Mandat za miauczącego w nocy kota? Areszt za bitwę na śnieżki? Takie rzeczy tylko w Petersburgu.
Jak zauważył w jednym ze swoich tekstów w „Afiszy” krytyk filmowy Stanisław Zielwienski, Petersburg okazuje się „rosyjską stolicą obskurantyzmu. W jakimś fantastycznym, niemal dekadenckim sensie”. Miastem, które dostarcza różnych zabawnych i dziwnych informacji.
Zaczęło się od absurdalnej ustawy o zakazie propagandy homoseksualizmu wśród nieletnich. Kiedy Madonna podczas koncertu w Petersburgu wyraziła solidarność z mniejszościami seksualnymi, osoby, które rzekomo doznały na skutek tego uszczerbku moralnego, zażądały od niej 333 milionów rubli. Nie udało się natomiast przeforsować projektu ustawy nadającego embrionom prawa człowieka. W październiku Zgromadzenie Ustawodawcze Petersburga chciało wlepiać mandaty mieszkańcom, których koty miauczą po nocach, a psy szczekają. Postraszono też właścicieli skrzypiących łóżek oraz amatorów noszenia w nocy mebli i lodówek.
Ostatecznie członkowie Izby Społecznej nazwali te poprawki „błazeństwem” i zwierzaki wraz z nocnymi markami mogą hulać spokojnie. W tym samym czasie gubernator Petersburga nazwał petersburżan „chamami”, bo trąbili i pokazywali środkowy palec, gdy przez miasto przejeżdżał orszak premiera Dmitrija Miedwiediewa (w odpowiedzi kibice lokalnego Zenitu odśpiewali mu: „Gubernator – cham”). „To (…) konstruktywny dialog” – ironizował Zielwienski.
Popis dała też petersburska policja. Na jednym z portali społecznościowych młodzież skrzyknęła się na „bitwę śnieżną”. Na Pole Marsowe przyszło kilkaset osób w piknikowym nastroju. Po kilku minutach rzucania się śnieżkami policja zabroniła kontynuowania zabawy, bo zgromadzenie nie zostało uzgodnione z władzami. Jak pisze bloger axelus, młodzi ludzie, którzy próbowali wyjaśnić policji, że jest to zwykły flash mob, a nie akcja polityczna, zostali zatrzymani. Organizatorom akcji grożą mandaty. Co ciekawe, „bitwa śnieżna” odbywała się w Petersburgu nie po raz pierwszy, jednak dopiero tym razem wzbudziła podejrzenia urzędników. Jeśli dodamy do tego, że we wrześniu zabroniono bitwy na poduszki (rezultatem czego były sprawy administracyjne i mandaty dla uczestników zabawy), można dojść do wniosku, że Petersburg oszalał.
Ciężko powiedzieć, czy działanie władz to paniczna reakcja na opozycyjne zgromadzenia, bo w Petersburgu były one dużo mniejsze niż w Moskwie. Możliwe, że powód jest bardziej prozaiczny – skoro ministrem kultury Mordowii może zostać Gérard Depardieu, to Petersburg musi błysnąć czymś innym.