Reputacja Ellen DeGeneres, uważanej dotychczas za jedną z najsympatyczniejszych gwiazd w Stanach, legła w gruzach. Problemem okazała się nie tylko jej osobowość, lecz również to, że na jaw wyszły nadużycia, których dopuściła się wobec swoich pracowników w czasie pandemii.
Doniesienia o kryzysie wstrząsającym medialnym imperium DeGeneres, której talk-show jest jednym z najdłużej emitowanych w Stanach, brzmią coraz dziwniej. Problemy prezenterki wydają się spowodowane wyłącznie wizerunkowymi wpadkami – dotąd uważana była w końcu za wyjątkowo bezpretensjonalną gwiazdę, niemal równie sympatyczną co Tom Hanks. Każdy z odcinków swojego show kończyła słowami: „Bądźcie dla siebie mili” (Be kind to one another) – udało jej się nawet zmonetaryzować to przesłanie, tworząc własną markę „BE KIND. by ellen”. Sygnowane tym hasłem pudełka „wypełnione ulubionymi, osobiście wybranymi przez Ellen produktami”, reklamowane były słowami: „Każde z tych pudełek promuje bycie miłym i wspiera marki, które robią to samo!”.
Niestety liczne świadectwa współpracowników i gości programu przeczą popularnemu wizerunkowi DeGeneres i zdają się potwierdzać, że za kulisami nie jest wcale taka „miła”.
Niemiła czy nieuczciwa?
Te plotki są oczywiście interesujące, chociaż w sumie trudno nazwać je zaskakującymi, mowa przecież o przemyśle bazującym na wykreowanych postaciach, których publiczny image niewiele miewa wspólnego z rzeczywistością. W zalewie opowieści o „prawdziwej twarzy Ellen” publiczność traci jednak z oczu pierwotną przyczynę skandalu, czyli sygnały dotyczące warunków pracy na planie programu DeGeneres, w szczególności doniesienia o tym, jak źle potraktowała swoich wieloletnich współpracowników w trakcie kryzysu związanego z epidemią COVID-19. 16 kwietnia w Variety ukazał się poświęcony temu materiał:
„Ekipa pracująca przy The Ellen DeGeneres Show, składająca się z ponad trzydziestu osób, nie została poinformowana pisemnie o swoich godzinach pracy i płacach – nikt spośród producentów nie zainteresował się również ich fizycznym i psychicznym stanem zdrowia. Ta sytuacja trwała ponad miesiąc, co zostało poświadczone przez dwie wypowiadające się anonimowo osoby. – Niektórzy przełożeni odbierali czasami telefony, ale właściwie niczego nam nie mówili – dodaje jeden z informatorów. Ekipę jeszcze bardziej rozsierdziła informacja o zatrudnieniu zewnętrznej, nieuzwiązkowionej firmy zapewniającej obsługę techniczną, która miała pomagać DeGeneres nagrywać zdalnie z jej domu w Kalifornii”.
czytaj także
Innymi słowy, DeGeneres zaczęła ponownie nagrywać swój program z inną, tańszą i niezrzeszoną w związku ekipą, podczas gdy członkowie jej własnego, wieloletniego zespołu pełni niepokoju czekali w domach, dzwoniąc do producentów i napotykając mur milczenia, zastanawiając się, kiedy będą mogli wrócić do pracy, skąd uda im się zdobyć pieniądze i czy powinni już ustawiać się w kolejce po zasiłek.
W końcu okazało się, że czworo członków wcześniejszej załogi pracowało przy nagrywaniu nowego materiału, powstającego w domu DeGeneres, pozostała trzydziestka zaś usłyszała od producentów, że powinna przygotować się na 60-procentowy spadek wynagrodzenia, „nawet jeśli show nadal będzie transmitowany”, i wydłużenie tygodnia pracy z czterech do pięciu dni.
Sytuacja pracowników DeGeneres okazała się więc diametralnie odmienna od tego, jak potoczyły się losy osób pracujących na planach innych popularnych programów tego typu, takich jak Jimmy Kimmel Live!, Last Week Tonight with John Oliver czy Full Frontal with Samantha Bee. Ci mogli liczyć na przejrzystą komunikację z przełożonymi w trakcie przerwy w pracy spowodowanej pandemią i powrót do swoich stałych wynagrodzeń po jej zakończeniu. Osoby z zespołu Jimmy’ego Kimmela poświadczyły, że prezenter płacił w czasie przerwy pracownikom technicznym z własnej kieszeni.
Nie ma powodu, dla którego Ellen DeGeneres nie mogłaby zrobić tego samego. Jest w końcu jedną z najwyżej opłacanych gwiazd telewizji i według Variety zarabia dzięki swojemu programowi ponad 50 milionów dolarów rocznie, a jej majątek jest wyceniany na 330 milionów.
