W sobotę, 1 grudnia, Enrique Peña Nieto zaprzysiężony został na urząd prezydenta Meksyku. Inauguracji towarzyszyły niepokoje społeczne.
Niepokoje te są kontynuacją protestów, które trwają niemal bez ustanku od ostatniej kampanii wyborczej, czyli od wiosny 2012.
11 maja, podczas wiecu na Uniwersytecie Iberoamerykańskim, grupa studentów zaatakowała Peña Nieto, przypominając mu brutalne użycie sił porządkowych do stłumienia protestu mieszkańców miejscowości San Salvador Atenco w roku 2006, gdy pełnił on urząd gubernatora stanu Meksyk. Sympatyzujące z kandydatem Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej media potraktowały incydent jako prowokację konkurentów polityka do stanowiska głowy państwa, podając w wątpliwość uczelniany rodowód uczestników zdarzenia. W odpowiedzi 131 studentów biorących udział w wiecu umieściło w serwisie YouTube film, na którym pokazują swoje legitymacje studenckie. W geście solidarności z protestującą młodzieżą akademicką, w mediach społecznościowych pojawiło się hasło „Yo Soy 132” – „Jestem 132”, które szybko stało się określeniem meksykańskiego ruchu obywatelskiego nieposłuszeństwa przeciw patologiom życia politycznego. W kolejnych miesiącach ruch zainicjował liczne kampanie społeczne oraz protesty, które osiągnęły apogeum na początku lipca, gdy Peña Nieto zwyciężył w wyborach prezydenckich. Wielotysięczne demonstracje odbyły się wówczas w największych miastach kraju (m.in. w stolicy, w Tijuanie, Guadalajarze i w Puebla).
Zwycięstwo kandydata Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej sprawia, że historia niepodległego Meksyku zatacza koło. Partia rządziła krajem przez 71 lat. Wyniesiona do władzy w roku 1929 w następstwie niemal dekady niepokojów i konfliktów społecznych po zakończeniu rewolucji meksykańskiej w roku 1920, odsunięta została od rządzenia dopiero na przełomie XX i XXI w. w wyniku pierwszych w pełni demokratycznych wyborów prezydenckich. Przez ten okres Meksyk był rodzajem miękkiej socjalistycznej dyktatury. W kraju odbywały się wybory, lecz prawna konstrukcja ordynacji i powiązania instytucjonalne PRI z podległymi jej de facto związkami zawodowymi, organizacjami społecznymi i siecią lokalnych urzędów, praktycznie uniemożliwiały wybór kandydatów spoza tej partii. W razie niebezpieczeństwa utraty władzy PRI nie powstrzymywała się przed stosowaniem fałszerstw wyborczych, stąd podejrzenia (do tej pory wciąż niepotwierdzone), że i tegoroczne zwycięstwo kandydata PRI odbyło się niezgodnie ze standardami demokratycznymi.
Protesty studenckie roku 1968, kształtowanie się ruchu dysydenckiego i dojście do władzy w Partii pokolenia prorynkowych technokratów w latach 70., doprowadziły do sukcesywnej reformy prawa wyborczego, która pozwoliła ukształtować się instytucjonalnym zrębom dwóch partii opozycyjnych – Partii Akcji Narodowej (PAN) oraz lewicowej Partii Demokratycznej Rewolucji (PRD) – i zakończyła polityczny monopol PRI wraz ze zwycięstwem Vicente Foksa w roku 2000 – kandydata narodowców, którzy rządzili Meksykiem przez dwie kadencje prezydenckie (do tegorocznych wyborów).
Rządy Foksa i jego następcy oraz partyjnego kolegi Felipe Calderóna wbrew oczekiwaniom nie przyniosły poprawy sytuacji. Paraliż polityczny związany z dominacją „instytucjonalnych rewolucjonistów” w Kongresie, rosnącym w siłę ruchem Zapatystów, którzy w roku 1994 zainicjowali powstanie chłopskie w stanie Chiapas i od tamtej pory zdobywają coraz szersze poparcie wśród ubogich warstw społecznych. Agresywnie prorynkowa polityka gospodarcza kreowana pod okiem Stanów Zjednoczonych, rosnące bezrobocie skutkujące masową emigracją i wojna z kartelami narkotykowymi rozpętana przez Calderóna (pochłaniająca dziesiątki tysięcy ofiar rocznie oraz dzieląca de facto kraj na regiony rządzone przez władze polityczne i te pod kontrolą gangów) sprawiły, że sytuacja w Meksyku drastycznie się pogorszyła, spadł poziom życia i bezpieczeństwa mieszkańców.
Dlatego m.in. do władzy powróciła Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna. Powód drugi wiąże się ze wsparciem dla kandydata PRI ze strony czołowych meksykańskich biznesmenów, którzy zawdzięczają swoje fortuny prywatyzacji majątku narodowego Meksyku w czasach rządów poprzednich głów państwa wywodzących się z Partii – Carlosa Salinasa de Gortari (1988–1994) oraz Ernesto Zedillo (1994–2000). W rękach tych biznesmenów znajdują się dwie najbardziej wpływowe stacje telewizyjne – Televisa i TV Azteca. Otwarcie faworyzowały one Peña Nieto w wyścigu o fotel prezydenta kraju. Powód trzeci, ściśle związany z poprzednim, to skutek demokracji medialnej. Peña Nieto – młody, znakomicie prezentujący się światowiec – podbił serca wyborców kierujących się motywacjami wizerunkowymi.
Dlaczego jego kandydatura nie wróży zdaniem sporej części społeczeństwa poprawy sytuacji? Gdy pytałem o to Meksykanów podczas październikowego pobytu w tym kraju, odpowiadali, że podstawowy problem z nowym prezydentem polega na tym, że jest on tylko marionetką, sterowaną przez baronów PRI powiązanych z meksykańskimi miliarderami. Prawdopodobieństwo, że będzie on w stanie zmienić kurs polityki Meksyku, poprawić sytuację ekonomiczną obywateli i podnieść poziom ich bezpieczeństwa, jest bliskie zeru. Co gorsza, sytuacji tej przypuszczalnie nie byłby w stanie poprawić żaden reprezentant aktualnie dominującej elity Meksyku, kraju znajdującego się w pułapce uzależnienia gospodarczego od Stanów Zjednoczonych, uzależnienia od karteli narkotykowych pod względem bezpieczeństwa i od geopolitycznego usytuowania pod względem prowadzonej polityki międzynarodowej. Trwające od maja protesty są więc wymierzone przeciwko Enrique Peña Nieto w takim samym stopniu, jak przeciwko Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej, innym partiom w meksykańskim Kongresie i ogólnej atrofii, w jakiej znalazła się cała klasa polityczna kraju. Atrofia ta skutkuje rozszerzaniem się obszarów ubóstwa, zanikiem poczucia bezpieczeństwa i możliwości rozwoju, wreszcie – kurczeniem się zasobów demokratycznych wartości. W związku z tym wszyscy powinniśmy być 132.
Zdjęcia Rodrigo Jardóna z demonstracji 1 grudnia 2012
Kampania Ruchu YoSoy132 na rzecz uwolnienia aresztowanych podczas protestów w Meksyku