Świat

Majmurek: Szwajcaria się zamyka

Referendum wspierane przez populistyczną Szwajcarską Partię Ludową minimalną większością głosów zobowiązało rząd do nałożenia limitów na imigrację.

Sondaże pokazują, że w tegorocznych wyborach do parlamentu europejskiego bezprecedensowy sukces mogą odnieść populistyczne, antyeuropejskie partie. W zeszłym tygodniu, w niedzielę 16 lutego, świętowały swoje pierwsze zwycięstwo. Nie w Unii, ale w blisko zintegrowanej z nią Szwajcarii, gdzie referendum wspierane przez populistyczną Szwajcarską Partię Ludową minimalną większością głosów zobowiązało rząd do nałożenia limitów na imigrację do alpejskiej republiki. Oznacza to konieczność renegocjacji stosunków Szwajcarii z Unią Europejską i dotychczasowych traktatów wiążących obie strony.

Szwajcarski slalom

Ostatnia decyzja Szwajcarów wpisuje się w skomplikowane relacje tego kraju Unią Europejską. W 1972 roku Szwajcaria podpisała z Unią dwustronną umowę o wolnym handlu, następnie zaangażowała się w budowę Europejskiego Obszaru Gospodarczego – przestrzeni składającej się z krajów Unii i państw, które choć częścią Unii nie są i nie biorą udziału w politycznej integracji, mają taki sam swobodny dostęp do wspólnego rynku jak członkowie wspólnoty. Samo członkostwo we wspólnocie zostało odrzucone przez Szwajcarów w referendum z 1992 roku. 

W 2005 Szwajcarzy zdecydowali w referendum o przystąpieniu do sfery Schengen – bezwizowego ruchu wewnątrz Unii. W efekcie do połowy lutego, Szwajcaria, nie będąc członkiem wspólnoty europejskiej, za sprawą zawartych z nią dwustronnych traktatów miała swobodny dostęp do wspólnego rynku europejskiego. W zamian za to otwierała swoje granice i rynek pracy dla obywateli Unii, którzy mogli podróżować, osiedlać się i pracować w Szwajcarii na takich samych zasadach jak w każdym innym państwie UE.

Decyzja z 16 lutego oznacza powrót do izolacjonistycznego kursu w relacjach z Szwajcarii z Unią, kolejny zakręt w slalomie wzajemnych relacji tych dwóch podmiotów.

Co to oznacza dla obywateli Unii mieszkających i pracujących w Szwajcarii? Na razie nic. Referendum zobowiązuje rząd do wypracowania ram prawnych dla ustalenia kwot dla migracji w ciągu trzech lat. W tym czasie konieczne będzie wypracowanie nowych umów z Unią Europejską, oraz zmiany przepisów prawnych wewnątrz kraju. Dopiero gdy zakończą się negocjacje Berna i Brukseli, mieszkający w Szwajcarii obywatele Unii będą mieli jasność co do swojej sytuacji. Przy okazji niedzielnego referendum Szwajcarzy odrzucili także otwarcie swojego rynku pracy i granic dla niedawno przyjętej do Unii Chorwacji – Chorwaci już teraz wyłączeni są ze szwajcarskiego rynku pracy.

Jak zabić kurę znoszącą złote jajka

Obecnie, według różnych szacunków, około 20% mieszkańców Szwajcarii to imigranci, głównie z krajów Unii Europejskiej, przede wszystkim z Niemiec. Większość z nich, ponad dwie trzecie, to wysoko wykwalifikowani pracownicy, przyjeżdżający do Szwajcarii pracować w wiodących dla tamtejszej gospodarki branżach: przemyśle farmaceutycznym, biotechnologicznym, sektorze finansowym. Wszystkie one są zależne od dopływu wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. Zresztą niektóre z najlepiej rozpoznawalnych szwajcarskich marek – gigant marki spożywczej Nestle, potentat na rynku zegarków Swatch – założone zostały przez imigrantów w pierwszym pokoleniu.

Jak szacuje szwajcarski bank centralny, od 2008 roku imigracja umożliwiła wzrost szwajcarskiej gospodarki o 5% Imigranci generują rocznie przychody do budżetu konfederacji w wysokości 6,5 miliarda franków szwajcarskich rocznie (czyli 7,1 miliarda dolarów). Ustalenie restrykcyjnych kwot na imigrację uderzy realnie w szwajcarską gospodarkę. Decyzja ta może więc okazać się zabiciem kury znoszącej złote jajka. Zwłaszcza, że zamknięcie rynku pracy dla obywateli UE i konieczność renegocjacji traktatów ze wspólnotą może nawet teoretycznie doprowadzić do ograniczenia dostępu do europejskiego rynku dla szwajcarskich towarów, co byłoby wielkim ciosem dla gospodarki – większość szwajcarskiej produkcji sprzedawana jest właśnie w Europie.