Niezbyt miłe warunki pracy
Ta historia jest szokująca pod wieloma względami, ale szczególne oburzenie wywołuje wśród osób znających warunki pracy ekip telewizyjnych i filmowych, których członkowie często tworzą z gwiazdami filmów i programów bardzo bliskie, wręcz intymne relacje. Niezależnie bowiem od hierarchicznych tendencji właściwych dla tego środowiska oraz typowej dla Hollywood obsesji na punkcie statusu, gwiazdom trudno jest nie nawiązać przyjacielskich stosunków przynajmniej z kilkoma najważniejszymi członkami ekipy.
czytaj także
Prowadzenie tak długo emitowanego programu jak ten stworzony przez DeGeneres oznacza lata codziennych kontaktów z operatorami, oświetleniowcami, ludźmi odpowiedzialnymi za stroje, makijaże i fryzury, za dźwięk czy rekwizyty – wszystkimi specjalistami, którzy sprawiają, że DeGeneres wygląda i brzmi perfekcyjnie. Wielu pracowników prezenterki było przy niej, odkąd pilot jej programu pojawił się w telewizji siedemnaście lat temu.
Jeśli więc komuś w tej branży zależy na tym, żeby nie komplikować sobie szczególnie życia zawodowego, musi dbać o przyjazne i pełne szacunku relacje ze współpracownikami. A kiedy oszukuje, musi zdawać sobie sprawę z tego, że oszukuje swoich bliskich.
Jednak w pewnym momencie relacjonujący kryzys dziennikarze przestali mówić o problemach pracowniczych ekipy DeGeneres, a zaczęli krytykować jej charakter. Ujawniono, że za kulisami DeGeneres była chłodną, zdystansowaną szefową, do kontaktów z załogą oddelegowującą producentów, których zresztą szybko obwiniła za zaistniałe nadużycia:
– Jest mi naprawdę, naprawdę przykro z powodu tego, co się wydarzyło – miała powiedzieć członkom swojej ekipy w przygotowanym dla nich nagraniu, w którym oznajmiła, że oskarżeni o nadużycia producenci zostaną zwolnieni. – Pozwoliłam wszystkiemu działać jak dobrze naoliwionej maszynie i dopiero teraz zorientowałam się, że to nie maszyna… To ludzie – mówiła.
czytaj także
Producenci, prawdopodobnie starając się zachować swoje posady, skontaktowali się z prasą i wzięli na siebie całą winę. We wspólnym oświadczeniu dla BuzzFeed trzej producenci wykonawczy oświadczyli: „Jesteśmy załamani i jest nam bardzo przykro z powodu negatywnych doświadczeń naszych pracowników. […] Chcielibyśmy zaznaczyć, że odpowiedzialność za codzienne funkcjonowanie programu spoczywa na nas. Podchodzimy do tego bardzo poważnie i dociera do nas, jak zapewne do wielu osób na świecie obecnie, że powinniśmy radzić sobie z tym lepiej, mamy zamiar radzić sobie z tym lepiej i będziemy sobie z tym lepiej radzić”.
Mimo to poleciały głowy. Trójka najważniejszych producentów – Ed Glavin, Kevin Leman i Jonathan Norman – „rozstała się z programem”, co było następstwem wewnętrznego śledztwa w Warner Media. Wszyscy zostali oskarżeni o przemoc na tle seksualnym, przy czym Leman i Norman nie przyznali się do zarzucanych im czynów, a Glavin w żaden sposób nie skomentował tego na łamach prasy.
Rasizm, molestowanie, Ellen ma kłopoty
Pomiędzy licznymi zarzutami związanymi z nieprzyjazną atmosferą na planie The Ellen DeGeneres Show pojawiały się poważne oskarżenia, między innymi o rasizm i molestowanie seksualne. Magazyny poświęcone branży rozrywkowej zaczęły przedstawiać kolejne materiały obciążające DeGeneres. Szkody wizerunkowe wydawały się olbrzymie.
Symptomatyczne jest jednak, że w tych licznych świadectwach zanikać zaczęła kwestia pierwotnego konfliktu pracowniczego. Trzy miesiące po opisującym warunki zatrudnienia materiale Variety w „Us Magazine” ukazał się artykuł zatytułowany Afera w programie Ellen DeGeneres: wszystko, co powinniście wiedzieć, według którego cały skandal rozpoczął się dopiero 16 lipca. Tekst miał za zadanie kompleksowo opisać wszystkie wątki sprawy, jednak jego autorka za „pierwsze zarzuty” uznała te opublikowane przez BuzzFeed, czyli kiedy, jak napisała: „Jedenaścioro pracowników – dziesięciu byłych i jeden obecny – przyznało, że doświadczyło na planie programu DeGeneres rasizmu i zastraszania”.
