System żywnościowy jest niesprawny – na świecie ponad połowa żywności trafia do śmietników.
W styczniu 2013 roku ukazał się alarmujący raport brytyjskiego Instytutu Inżynierii Mechanicznej (niezależnego organu reprezentującego inżynierów ze 139 krajów), z którego wynika, że od 30 do 50 proc. żywności produkowanej na świecie marnuje się, czyli ląduje na śmietnikach zamiast trafiać do żołądków.
Zgodnie z raportem na świecie produkuje się ponad 4 miliardy ton żywności rocznie, z czego wyrzuca się od 1,2 do 2 miliardów ton. Potwierdza to ustalenia z 2011 roku Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa, która ogłosiła wówczas, że co roku na śmietniki trafia 1,3 miliarda ton jedzenia.
Reprezentanci Instytutu Inżynierii Mechanicznej, podobnie jak przedstawiciele FAO, twierdzą, że przyczyny, dla których wyrzuca się aż tyle żywności, różnią się zależnie od położenia geograficznego danego obszaru. W krajach najmniej rozwiniętych najwięcej produktów spożywczych marnuje się w gospodarstwach rolnych i na lokalnych rynkach ze względu na mało efektywne metody zbierania plonów, problemy z infrastrukturą i transportem na poziomie regionalnym oraz w związku z nieodpowiednim przechowywaniem. Z kolei w państwach o gospodarce przejściowej, takich jak te położone w Europie Środkowej i Wschodniej, największe straty wiążą się z nieadekwatną – w stosunku do wydłużających się łańcuchów dostaw – infrastrukturą na poziomie regionalnym lub krajowym. W państwach rozwiniętych sporo żywności marnują konsumenci, którzy wyrzucają zakupione produkty, ale nawet w tych częściach świata większość strat generowanych jest jeszcze zanim jedzenie trafi do lodówek.
Nie zmienia to faktu, że ilość żywności marnowanej przez konsumentów jest zatrważająca – w krajach takich jak Wielka Brytania wyrzuca się prawie połowę produktów spożywczych. Wskaźniki mogą osiągać tak wysokie wartości tylko w zamożnych państwach, gdzie wydatki na jedzenie stanowią niewielką część domowego budżetu. Winne są przede wszystkim supermarkety zachęcające klientów w swoich promocjach („dwa w cenie jednego”) zachęcają ludzi do kupna nadmiaru żywności. Dodatkowo, wielkie sieci oznaczają produkty bardzo zachowawczymi datami przydatności do spożycia, które konsumenci traktują zbyt poważnie.
Pułapka technologicznych rozwiązań
Nikogo zapewne nie dziwi, że autorzy raportu – inżynierowie – proponują głównie techniczne rozwiązania problemu. Ich zdaniem w celu zmniejszenia strat należy wprowadzić zmiany w trybie pracy w gospodarstwach rolnych oraz poprawić jakość i zwiększyć dostępność infrastruktury. Mówiąc o potrzebie poprawy efektywności dzisiejszego systemu żywnościowego, wspominają też o licznych, poczynionych przez nich samych, założeniach dotyczących przyszłości rolnictwa i handlu produktami spożywczymi. Założenia te wiążą się na przykład z liczebnością populacji świata i wskaźnikiem ilości mięsa w diecie. Wiele z nich pozostaje niejasna.
Po pierwsze, zakłada się w raporcie, że długie łańcuchy dostaw będą funkcjonować również w społeczeństwach postindustrialnych oraz że, z czasem, staną się normą na całym świecie. Zgodnie z takim schematem, wielkie, wyspecjalizowane fabryki żywności transportują swoje produkty na ogromne odległości do zakładów przetwórstwa i dystrybutorów. Taki tryb transportu oraz wymagania związane z mechanizacją procesów wymuszają standaryzację, a dążące do powiększania opakowań supermarkety zachęcają do kupowania coraz większych ilości jedzenia.
Efektywność każdego z tych etapów można zwiększyć, wykorzystując bardziej zaawansowane maszyny, lepszą technologię chłodzenia i szybsze pojazdy dostawcze. Ale czy to sprawi, że będziemy marnować mniej jedzenia? Dane opracowane przez FAO wskazują na co innego. W Europie i Ameryce Płn. wskaźnik marnotrawstwa żywności per capita jest prawie dwukrotnie wyższy niż w południowej Azji czy Afryce (przeciętny mieszkaniec Ameryki Płn. wyrzuca ok. 300 kg jedzenia rocznie, podczas gdy przeciętny mieszkaniec Afryki subsaharyjskiej – 150 kg).
