Świat

Pieniążek: Co się stało w Dniepropietrowsku?

Wybuchły przynajmniej cztery bomby. Prawie trzydzieści osób zostało rannych. Od samego początku najważniejsze pytanie brzmi: kto za tym stoi? Tekst Pawła Pieniążka o zamachach w Dniepropietrowsku.

O godzinie 11.40 ukraińskiego czasu w Dniepropietrowsku wybuchła pierwsza bomba. Kolejne o 12.20, 12.45 i 13.00. Ładunki znajdowały w dosyć ruchliwych miejscach. W sumie rannych jest dwadzieścia dziewięć osób, w tym dziesięcioro dzieci. Dwunastu poszkodowanych jest w stanie ciężkim, jednemu amputowano rękę. Przynajmniej takie są oficjalne informacje, bo na portalach społecznościowych do tej pory krążą teorie o dziesięciu wybuchach.

 

Po ogłoszeniu informacji o wybuchach do Dniepropietrowska udał się minister spraw wewnętrznych Witalij Zacharczenko, który stanął na czele sztabu mającego zająć się sprawą. Prokuratura Generalna uznała wybuchy za atak terrorystyczny.

 

W mieście zapanowała panika. Około 13.30 służby specjalne zablokowały połączenia telefoniczne w całym mieście, ponieważ stwierdzono, że właśnie dzięki nim odpalono ładunki. Na ulice wyprowadzono wozy bojowe. Przeszukiwano podejrzanych i wszystkie samochody wjeżdżające oraz wyjeżdżające z Dniepropietrowska. W rezultacie udało się odnaleźć jeszcze jedną bombę i dokonać kontrolowanego wybuchu.

 

Władze ogłosiły, że do 2 maja w Dniepropietrowsku nie mogą odbywać się żadne imprezy masowe i większe zgromadzenia.

 

Polityczne tańce


W tekście dla „Kommentari: Dniepropetrowsk” Wadim Denysenko i Ołeksij Kaftan napisali: „po pierwszym szoku zaczną się polityczne tańce. Pół roku przed wyborami nie można przegapić takiej szansy”. Szok minął bardzo szybko.


O godzinie 16.00 ukraińskiego czasu rozpoczęło się specjalnie zwołane posiedzenie Rady Najwyższej. Kontrowersje wzbudziła zapowiedź spikera Wołodymyra Łytwyna, który dał do zrozumienia, że nie planuje się tam rozmawiać wyłącznie o dniepropietrowskiej tragedii. Opozycyjny politycy, którzy od czterech dni blokują trybunę (jest to reakcja za rzekome pobicie byłej premier Julii Tymoszenko przez służby więzienne – dzisiaj opublikowano zdjęcia, na których pokazuje siniaki), ogłosili, że nie pozwolą na nic innego niż wystąpienia przedstawicieli resortów siłowych w sprawie wydarzeń w Dniepropietrowsku. „Cynizm musi mieć swoje granice” – skomentował lider Frontu Zmian i deputowany Naszej Ukrainy-Ludowej Samoobrony Arsenij Jaceniuk.


Rzeczywiście politycy rządzącej koalicji nie poprzestali na sprawie dniepropietrowskiej. Pierwszy wicespiker Rady Najwyższej Adam Martyniuk z Komunistycznej Partii Ukrainy kontynuował posiedzenie mimo zablokowanej trybuny. Stanął pod lożą prasową i umożliwił zaprzysiężenie Walerii Łutkowskiej na rzeczniczkę praw człowieka. Ceremonia była zagłuszana przez opozycjonistów wykrzykujących: „Hańba!”.



Po co wzbudzać strach?


Premier Mykoła Azarow mówił, że wybuchy mogą być korzystne dla sił, które chcą destabilizacji Ukrainy. Podobną opinię przedstawiały zagraniczne media twierdzące, iż wydarzenia w Dniepropietrowsku są zagrożeniem dla Euro 2012. Jest to zaskakujące, ponieważ nie jest to miasto turniejowe. Również UEFA w oficjalnym oświadczeniu oznajmia, że wybuchy nie wpłyną na organizację i przebieg Mistrzostw Europy. Opozycjoniści także nie przebierali w słowach. „Jest takie podejrzenie, że to [wybuchy – przyp. autora] może być wykorzystane przez władzę do wyrównania rachunków z opozycją” – powiedział deputowany Andrij Szkil z Bloku Julii Tymoszenko.

 

Teorie tych dwóch polityków są najczęściej wymienianymi na Ukrainie. Wedle pierwszej władza chce zbudować atmosferę zagrożenia, która miałaby odwieść wyborców od głosowania na opozycyjnych polityków w październikowych wyborach. Jest to o tyle możliwe, że po pomarańczowej rewolucji ukraińska opozycja pokazała, iż w imię walki o władzę potrafi doprowadzić państwo na skraj bankructwa.

 

Druga teoria mówi, że stoją za tym radykalne ugrupowania opozycyjne, które chcą doprowadzić do destabilizacji kraju. Denysenko i Kaftan w tym kontekście przypominają o nacjonalistach, którzy zasłynęli z wysadzania pomników Lenina i Stalina.

 

Jest jeszcze teoria trzecia. Według niej władza chce odsunąć na dalszy plan rozmowy na trudne tematy, jak chociażby sprawa byłej premier Julii Tymoszenko i ciągłe obniżanie demokratycznych standardów. Są to kwestie, które ewidentnie doskwierają prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Janukowyczowi, bo coraz bardziej ostentacyjnie unikają go zachodni politycy. Grozi to izolacją państwa na arenie międzynarodowej i kompromitacją podczas Euro.

 

Dzisiaj nie da się odpowiedzieć na pytanie, co było motywem tej tragedii. W tym zamieszaniu ciężko odróżnić co jest prawdą, a co fałszem. Jednak warto zwrócić uwagę na obserwacje ekspertów do spraw bezpieczeństwa. Uznali oni, że ofiary wybuchu były ranione kawałkami śmietników, w których znajdowały się ładunki. Bomby były słabe. Prawdopodobnie – jak sugerują dziennikarze „Ukrajińskiej Prawdy” – miały przestraszyć, a nie zrobić komuś krzywdę.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij