Czy politycy mają prawo wpływać na wybory konsumentów? I jak będą w stanie ocenić to, czego inni ludzie pragną dla siebie samych? Karolina Safarzyńska wyjaśnia Nobla w dziedzinie ekonomii dla Richarda Thalera.
Nagroda Nobla dla Richarda Thalera za wkład w rozwój ekonomii behawioralnej nie jest wielką niespodzianką. Już kilka lat temu mówiono o przewrocie behawioralnym, jaki dokonuje się w naukach ekonomicznych, a obecnie ekonomia behawioralna staje się częścią teorii głównego nurtu, wpływając również na sferę polityki publicznej.
Przywódcy państw (np. były Barack Obama czy David Cameron) zaczęli zatrudniać ekonomistów behawioralnych jako swych doradców, skuszeni prostotą i skutecznością behawioralnych rozwiązań.
Biorąc pod uwagę, że Nobla najczęściej dostają ekonomiści neoklasyczni, nagroda dla ekonomisty behawioralnego za „badania nad wpływem ograniczonej racjonalności, preferencji społecznych i braku samokontroli na indywidualne decyzje i rynek” ma ogromne znaczenie, gdyż umacnia pozycje ekonomii behawioralnej w głównym nurcie.
Podkreślmy to – mimo dokonującej się rewolucji behawioralnej, model neoklasyczny wciąż dominuje w nauczaniu studentów ekonomii. Opiera się on na założeniach, że ludzie są racjonalni, że mają niezmienne w czasie preferencje, i maksymalizują swoje własne zyski, nie oglądając się na innych. Takie podejście wciąż jest aktualne pomimo tego, że wyniki eksperymentów z ekonomii behawioralnej zakwestionowały wszystkie fundamentalne założenia, na których teoria wyboru w ekonomii neoklasycznej się opiera i które powinny być spełnione, aby ekonomia neoklasyczna mogła ludzkie wybory przewidywać.
czytaj także
O ile jednak na zachodnich uczelniach ekonomia behawioralna jest przynajmniej wykładana jako przedmiot obowiązkowy, w Polsce nadal jest przedmiotem fakultatywnym, z którym nie każdy student ma okazję się zapoznać.
Niezbędnik behawiorysty
W dużym skrócie, ekonomia behawioralna zajmuje się błędami poznawczymi, które wpływają na decyzje ludzi i które mają znaczenie dla gospodarki. Wyniki jej badań pokazują, że nasze preferencje zmieniają się w zależności od kontekstu podejmowania decyzji. Pozwala to wpływać na wybory konsumentów za pomocą prostych rozwiązań. I tak usunięcie słodyczy z ekspozycji przy kasach, a ustawienie zamiast nich stoisk z owocami, miałoby wpływ na zwiększenie dobrobytu społecznego poprzez zmniejszenie sprzedaży słodyczy, które od lat uznajemy za „złe dobro”, podobnie jak papierosy czy alkohol. Ekonomiści nazywają to „architekturą wyboru”.
Dodatkowo, ekonomiści behawioralni odkryli, że przeszacowujemy małe prawdopodobieństwa i niedoszacowujemy prawdopodobieństw dużych. Przypisujemy znacznie większą wartość rzeczom, które możemy utracić niż rzeczom, które możemy zyskać. Mniejszą wartość przypisujemy też zdarzeniom, które mają zajść w odległej przyszłości, a hiperbolizujemy te same zdarzenia dziejące się dzisiaj. To powoduje z kolei, że niekonsekwentnie dyskontujemy przyszłe zyski, w zależności od tego, kiedy mają być one zrealizowane.
czytaj także
Lista podobnych błędów poznawczych jest długa. Ekonomia behawioralna stawia sobie za cel odpowiedź na dwa pytania: jeżeli nie zachowujemy się racjonalnie, to czy odchylenia od założeń o naszej racjonalności są duże? Czy są wystarczająco systematyczne i przewidywalne, aby stanowić podstawę nowych teorii ekonomicznych?
Mentalny budżet Thalera
Richard Thaler w latach 1987-1990, prowadził kolumnę w „Journal of Economic Perspectives”, w której dokumentował regularnie liczne dowody nieracjonalnych zachowań ludzkich. Wkład Thalera w teorię ekonomii jest przy tym bezsprzeczny: jego najczęściej cytowany artykuł pokazuje, jak nieracjonalność inwestorów może doprowadzić do nadmiernych wahań cen akcji.
Autor Misbehaving: The Making of Behavioral Economics gdzie indziej pokazywał z kolei, że nie tylko kwota, jaką konsument dysponuje wpływa na jego wybory, ale równie ważne jest to, skąd pieniądze pochodzą. Złotówka w kieszeni jest postrzegana inaczej niż złotówka zdeponowana w banku, a ta wygrana na loterii inaczej niż zarobiona ciężką pracą. Wydatki na przejazdy taksówką ewaluowane są wobec innego „mentalnego budżetu” niż wydatek na zakup samochodu, co wyjaśnia dlaczego tak wiele osób woli kupić samochód niż jeździć taksówkami, chociaż często ta druga opcja jest tańsza w długim okresie. W kontekście wydatków bieżących wydatek na taksówkę wydaje się ekstrawagancją, za to wydatek na samochód w kontekście wydatków długookresowych – konieczną inwestycją.
czytaj także
Razem z innym noblistą Danielem Kahnemanem, Thaler badał też istnienie „zjawiska posiadania”, według którego przeszacowujemy wartość rzeczy, które posiadamy, co ma znaczenie w procesach negocjacji.