Autorzy raportu słusznie wskazują wielkie sklepy jako głównych winowajców wysokiego poziomu marnotrawstwa na północy. W samej Wielkiej Brytanii około 30 proc. plonów pozostaje na polach w związku ze standardami narzuconymi na rolników przez supermarkety. Jeśli np. cukinia nie spełnia wymogów sklepowych (kolor, rozmiar, kształt) nie jest zbierana i gnije na polu. Rolnicy nie mogą właściwie podejmować innych decyzji, gdyż supermarkety mają największy udział w rynku. W USA 8 największych sieci sklepów kontroluje połowę rynku warzyw (w latach 90. było to 25 proc.) Supermarkety przyczyniają się też w dużym stopniu do marnowania jedzenia przez konsumentów znajdujących się na końcu tego systemowego łańcucha. Zaniedbywanie znaczenia tych dominujących na rynku żywności graczy zmniejsza wiarygodność proponowanych rozwiązań.
Jednym z założeń raportu jest uznanie skończonego charakteru zasobów na świecie. W rolnictwie zużywa się bardzo dużo wody oraz na ogromną skalę korzysta się z przyczyniających się do ocieplenia klimatu paliw kopalnych. Ponadto pola uprawne zajmują znaczny procent powierzchni planety, zagrażając naturalnym ekosystemom.
Autorzy zapominają jednak o tym, że gałęzie rolnictwa różnią się miedzy sobą pod względem skali wpływu na środowisko. Niewielkie, bardziej ekologiczne, w mniejszym stopniu zmechanizowane gospodarstwa, gdzie uprawia się różne gatunkim, wypadają na tle przemysłu rolniczego stosunkowo najlepiej. Autorzy zaniedbują ten fakt i próbując uporać się z kwestią marnowania jedzenia, stają w końcu po stronie zmechanizowanego i kapitałochłonnego rolnictwa intensywnego, które należy do źródeł problemu.
Potrzebna jest zmiana systemowa
Choć autorzy wydają się otwarci na propozycje zmian w światowym systemie żywnościowym, w raporcie nie wspominają o tej kwestii. Pytanie tylko, czy opracowane przez nich technologiczne rozwiązania nie będą dodatkowo przyczyniać się do napędzania wadliwego systemu, który generuje tak duże straty?
I czy istnieje jakaś alternatywa?
Należałoby raczej postawić na przeniesienie środka ciężkości systemu żywnościowego na mniejsze gospodarstwa oraz na obniżenie poziomu industrializacji. Krótsze łańcuchy dostaw pozwoliłyby na ograniczenie ilości produktów przechowywanych w magazynach i zredukowanie infrastruktury transportowej, które to czynniki przedstawia się w raporcie jako główne przyczyny marnowania jedzenia.
Jednak sugestie powrotu do mniejszych, regionalnych gospodarstw od zawsze spotykają się z niechęcią. Wiąże się ona z obawą, że taki tryb produkcji nie zaspokoiłby potrzeb rosnącej populacji świata. Przekonanie, że produkcja żywności na masową skalę i istnienie światowych rynków produktów spożywczych to najbardziej efektywne metody karmienia ludności świata są zakorzenione w naszej świadomości tak głęboko, że ze względu na nie godzimy się na dewastację środowiska, ponoszenie ogromnych społecznych kosztów związanych z wypychaniem z rynku rolników działających na małą skalę i na kiepską jakość jedzenia.
Tymczasem istnieje szereg dowodów na to, że niezwykła efektywność przemysłu spożywczego i światowych rynków żywnościowych jest mitem.
Uznany przez rządy wielu państw (poza m.in. USA, Kanadą i Australią) raport sporządzony w 2009 roku przez grupę naukowców z różnych krajów działających w ramach Programu oceny wpływu nauki i technologii rolniczych na rozwój (IAASTD) wykazał, że zrównoważone rolnictwo zorientowane na małe gospodarstwa to najlepszy sposób radzenia sobie z wyzwaniami powstającymi w kontekście produkcji żywności i troski o środowisko.
Międzynarodowe stowarzyszenie La Via Campesina, zrzeszające ponad 20 mln rolników, również opublikowało raport, z którego wynika, że rolnictwo na małą skalę karmi populację świata bardziej efektywnie niż rolnictwo przemysłowe.
Amerykański ośrodek Rodale Institute pokazał, że w ciągu ostatnich trzydziestu lat organiczne uprawy kukurydzy i soi na terenie USA przyniosły takie same (a w czasie suszy nawet wyższe) plony jak uprawy konwencjonalne.
Być może alarmujące statystyki związane z marnowaniem produktów spożywczych zachęcą nas wreszcie do przemyślenia założeń stojących za światowym systemem żywnościowym.
przełożyła Dominika Dymińska