Konstantin Lebiediew, działacz opozycyjnego Frontu Lewicy, przyznał przed sądem, że ruch był finansowany z Gruzji. To wyrok na to środowisko.
Lebiediew oświadczył, że był organizatorem masowych zamieszek, do których doszło 6 maja 2012 roku podczas pierwszego Marszu Milionów w Moskwie, i szykował kolejne tego typu akcje. Mieli być w to zaangażowani także inni członkowie Frontu Lewicy – jego lider Siergiej Udalcow, a także aktywista i członek rady zajmującej się koordynacją protestów Leonid Razwozżajew. Oprócz rosyjskich opozycjonistów w sprawę zamieszany jest były przewodniczący komisji do spraw obrony i bezpieczeństwa gruzińskiego parlamentu Giwi Targamadze. To on miał dawać pieniądze na destabilizację sytuacji w Rosji. Za przyznanie się do winy Lebiediew dostał zamiast maksymalnych dziesięciu lat kary, o co wnioskowała prokuratura, tylko dwa i pół roku pobytu w kolonii karnej.
Opozycja uznała Lebiediewa za konfidenta i nie chce mieć z nim nic wspólnego. Pozostali oskarżeni twierdzą, że Lebiediew kłamie.
Od filmu do śledztwa
Sprawa zamieszek z 6 maja i procesu ludzi z Frontu Lewicy nabrała tempa po wyemitowaniu przez prokremlowską telewizję NTV filmu Anatomia protestu 2. To w nim postawiono tezę, jakoby rosyjscy lewicowcy byli opłacani przez Giwiego Targamadze, który specjalizuje się w robieniu rewolucji – w 2003 roku był jednym z liderów rewolucji róż w Gruzji, przebywał też w trakcie antyrządowych protestów na Ukrainie (2004 rok), w Kirgistanie (2005 rok) i na Białorusi (2006 rok). Targamadze miał wypłacać rosyjskiej opozycji początkowo 35 tysięcy dolarów miesięcznie, a po zamieszkach z 6 maja mieli dostać już 90 tysięcy dolarów. Ostatnie pieniądze miał przekazać im w sierpniu – 42 tysiące dolarów.
Film wyemitowano 5 października 2012 roku, a jego pokłosiem było zatrzymanie Leonida Razwozżajewa i areszt domowy dla Siergieja Udalcowa.
Pieniądze na walkę z reżimem są „święte”
Początkowo rewelacje z Anatomii protestu 2 i działania Komitetu Śledczego można było traktować jako niepoważną intrygę. Socjolog i działacz polityczny Borys Kagarlicki jakiś czas temu w wywiadzie dla Dziennika Opinii mówił, że Udalcow mógł rozmawiać z jakimś gruzińskim dyplomatą, ale ciężko mu uwierzyć w spisek prowadzący do rewolucji. Nie była to odosobniona opinia – Front Lewicy jest dosyć marginalnym ugrupowaniem, a Udalcow nie cieszy się tak dużym poparciem jak liberalni opozycjoniści, choćby Aleksiej Nawalny, którzy są medialnymi twarzami ruchu protestu. Sam Lebiediew, gdy wyemitowano Anatomię protestu 2, przebywał za granicą, wrócił jednak do Rosji, uznając, że nie ma się czego bać.
W obszernym wywiadzie dla „Kommiersanta” Lebiediew mówi Olesji Gierasimenko, że przyznał się do winy, bo wyrok i tak był kwestią czasu. Jak twierdzi, decyzja w tej kwestii zapadła na „samej górze”. Mógł więc upierać się przy swojej niewinności, ale wówczas zamiast dwóch i pół roku musiałby odbyć najwyższy wymiar kary – dziesięć lat kolonii karnej. Uważa, że jego milczenie nikogo by nie uchroniło od wyroku, więc w zeznaniach obciążył też Udalcowa i Razwozżajewa. „Wiedzieliśmy na co się piszemy” – mówi.
„Nie jesteśmy liberałami. Nie mieliśmy ani pieniędzy, ani perspektywy, że kiedyś się pojawią (…) Każdy grosz na walkę z reżimem jest święty – tak Lebiediew wyjaśnia motywy, dla których mimo wszystkich wątpliwości współpracowali z gruzińskim politykiem. – Nasze interesy przecinają się tylko w jednym punkcie – oni nienawidzą Putina i my go nienawidzimy”.
Chcą Udalcowa
Jak wyjaśnia Lebiediew, dzięki uzyskanym środkom Front Lewicy miał stać się silną partią, która w przyszłości wejdzie do parlamentu. Marzyło im się, że zajmą miejsce Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej – największego opozycyjnego ugrupowania i stosunkowo najbardziej niezależnego z tych, które wchodzą w skład Dumy. Udalcow, Lebiediew i Razwozżajew chcieli niezależności, a tylko w gruzińskich pieniądzach widzieli możliwość, aby ją zdobyć.
„Nie jestem głupi, wiem, że chodziło im o Udalcowa” – dodaje Lebiediew. Według niego protesty bardzo przestraszyły władze. Udalcow, podobnie jak inni działacze, nawoływał do demontażu obecnego systemu, a – jak twierdzi Lebiediew – jego wejście w oficjalne struktury prędzej czy później doprowadziłoby do zachwiania obecnie panującego systemu. Dlatego też postanowiono go odsunąć od polityki.
Zeznania działacza Frontu Lewicy nie pozostawiają jednak wątpliwości, że właśnie to się udało. Zapewne lada moment Udalcow znajdzie się w więzieniu, a Front Lewicy na dobre dołączy do politycznego marginesu.