Nic dziwnego, że przeciw inicjatywie lobbowały zarówno środowiska biznesowe, jak i rząd i większość partii. Niestety, populistom udało się wytworzyć w referendum większość umożliwiającą ratyfikację inicjatywy.

Dziwna większość

Trzeba pamiętać, że ta większość, to nie „większość Szwajcarów”. Propozycja przeszła niewielką większością głosów (50,3%), przy frekwencji wynoszącej 58%, i tak wysokiej, jak na szwajcarskie referenda, gdzie zazwyczaj wynosi ona około 40%. Ale na pewno nie można powiedzieć, że propozycję poparło „większość obywateli”.

Głosowania podzieliło kraj wzdłuż geograficznej i językowej linii, a także wzdłuż granicy wieś-miasto. Przeciw głosował zachód kraju, wschód za. Przeciw ludność francuskojęzyczna (z wyjątkiem dużych, niemieckojęzycznych miast Zurychu i Bazylei), za niemieckojęzyczna. Przeciw obszary miejskie, za wieś. Zwycięstwo w referendum zwolennicy ograniczenia emigracji zawdzięczają głównie głosom wiejskich, niemieckojęzycznych kantonów.

Innymi słowy: najbardziej prowincjonalna, najgorzej wykształcona i najsłabiej zintegrowana z globalną gospodarka, najmniej wnosząca do wspólnego rozwoju część kraju, narzuciła swoją wolę jego całości.

Czemu właściwie Szwajcarom przeszkadzają emigranci? Większość z nich to przecież wysoko wykwalifikowani pracownicy, pochodzący ze zbliżonego obszaru kulturowego (i językowego), doskonale integrujący się w szwajcarskim społeczeństwie. Nie działa też wytłumaczenie, że głos z 16 lutego to zła politycznie odpowiedź na ciężką sytuację ekonomiczną. Bo ta akurat w Szwajcarii – zwłaszcza na tle ciągle dręczącego Europę kryzysu – jest znakomita. Bezrobocie wynosi zaledwie 4%, pensje należą do najwyższych w Europie, tak samo jakość usług publicznych. Szwajcarskie miasto co roku otwierają tabele „najlepszych miast do życia na świecie”. O co więc chodzi?

Martin Landolt, polityk Mieszczańskiej Partii Demokratycznej, wskazuje w wypowiedzi dla „Bloomberga” na możliwy powód: obawy związane z jakością usług publicznym i dostępem do mieszkań. Za napływem emigrantów nie szły inwestycje zwiększające podaż usług publicznych czy mieszkań komunalnych i Szwajcarzy boją się, że emigranci ograniczają im do nich dostęp.

Ale wydaje się, że – nie lekceważąc tych obaw – referendum pokazuje przede wszystkim siłę czysto politycznej, populistycznej mobilizacji.

Zły sygnał dla Europy

Na taką mobilizację szczególnie podatne są systemy sięgające często po mechanizmy demokracji bezpośredniej, pozbawione odpowiednio ją formujących zabezpieczeń. Takich, które nie pozwalają przypadkowej mniejszości (stojącej za ostatnią decyzją) narzucania swojej woli całemu społeczeństwu. Czy chroniących pewne podstawowe, liberalne wolności, jak wolność wyznania – pogwałconą w Szwajcarii przez referendum z 2009 roku zakazujące budowy minaretów, gdzie swoja wolę większości narzuciła podobna mniejszość, co w wypadku referendum o imigracji.

Antyemigrancki populizm w Szwajcarii tylko się zaostrza. Już przygotowywany jest kolejny wniosek o referendum zobowiązujące rząd do ustalenia kwoty rezydentów na poziomie 0,2% obywateli – co byłoby zabójcze dla szwajcarskiej gospodarki.

Decyzja Szwajcarów to zły znak dla Europy. Publicyści uważają, że może ona dodać wiatru w żagle populistycznym, antyeuropejskim siłom, które i tak już są na fali wznoszącej. Sondaże szacują, że we Francji wybory do europarlamentu może wygrać Front Narodowy. Jego przywództwo już pogratulowało Szwajcarom „mądrej decyzji” sprzed tygodnia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij