List członkini Pussy Riot wywołał poruszenie wśród obrońców praw człowieka.
Nadieżda Tołokonnikowa z Pussy Riot, która od roku przebywa w kolonii karnej, ogłosiła głodówkę. Chce też przestać pracować w tamtejszej szwalni i prosi o przeniesienie jej do innej kolonii. Powód? Naruszanie praw osadzonych tam kobiet.
Jak wyjaśnia członkini Pussy Riot, dzień roboczy w kolonii nie trwa ośmiu godzin, a szesnaście–siedemnaście. Prawie wszystkie niedziele są pracujące, wolne przypada raz na półtora miesiąca, a na sen pozostają – „w najlepszym razie” – cztery godziny. „Nie będę siedziała cicho i patrzyła, jak moje współwięźniarki są niszczone przez niewolnicze warunki panujące w więzieniu. Domagam się, by władze kolonii zaczęły przestrzegać najbardziej podstawowych praw człowieka, by obóz karny w Mordowii działał zgodnie z prawem. Domagam się, by traktowano nas jak ludzi, nie niewolników” – pisze w liście otwartym Tołokonnikowa.
Gdy powiedziała, że będzie pracować zgodnie z kodeksem pracy, naczelnik kolonii Aleksandr Kułagin powiedział: „Kodeks to jedno, ale liczy się spełnienie dziennej normy. Jeśli jej nie wyrobisz w ciągu 8 godzin, to będziesz pracowała po godzinach. Łamaliśmy już silniejsze od ciebie!”. Jak pisze Tołokonnikowa, dzienna norma to sto pięćdziesiąt mundurów policyjnych, a w czerwcu za miesiąc pracy miała dostać dwadzieścia dziewięć rubli, czyli około trzech złotych.
Członkini Pussy Riot pisze również o nadużywaniu przemocy wobec tych osądzonych, które nie nadążają z wyrobieniem normy. Przy czym – jak twierdzi – przemocy nadużywają te skazane, które mają układy z władzami kolonii. Jedna z ofiar miała zostać pobita na śmierć, co jednak przedstawiono jako udar mózgu. Inna miał zostać zmuszona do szycia nago. Nikt się jednak nie skarży, bo jedynym rezultatem może być kolejna fala przemocy.
Tołokonnikowa skarży się też na bardzo złe warunki higieniczne i bytowe. Od szybkich pryszniców w przepełnionych pomieszczeniach, mycia głowy i prania raz w tygodniu (i to nie zawsze) po zepsute jedzenie.
Dzień przed ukazaniem się listu Tołokonnikową przeniesiono do „bezpiecznego miejsca”. Jak pisze portal Grani.ru powołując się na oświadczenie Tołokonnikowej, które przekazała w trakcie widzenia mężowi, temperatura wynosi tam dwanaście-czternaście stopni i nie ma ciepłej wody. Od wstania do zgaszenia światła nie można siadać na łóżku, pozostaje niewielka ławka. Słabe światło poważnie utrudnia czytanie i pisanie.
Co na to władze kolonii? Według adwokatki Tołokonnikowej Iriny Chrunowej zastępca dowódcy Kuprijanow twierdzi, że w wszystko odbywa się tam zgodnie z prawem. Chrunowa wyjaśnia też, że sytuacja z każdym dniem staje się coraz gorsza. „Tołokonnikowa już naprawdę boi się o swoje życie” – mówi.
List Tołkonnikowej wywołał poruszenie wśród obrońców praw człowieka. Rada do spraw Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka wysłała swoich przedstawicieli do kilku kolonii karnych w Mordowii. Zapewne w przeciągu kilku dni opublikują materiały i raport z wizytacji. Dmitrij Dinze z organizacji Agora chroniącej prawa człowieka i reprezentującym interesy Tołokonnikowej zwrócił się do prokuratora generalnego Jurija Czajki, aby kolonię, w której znajduje się członkini Pussy Riot, poddano kompleksowej kontroli.
List Tołokonnikowej poniekąd potwierdza warunki opisywane w raporcie prokuratora generalnego z kwietnia 2013 roku. W zeszłym roku w zakładach karnych zmarło 3907 osób. Ponad połowa podejrzanych, oskarżonych lub skazanych zmaga się z różnymi problemami zdrowotnymi i uzależnieniami – w tym gruźlicą, HIV, zaburzeniami psychicznymi i narkomanią. Łącznie wykryto ponad czterdzieści trzy tysiące naruszeń w sposobie przetrzymywania więźniów.
Czy Tołokonnikowa wierzy, że dzięki jej protestowi sytuacja w kolonii się zmieni? Zgodnie ze słowami Chrunowej – nie. Jej podopieczna liczy jednak, że zostanie przeniesiona w inne miejsce.