To, że w oczach wielu ludzi ten zwykły szeregowiec nie jest oczywistym kandydatem na herosa, wynika z jeszcze jednego powodu – jest gejem.
Amerykańscy studenci uczą się o nieposłuszeństwie obywatelskim na przykładach Henry’ego Davida Thoreau czy Rosy Parks. Czy możemy sobie wyobrazić, że w przyszłości do tego grona dołączy Bradley Manning?
David Carr pisze w „New York Times” o whistleblowerach jako współczesnych „informacyjnych kowbojach”, którzy występują w pojedynkę przeciwko znacznie silniejszemu przeciwnikowi. Carr widzi w nich „kwintesencję amerykańskości”. Ale nawet on ma wątpliwości. „Póki co szeregowemu Manningowi, jak Edwardowi Snowdenowi, grozi wyrok i żyje w pustce między bohaterem a zdrajcą” – pisze Carr i oddaje głos tym, którzy mają whistleblowerów za żądnych sławy tchórzy. A chętnych do potępienia Manninga naprawdę nie brakuje – nie tylko z powodu samego wycieku.
Być może dlatego, że Manning to bohater nietypowy. W chwili aresztowania miał 22 lata i był tylko szeregowym żołnierzem US Army. Powody stojące za decyzją o ujawnieniu tajnych dokumentów WikiLeaks, w tym słynnego nagrania Collateral Murder, wyjaśnił w osobistym i emocjonalnym oświadczeniu: „Zależało mi, żeby Amerykanie zrozumieli, że nie wszyscy w Iraku i Afganistanie są celami, które trzeba unieszkodliwić. Że ludzie ci z trudem usiłują przeżyć w przygniatającym środowisku, które nazywamy «asymetrycznymi działaniami wojennymi». Reakcja mediów i opinii publicznej na to nagranie dodała mi otuchy. Okazało się, że inni byli wzburzeni tak samo jak ja, a może nawet bardziej”.
W tym oświadczeniu przedstawionym sądowi w Fort Meade, gdzie toczy się proces, mało jest wzniosłych haseł, tych wszystkich amerykańskich ideałów wolności i sprawiedliwości. Jest za to sporo o przerażeniu, jakie w Manningu wzbudziło zachowanie żołnierzy, i o wzburzeniu, jakie wywołały w nim próby tuszowania sprawy zabójstwa cywilów. Może dlatego Manning nie pasuje do wzorca „kowboja”, tak jak go przedstawia Carr.
Na obronie Manninga nie zależy demokratom, bo to ich administracja prowadzi wojnę, której okrucieństwa i absurd obnaża między innymi wyciek Collateral Murder. Wsparcie dla szeregowca z oczywistych powodów nie mieści się także w interesie republikanów, dla których bezpieczeństwo Ameryki to priorytet. Ale to, że w oczach wielu ludzi Bradley nie jest oczywistym kandydatem na herosa, wynika z jeszcze jednego powodu – jest gejem.
Kwestia ta mocno dzieli amerykańską opinię publiczną. Komentarze nazywające go zdrajcą ukazują się nie tylko w konserwatywnych mediach, ale także w popularnej prasie gejowskiej. Na łamach magazynu „Out” możemy na przykład przeczytać: „Manning nie jest żadnym gejowskim bohaterem” i „powinniśmy się domagać najsurowszego wymiaru kary za jego zdradę”. Autor tekstu dodaje, że „geje od wieków służyli w armii w wyróżniający się i honorowy sposób” i, w przeciwieństwie do Manninga, „nie rozwiązywali swoich emocjonalnych problemów przez (…) intencjonalne szkodzenie interesowi Stanów Zjednoczonych”.
Temat orientacji seksualnej Manninga pojawił się także w polskich mediach. Poruszył go w swoim komentarzu w „Gazecie Wyborczej” Mariusz Zawadzki – idąc o krok dalej niż „Out”. „Miał problemy z tożsamością płciową, czasami przebierał się w sukienki i myślał nad operacją zmiany płci. Nawet w dobie pełnej tolerancji dla mniejszości seksualnych wydaje się zaskakujące, że młodzieniec o tak skomplikowanej psychice miał dostęp do ściśle tajnych raportów największego mocarstwa” – pisze Zawadzki o Manningu. A gdyby sugestia, że to „problematyczna tożsamość płciowa” Manninga była przyczyną jego zachowania, komuś nie wystarczała, Zawadzki dodaje do listy zarzutów jeszcze „wyobcowanie i częste depresje”.
Tego rodzaju retoryka spycha polityczny wymiar sprawy Manninga na margines – wyciek dokumentów, które wstrząsnęły międzynarodową opinią publiczną, okazuje się prywatnym dramatem niestabilnego emocjonalnie młodzieńca, a czytelnikom pozostaje się tylko zadumać, co mu strzeliło do głowy.
Zawadzki zrównuje też wprost kłopoty Manninga wynikające z dyskryminacji czy poczucia zagrożenia przemocą za względu na orientację z problemami psychicznymi. Taka konstrukcja jest nie tylko homofobiczna – uniemożliwia też jakąkolwiek sensowną dyskusję o motywach Manninga. Bo czy możemy sobie wyobrazić amerykańskich bohaterów w towarzystwie wariata?
Czytaj także:
Bradley Manning, Reakcja opinii publicznej dodała mi otuchy
Marek Jedliński, Szpiedzy tacy jak my