Główny bohater filmu Brat 2 na swoje pytanie: „W czym tkwi siła?” odpowiada: „W prawdzie”. A prawda, jak wiadomo, potrzebuje słów. Rosyjska władza boi się słowa i czuje, że właśnie z powodu słów może się zwyczajnie rozsypać. Druga część korespondencji Wasyla Czerepanyna z Moskwy.
Happy New Fear!
29–31 grudnia 2011
Tuż przed Nowym Rokiem w Moskwie odbyły się dwa opozycyjne protesty. Pierwszym z nich była akcja z 29 grudnia solidaryzująca się z liderem Lewego Frontu Siergiejem Udalcowem, aresztowanym po grudniowych wiecach. Drugi protest to odbywające się już od ponad dwóch lat w każdy 31 dzień miesiąca spotkanie obywatelskiego ruchu w obronie swobody zebrań w Rosji, czyli „Strategia 31”. Oba protesty odbywały się po wielkich grudniowych wystąpieniach, dlatego oczekiwano, że władza nie poświęci im zbyt wiele uwagi i obejdzie się bez zatrzymań. Z tego powodu akcja w obronie Udalcowa na placu Puszkina, na którą przyszło pięćset osób, miała formę „spotkania z posłami”. Gdy ludzie zaczynali skandować „Uwolnić więźniów politycznych!” lub inne polityczne hasła, policja głośno upominała, że takie działanie jest nielegalne oraz że to tylko spotkanie z posłami. Część uczestników sama próbowała powstrzymywać skandujących, żeby „nie prowokować policji”, czasami bezskutecznie.
31 grudnia policja już przy samym wyjściu z metra zwracała się do potencjalnych uczestników protestu z „usilną prośbą o niegromadzenie się i nieprzeszkadzanie innym obywatelom w przechodzeniu”. Cały plac Triumfalny, gdzie miał się odbyć wiec, przekopano i zastawiono płotami, budkami, autobusami, samochodami ciężarowymi i policyjnymi, jakby miało tu dojść do państwowego przewrotu. Przypominało to, choć w trochę mniejszej skali, sytuację z placu Niepodległości w Kijowie, gdy w czasie akcji „Ukraina bez Kuczmy” w latach 2001–2002 władze miejskie „nagle” zaczęły przebudowę centralnego placu miasta, obawiając się eskalacji opozycyjnych działań. Tutaj logika jest taka sama: nie ma miejsca – nie ma protestu.
O „Strategii 31” mówi się teraz, że była odpowiednia i skuteczna, gdy nie było masowych akcji i miała ożywić ducha protestu – dzisiaj, po wielkich wiecach, już nie jest tak potrzebna. Ale ta inicjatywa nie przestaje być ważna właśnie dlatego, że metodycznie i uparcie zmusza władzę do pokazywania jej przemocowego oblicza.
31 grudnia wskutek stałej presji policji akcja była bardzo dynamiczna. Protestujący – 150–200 osób – nie mogli stać w jednym miejscu, robiąc tradycyjny wiec. OMON (Oddziały Milicji Specjalnego Przeznaczenia – przyp. P.H.) wciąż napierał z różnych stron. W rezultacie protest odbywał się w biegu, okrążając plac cztery razy.
Na Ukrainie milicja zostawiłaby tych ludzi w spokoju, przedstawiając w ten sposób protest jako dość żałosne widowisko. Tu zaś policja swoimi działaniami sama podbija stawkę, czyniąc ważnym coś, co w innych okolicznościach przeszłoby niezauważone. 31 grudnia aresztowano prawie połowę protestujących – dosłownie każdego, kto coś powiedział, krzyknął, chciał rozdać ulotki, szedł z jakimś opozycyjnym plakatem lub symbolem. Nie tylko za polityczne hasła, ale i za okrzyki „Wolność dla policji!” lub „Chcemy do więzienia!”. Wszystko przypominało jakiś teatr absurdu. Z jednej strony policjanci kierowali się cyniczną samowolą – wybór, kogo aresztować, zależał od zachcianki dowódcy – a z drugiej mówili o świętym spokoju i przypominali o noworocznym święcie, że pora już się rozejść i nakrywać do stołu.
Akcje te bardzo wyraźnie pokazują, że brak swobody, jeśli chodzi o polityczne wypowiedzi, to jeden z kluczowych problemów współczesnej rosyjskiej sfery publicznej. Dopóki milczysz – nikt cię nie rusza, jak tylko zabierzesz głos – od razu zajmuje się tobą policja. To głos jest prawdziwym początkiem polityki, to właśnie on określa człowieka jako zwierzę polityczne. Rosyjską sytuację świetnie opisuje uwaga Slavoja Żiżka: „Nie działaj, tylko mów!” – słowo w Rosji to już poważne działanie. Główny bohater filmu Aleksieja Bałabanowa „Brat 2” (2000) Daniła Bagrow na swoje pytanie: „W czym tkwi siła?”, sam odpowiada: „W prawdzie”. A prawda, jak wiadomo, potrzebuje słów. Władza boi się słowa i czuje, że właśnie z powodu słów może się zwyczajnie rozsypać.