W niedzielę mogliśmy dowiedzieć się zarówno z anglo-, jak i rosyjskojęzycznej Wikipedii, że zwycięzcą wyborów prezydenckich 2018 jest... Władimir Putin.
Choć Rosyjska Centralna Komisja Wyborcza jeszcze 12 stycznia przyjmowała ostatnie dokumenty od potencjalnych kandydatów na urząd prezydenta, to już dwa dni później, w niedzielę, mogliśmy dowiedzieć się zarówno z anglo-, jak i rosyjskojęzycznej Wikipedii, że zwycięzcą wyborów prezydenckich 2018 jest… Władimir Putin. Jak doszło do tej pomyłki, serwis Google nie jest w stanie dokładnie wyjaśnić, niemniej jednak można by podejrzewać, że nawet jego amerykańscy pracownicy doszli do wniosku, że 67% zamierzających udać się do urn wyborczych Rosjan, 18 marca narazi się co najwyżej na zbędną fatygę.
Efekt Sobczak
Jeśli przyjąć, że mimo ujawnienia nazwiska jedynego słusznego zwycięzcy, wybory w Rosji jednak się odbędą, to trzeba przyznać, że rosyjski elektorat będzie musiał stanąć przed nie lada wyzwaniem. Samo zapoznanie się z listą i biogramami kandydatów może okazać się ponad siły przeciętnego człowieka, bowiem Centralna Komisja Wyborcza poinformowała o przyjęciu rekordowej liczby siedemdziesięciu wniosków, co określa się mianem „efektu Sobczak”.
czytaj także
24 z nich to aplikacje kandydatów poszczególnych partii, pozostałe 36 należy do kandydatów bezpartyjnych. Wśród nich znaleźli się nie tylko politycy, dziennikarze, biznesmeni, prawnicy, ale także trenerka rozwoju osobistego, sprzedawczyni, poeta, aktor i wielu, wielu innych przedstawicieli przeróżnych zawodów, którzy niewątpliwie wzięli sobie do serca pamiętne słowa i rady Władimira Lenina twierdzącego, że „każda kucharka powinna nauczyć się rządzić państwem”.
Ile z przyjętych wniosków zostanie odrzuconych ze względu na braki formalne czy inne uchybienia? Tego na razie nie wiemy. Wiadomo natomiast, że wśród tych siedemdziesięciu wniosków nie ma już tego, na który najbardziej liczyła rosyjska opozycja – Aleksiej Nawalny oficjalnie nie został dopuszczony do wzięcia udziału w wyścigu o fotel prezydencki. Przeciwko niemu głosowało 12 z 13 członków CKW. Ten ostatni wstrzymał się od głosu.
czytaj także
Bezcelowość kandydatury Nawalnego
O czym to świadczy? Nie ulega wątpliwości, że o strachu obecnego prezydenta Rosji. Putin nie chciał i nie chce rywalizować z Nawalnym – tak naprawdę jedynym kandydatem, który stanowiłby dla niego realne zagrożenie. By ostatecznie odebrać mu możliwość kandydowania, a jednocześnie zabezpieczyć się przed kolejną interwencją Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych w jego sprawie, nad Nawalnym przeprowadzono pokazowy proces, w którym to potraktowano go jak niewygodnego polityka, a nie przedsiębiorcę, oskarżonego o spowodowanie strat w kontrolowanej przez państwo spółce. Drugi wyrok wydany po „ponownym rozpatrzeniu sprawy” na wniosek UE przez Leniński sąd rejonowy nie różnił się niczym od pierwszego. W aktach zachowały się nawet te same błędy ortograficzne i interpunkcyjne.
Co ciekawe, temat kandydatury Aleksieja Nawalnego od dawna był omawiany w organach administracyjnych moskiewskiego Kremla. Określono ją jako „bezcelową”. Putin podjął więc decyzję, by nie konkurować z Nawalnym o najwyższy urząd w kraju. 25 grudnia oficjalnie ogłoszono odrzucenie wniosku Nawalnego. Uważa się, że jest to jeden z największych błędów rosyjskiej przywódcy, który nie tylko pokazał niepewność Putina, ale również podważył jakąkolwiek legitymacje nadchodzących wyborów. Sam Nawalny nie opuszcza jednak pola walki i planuje kampanię, której celem będzie utrudnianie przeprowadzenia wyborów. Już 28 stycznia na ulice około stu miast mają wyjść ci, którzy swój głos oddaliby na niego.
Zatrważająca liczba kandydatów może przyprawić o zawroty głowy, a narastająca wokół tej rekordowej liczby ekscytacja oraz podniesiony przez CKW raban na wieść o ewentualnych problemach technicznych związanych z koniecznością rozszerzenia kart do głosowania, w których i tak, zgodnie z ostatnimi wiadomościami, zmieścić może się „co najwyżej” dziewiętnaście nazwisk, to tak naprawdę zagrywki na potrzeby mediów. Opierając się na ostatnich statystykach podanych przez Rosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej (WCIOM) elektorat skupia się na sześciu nazwiskach: Putina (bezpartyjny), Grudinina (Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej), Żyrinowskiego (Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji), Sobczak (Inicjatywa Obywatelska), Jawlinskiego (Jabłoko) i Titowa (Partia Rosta). Część z nich to reprezentanci „starej gwardii”, dobrze znane z plakatów wyborczych twarze, jak na przykład Żyrinowski, kandydujący po raz piąty, czy Jawlinski, stający do boju po raz czwarty.
Czy przeżyję Putina?
To pytanie porównywane jest już przez wielu Rosjan do hamletowskiego „być albo nie być” i pojawia się na ścianach i murach w wielu miastach. Choć może wydawać się to na początku karykaturalne i zabawne, to po obliczeniu przez ile procent mojego całego życia Władimir Władimirowicz był u władzy, przestaje. Na chwilę obecną specjalnie stworzony przez redakcję Meduzy kalkulator informuje mnie, że jest to 76%. Jeżeli Putin wygra również w marcu, to za sześć lat ta liczba wzrośnie do 81%. Czy i Putin, podobnie jak Lenin, będzie wiecznie żywy?