Kowalczyk: Role i władza podzielone są przeważnie po staremu
czytaj także
Jednym z niewielu pism, które poświęciły uwagę warunkom płacy i zatrudnienia w programie, był brytyjski „Independent”, w którym pojawiło się szczegółowe sprawozdanie ze skandalicznego zachowania DeGeneres wobec pracowników, jak również cytaty z jej obraźliwych i pozbawionych wrażliwości komentarzy, wygłoszonych za pośrednictwem serwisu YouTube – prezenterka porównywała w nich swoje zamknięcie w przypominającym pałac kalifornijskim domu do pobytu w więzieniu.
„New Yorker” lapidarnie odniósł się do kwestii sporu pracowniczego, pisząc o tym, jak każdy kolejny skandal dotyczący DeGeneres przysłaniał poprzednie, przy czym największe zainteresowanie wzbudzały zarzuty o molestowanie seksualne. Wszystkie one zaczęły tracić wyrazistość po fali oświadczeń sławnych osób broniących prezenterki i opowiadających o uprzejmości i szacunku, z jakimi ich traktowała, a także jej działalności charytatywnej.
Nie wszyscy jednak spośród znanych komentatorów bronili Ellen. Niektórzy potwierdzali pogłoski o jej „złośliwych skłonnościach” – jak określiła to komiczka Kathy Griffin – ujawniających się szczególnie wtedy, kiedy kamera była wyłączona (Brad Garrett, Lea Thompson). Część dziennikarzy zajmujących się branżą rozrywkową zauważyła zaś, że laurki wystawiane Ellen przez sławnych ludzi mają się nijak do oskarżeń o to, że nie obchodziły jej losy nieznanych publiczności pracowników.
Ostatnio narracja dominująca zdaje się zmierzać w kierunku dobrze znanym wszystkim obserwatorom tego typu konfliktów opisywanych przez dziennikarstwo rozrywkowe: czas na litanię pobożnych życzeń, wyrozumiałość i wsparcie w postanowieniach poprawy. Czyli gwiazda wpadła w tarapaty i należy się jej współczucie.
23 sierpnia w piśmie „Atlantic” ukazał się tekst z wyrazami troski o dalsze losy DeGeneres i nadziei, że uda jej się podźwignąć po tym bolesnym upadku. Jej rażące zachowania wyjaśnione zostały walką, jaką musiała nieustannie toczyć z homofobią i mizoginią:
„Być może z czasem DeGeneres uda się pogodzić ze wszystkimi, których skrzywdziła, oraz szczerze się wytłumaczyć. Być może jej program zacznie funkcjonować na nowych zasadach (pracownicy usłyszeli już, że będą mieli więcej wolnego). Może znajdzie ona jakiś nowy sposób na wykorzystanie swojego talentu, tym razem taki, który pozwoli jej w pełni wyrażać siebie bez krzywdzenia przy tym innych. Jasne jest jednak, że DeGeneres była zmuszona do stworzenia wizerunku osoby niezwykle, a wręcz przesadnie radosnej, by osiągnąć swoją pozycję. Podczas długiej kariery wkładała mnóstwo wysiłku w podtrzymywanie tej kreacji, żeby tylko przechytrzyć bigotów, gotowych z zasady uznać ją za potwora. Historia Hollywood dowodzi, że żadna grupa nie ma monopolu na nieetyczne zachowania. Teraz jednak, niestety, pojawia się prawdopodobieństwo, że jedna z najbardziej pozytywnych i zabawnych ikon popkultury, tracąc wypracowaną na użytek widzów tożsamość, dała swoim przeciwnikom dokładnie to, czego chcieli”.
Dlaczego to właśnie przemysł filmowy i telewizyjny znalazł się w centrum akcji #metoo?
czytaj także
Pomijanie pierwotnego konfliktu z pracownikami wśród zarzutów wobec DeGeneres jest jednak symptomatyczne – to doskonały przykład wymazywania kwestii nadużyć wobec pracowników z amerykańskiego dyskursu publicznego. Nie oznacza to wcale, że oskarżenia o rasizm i molestowanie seksualne nie są poważne. Jednak antypracownicze praktyki są równie istotne. Pozbawianie ludzi wynagrodzeń i poczucia bezpieczeństwa, podkopywanie działalności związków zawodowych tylko po to, by oszczędzić na zatrudnieniu, wreszcie bagatelizowanie lub ignorowanie problemów pracowniczych − zasługuje na krytykę.
Pochylanie się nad nieszczęściami Ellen DeGeneres, starającej się odzyskać swój utracony wizerunek, tylko ją osłania. To oczywiście znana taktyka dziennikarzy z branży rozrywkowej, wciąż jednak wymagająca zdemaskowania.
**
Eileen Jones jest krytyczką filmową i prowadzącą podcast Filmsuck.
Tekst ukazał się na stronie magazynu Jacobin. Z angielskiego przełożyła Dominika Kotuła.