników na plac, żeby wiedzieli którędy i w jaki sposób mają chodzić (chociaż marsz nie pozostaje ich mocną stroną). Dwukrotnie na plac Lenina przyjeżdżał sprzęt wojskowy – ten sam, który później pojawił się na paradzie: czołgi, transportery opancerzone, wozy bojowe, samobieżne działa, wyrzutnie rakietowe „Grad”, haubice udekorowane wstęgami świętego Jerzego i gwiazdami, niemal identycznymi z nowym symbolem rosyjskiej armii. To wszystko z towarzyszeniem orkiestry wojskowej.

W dzień parady pojawili się także weterani (niektórzy rzeczywiście walczyli w drugiej wojnie światowej, inni są na to za młodzi), a także przedstawiciele nieuznawanej republiki. W odświętnym mundurze i o kulach (ponoć w lutym został w centrum Doniecka postrzelony w nogę) pojawił się jej przewodniczący Ołeksandr Zacharczenko, który porównywał walkę z faszyzmem siedemdziesiąt lat temu do obecnej sytuacji. – Dzisiaj wasze dzieci i wnuki zmagają się z faszystami – mówił ze sceny.

Gdy na placu Lenina maszerowali między innymi ratownicy, kadeci, OMON (dawniej był to Berkut, który brał udział w rozganianiu demonstrantów na Madajnie, teraz nazwę zmieniono na taką jak w Rosji), brygada międzynarodowa, tłumy machały flagami i dziękowały bojownikom.

„Tak blisko czołgu jeszcze nie byłam”

W zasadzie od każdego, z kim rozmawia się w Doniecku, można usłyszeć te same, powtarzane jak z automatu frazy: „chcemy pokoju” czy „jesteśmy zmęczeni wojną”. Jednocześnie jednak porażający jest zachwyt bronią i wojną.

– Zrób mi zdjęcie z czołgiem! – zwraca się do swojego męża starsza pani. Przed paradą czołgi spokojnie stały na ulicy i każdy mógł do nich podejść. Gdy jest dostatecznie blisko, dotyka go i mówi z szerokim uśmiechem: – Tak blisko czołgu jeszcze nie byłam.

Oprócz czołgów największe okrzyki radości wywołuje dwóch dowódców bojowników, „Giwi” i „Motorola”, którzy słyną ze swej zaciętości, ale i brutalności. Ten drugi w rozmowie telefonicznej z gazetą „Kyivpost” stwierdził mimochodem, że zabił piętnastu ukraińskich jeńców.

Gdzie indziej młodzi ludzie biorą od bojowników karabiny maszynowe, aby zapozować do zdjęcia. Wiele dzieci – i te kilkuletnie, i kilkumiesięczne wystrojono w wojskowe mundury. Zainteresowanie wzbudziła mama, której dziecko w wózku było małą kopią bojownika, w kamuflażu, z naszywkami „Doniecka Republika Ludowa” itd. Chwilę później przechodzi kilkuletni chłopiec z przewieszoną atrapą strzelby i hełmie.

Co to za wstęga?

Wstęga świętego Jerzego jest wykorzystywana na taką skalę od dziesięciu lat. Poza uczczeniem weteranów używana jest też jako symbol prorosyjskości. Ponad rok temu pod tymi barwami trwała „rosyjska wiosna”, w trakcie której demonstranci najpierw wychodzili na ulice, później przejmowali budynki administracyjne, wreszcie z pomocą karabinów, sprzętu wojskowego i wsparciem ze strony Rosji zajęli znaczną część Donbasu. W Doniecku jednak mało kto pamięta, że wstęga świętego Jerzego oznacza po prostu heroizm żołnierzy, a jej kolory, czarny i pomarańczowy (wcześniej stosowano też żółty), symbolizują dym i płomień.

Po paradzie wojskowej ruszył „Nieśmiertelny pułk”. Idea przyszła z Rosji, gdzie kilka lat temu postanowiono uczcić nie tylko Stalina i inne głównie postaci komunizmu, ale także zwykłych ludzi walczących w wojnie. Mieszkańcy wychodzili na ulice z portretami swoich przodków – ojców, matek, dziadków, babć czy pradziadków i prababć. Idea szybko jednak została przejęta przez oficjalne struktury i zamiast obniżyć poziom militarnej i imperialistycznej retoryki, tylko ją wzmocniła. „Nieśmiertelny pułk” musiał więc dotrzeć i do Doniecka.

Rzesze ludzi szły, aby uczcić pamięć o przodkach. Wśród nich młodzi ludzie niosą ogromną wstęgę świętego Jerzego. Czy wiedzą, co niosą? – Czarny to chyba kolor faszyzmu, a pomarańczowy… nie pamiętam – mówi z uśmiechem jedna z dziewczyn niosących wstęgę.

Szczególnie młodzi ludzie mają problemy z identyfikacją symboli używanych z okazji 9 maja. Nawet wśród tych popierających „republikę ludową” często można spotkać takich, którzy wiedzą, że ten dzień jest „ważnym świętem” i „symbolem zwycięstwa”. Ale co to za zwycięstwo? Tym już nie zawracają sobie głowy.

„Wszystko tylko nie Ukraina”

W parku Szczerbakowa, w którym po części oficjalnej odbywały się koncerty i inne wydarzenia związane z obchodami 9 maja, dwie siedemnastolatki niosą flagę Związku Radzieckiego. Chwalą się, że to oryginalna, jeszcze z dawnych czasów, znalazły ją w szafie. Jedna z nich, Ałła, ma koszulkę z sierpem i młotem, a także – jak wszyscy – wstęgę świętego Jerzego, ale też nie do końca wie, dlaczego właśnie ją trzeba dzisiaj zakładać.

– Jesteśmy patriotkami – mówi. Jak dodaje, za swój kraj jest gotowa oddać wszystko. Dlaczego wcześniej tego nie czuła? – Ukraina to nie był mój kraj, kocham Donieck i Donbas. To, co się dzieje, pokazuje, że Donieck to nie Ukraina, tylko Doniecka Republika Ludowa, Noworosja. Wszystko, tylko nie Ukraina – stwierdza z uśmiechem.

Fot. Paweł Pieniążek

 

**Dziennik Opinii nr 132/2015 (916)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij