Świat

Opielka: Czarno-czerwono koalicja z zielonym duchem

Losy rządu stworzonego przez SPD i CDU będą zależeć od kwestii gospodarczych i europejskich.

Jeszcze nigdy szeregowi członkowie SPD nie znajdowali się tak bardzo w centrum uwagi w Niemczech jak w ostatnich tygodniach. To oni mieli bowiem ostatecznie zadecydować, czy wielka koalicja chadecji i socjaldemokracji dojdzie do skutku. I zadecydowali: 75% głosujących powiedziało „tak” na utworzenie rządu.

Wokół tego referendum partyjnego – pierwszego w historii Niemiec – toczyła się wielka, ostra debata. Jej głównymi wygranymi są SPD i jej szef Sigmar Gabriel – czyli główni przegrani wyborów z września.

Ogłoszenie referendum wywarło bowiem dużą presję na CDU. Chadecy wiedzieli, że jeżeli w negocjacjach nie przychylą się do głównych żądań SPD, umowa koalicyjna może przepaść. I tak socjaldemokraci przeforsowali godzinową płacę minimalną w wysokości 8,50 euro, choć będzie ona w pełni obowiązywała dopiero od 2017 roku. Przepchnęli także złagodzenie przepisów emerytalnych – obywatele będą w przyszłości mieli możliwość przejścia na pełną emeryturę w wieku 63 lat, jeśli przepracowali 45 lat. Dotyczy to głównie wykwalifikowanych pracowników przemysłu, czyli mężczyzn – czyli wyborców SPD.   

SPD wyciągnęła wnioski z klęski wyborczej, którą poniosła po ostatniej wielkiej koalicji z lat 2005-2009. W nowym rządzie SPD uzyskała sześć z czternastu ministerstw, w tym kluczowe dla niej ministerstwo gospodarki (po przyłączeniu do niego energetyki resort zyskał rangę „superministerstwa”), resort pracy i ministerstwo spraw zagranicznych. Szczególnie duże znaczenie w nowym rządzie będzie miał Sigmar Gabriel jako minister gospodarki i energetyki, a jednocześnie wicekanclerz. Natomiast kluczowe dla europejskiej polityki fiskalnej ministerstwo finansów pozostaje w rękach chadecji, z dotychczasowym ministra Wolfganga Schäuble.

Ciekawa postać nowego rządu to Ursula von der Leyen, wcześniej ministra pracy, która w nowym rządzie jako pierwsza kobieta w historii kraju objęła ministerstwo obrony narodowej. Komentatorzy typują popularną von der Leyen, określaną często jako „wielofunkcyjna broń Merkel”, na przyszłą kandydatkę na urząd szefowej rządu – jeśli przejdzie próbę ognia w tym trudnym resorcie.       
Niemniej losy rządu zależeć będą od kwestiach gospodarczych – i europejskich.

Znamienne, że pierwsze oświadczenie rządowe w Bundestagu kanclerka Angela Merkel wygłosiła na temat Europy.

Podkreśliła, że niemiecka i europejska polityka są „już prawie nie do odróżnienia”, a Niemcy „są silne tylko wtedy, gdy silna jest Europa”. W takiej właśnie kolejności. „Nie mam wątpliwości, że pani kanclerz kontynuować będzie swoje pronarodowe stanowisko wobec kryzysu w Europie”, komentuje publicysta tygodnika „Die Zeit”, Marc Brost. Merkel ostrzegała, że „europejski kryzys zadłużenia” jeszcze się nie skończył. O niezbędnych reformach rynków finansowych, które się do tego kryzysu przyczyniły, powiedziała niewiele. Za to wyraźnie podkreśliła kwestię Ukrainy. Nawet po udzieleniu rządowi ukraińskiemu kredytu w wysokości 15 mld dolarów przez Rosję oferta umowy stowarzyszeniowej między UE i Ukrainą według niej „pozostaje na stole”.

Zarówno SPD, jak i CDU/CSU podkreślają, że chcą wspólnie rządzić do końca kadencji. Bardzo prawdopodobne jest jednak, że najpóźniej w 2017 r. skończy się era wielkich koalicji. Na horyzoncie rysują się nowe „opcje władzy”, zarówno dla chadecji, jak i dla socjaldemokratów. Zarys tych nowych możliwych koalicji widać już dziś choćby w zachodnioniemieckiej Hesji, gdzie doszło do porozumienia między CDU i Zielonymi. To co prawda nie jest pierwszy raz, gdy chadecja i Zieloni tworzą wspólny rząd na szczeblu regionalnym (wcześniej było już tak w Hamburgu i w Saarze), ale Hesja zawsze była landem kluczowym – to tutaj w latach 80. doszło do pierwszej koalicji między SPD i Zielonymi, która utorowała drogę do czerwono-zielonego rządu na szczeblu federalnym w latach 1998-2005.

Podczas gdy w Hesji CDU i Zieloni otwierają sobie furtkę do przyszłej koalicję w Berlinie, SPD kilka tygodni temu otworzyła się na przyszłą współpracę z Linke. A ponieważ nie sposób liczyć w przyszłości na parlamentarną większość obu czerwonych partii, potrzebni będą Zieloni. To oni – mimo że obok liberałów z FDP są największymi przegranymi ostatnich wyborów – w dłuższej perspektywie mogą stać się języczkiem u wagi, mając do wyboru koalicję albo z CDU, albo z SPD i Die Linke. Niektórzy komentatorzy wskazują nawet na możliwą „opcję wyjściową”, czyli przedwczesne zerwanie wielkiej koalicji przez SPD i utworzenie rządu własnie z Die Linke i Zielonymi. Na razie jednak Zieloni i Die Linke muszą borykać się ze swoją słabą pozycją w Bundestagu. Coraz wyraźniej zresztą w debacie publicznej pojawiaja się tezy o zagrożeniu dla niemieckiej demokracji wskutek przytłaczającej większości głosów wielkiej koalicji i mikroskopijnej sile opozycji (Zieloni i Linke dysponują zaledwie jedną piątą mandatów).     

Ale zielony duch tak czy inaczej pozostaje jednym z głównych elementów niemieckiej polityki.

Znamienne, że „superminister” Sigmar Gabriel uważa zwrot energetyczny, czyli całkowite odejście od energii jądrowej do 2022 r. i postawienie na energię odnawialną, za kluczowy element swoich planów. I liczy na to, że ten zwrot się uda. „Jestem zakochany w sukcesie”, twierdzi.

Tuż po zaprzysiężeniu koalicja została wystawiona na pierwszą próbę: w środę Komisja Europejska wszczęła postępowanie w sprawie rabatów za drogą energię ekologiczną, które otrzymują niemieckie przedsiębiorstwa. UE uważa je za niedozwolone subwencjonowanie niemieckiej gospodarki. Rachunek za te rabaty płacą obywatele z prywatnych kieszeni. Merkel w imieniu swoim i Gabriela już ostrzegła UE przed taką decyzją.

Rządy nowej koalicji w Niemczech zaczęły się więc na dobre. A jednym z jej głównych bohaterów będzie minister gospodarki i energetyki Sigmar Gabriel, który za cztery lata podejmie walkę o urząd kanclerza. Najpóźniej.
 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Opielka
Jan Opielka
dziennikarz i publicysta
Publicysta piszący dla niemieckojęzycznych i polskich mediów, były stały korespondent z Polski dla dzienników niem. Frankfurter Rundschau i Berliner Zeitung.
Zamknij