Dlaczego to takie ważne?
W teorii ekonomii, polityka społeczna i gospodarcza mają na celu – w dużym uproszczeniu – zwiększanie zadowolenia konsumentów z wyborów konsumpcyjnych, a co za tym idzie, dobrobytu społecznego.
Jednak wybory ludzkie nie są optymalne. Nie umiemy ich optymalizować, więc w warunkach niepewności wolimy używać heurystyk, a mówiąc prościej – dróg na skróty. Robimy to zamiast „rozważyć”, co jest dla nas dobre, a co złe. Niektóre decyzje podejmujemy wręcz bez zastanowienia. A zatem – czy wybory, które napotykamy w rzeczywistym świecie, naprawdę generują dobrobyt społeczny?
O ile ekonomia neoklasyczna skupia się w tym kontekście na korygowaniu efektów zewnętrznych, czyli negatywnych skutków działań jednostek na innych ludzi lub środowisko, ekonomia behawioralna wprowadza nowe pojęcie do analizy polityki publicznej: efekty wewnętrzne. Opisują one zachowania, które kreują koszt w długim okresie, a który nie jest zazwyczaj brany pod uwagę w momencie podejmowania decyzji, np. podczas jedzenia słodyczy, palenia papierosów czy wydawania oszczędności przeznaczonych na emeryturę na bieżącą konsumpcję.
Fundamentalnym problemem staje się wówczas to, czy powinniśmy „naprawiać” efekty wewnętrzne tak, jak korygujemy efekty zewnętrzne?
Thaler w swoich pracach zmaga się właśnie z tym pytaniem. Jest on znany jako ekonomista nugdes, czyli interwencji, względnie zachęt behawioralnych. Wraz z Cassem Sunsteinem, współautorem książki Impuls. Jak podejmować właściwe decyzje dotyczące zdrowia dobrobytu i szczęścia, uważa się go za pioniera tzw. libertariańskiego paternalizmu.
Autorzy głoszą, że politycy mają prawo wpływać na wybory konsumentów – aby korygować popełnianie przez nich błędy poznawcze – ale tylko wówczas, kiedy konsumenci będą mogli sami ocenić, czy dana korekta poprawia ich dobrostan. Należy przy tym zostawić możliwość rezygnacji z wyboru zaproponowanej opcji („opting out”). Nie można zatem narzucać rozwiązań behawioralnych tak, jak się nakłada np. podatki. Sunstein podkreśla przy tym, że samo istnienie ludzkich błędów poznawczych nie może być uzasadnieniem dla paternalizmu, o ile ten nie stawia sobie na celu pomocy ludziom w osiągnięciu ich własnych celów.
czytaj także
Zauważono też, że ludzie często nie chcą dokonywać wyboru i poprzez wstrzymanie się od decyzji, automatycznie „zgadzają” się na opcję domyślną. Thaler i Sunstein przekonują, że skoro nie ma ucieczki od opcji domyślnej ani od kontekstu, w którym podejmowane są wybory, to w wielu przypadkach lepiej, aby społecznie korzystniejsza opcja była ustanowiona jako opcja domyśla niż opcja losowa. W ten sposób np. znacząco wzrosła liczba przeszczepów organów w krajach, w których zezwolono na dokonywanie przeszczepów pod warunkiem, że osoba zmarła nie wyraziła w tej sprawie sprzeciwu, w porównaniu do krajów, gdzie wolno dokonywać przeszczepów organów tylko tych osób, które za życia wyraziły na to pisemną zgodę.
To państwo to sztandarowy przykład ortodoksji wzrostu gospodarczego
czytaj także
Pojawia się tu jednak obawa: czy „zachęty” nie będą używane przez polityków do realizowania ich własnych celów? Jak zatem wybrać sprawiedliwie opcję domyślną? Thaler i Sunstein zaproponowali trzy alternatywne mechanizmy wyboru takich opcji: (1) tak jak wskazuje większość; (2) wybrać w taki sposób, dzięki któremu wybór byłby jak najbardziej przejrzysty; (3) wybrać tak, aby zminimalizować prawdopodobieństwo rezygnacji z opcji domyślnej. Wszystkie trzy możliwości budzą wiele kontrowersji i obawę, że paternalizm libertariański może okazać się niebezpiecznym narzędziem manipulacji ludźmi przez urzędników i polityków, którzy przecież także popełniają błędy poznawcze. Jeżeli politycy nie zawsze są świadomi własnych potrzeb, to jak mogą oceniać to, czego inni ludzie pragną dla siebie samych?
Konsensus w sprawie pożądanej społecznie „opcji domyślnej” wydaje się jeszcze trudniejszy do osiągnięcia w kraju pełnym tak ostrych podziałów politycznych, jak Polska. Gotowych rozwiązań ani recept dla dylematów politycznych nawet laureat Nagrody Nobla nie jest jednak w stanie udzielić.
czytaj także
**
Dr hab. Karolina Safarzyńska – pracuje na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW, gdzie uczy finansów i ekonomii behawioralnej. Naukowo zajmuje się badaniem procesów przemian w kierunku zrównoważonego rozwoju. Tytuł doktora uzyskała na Free University w Amsterdamie, odbyła wizyty badawcze w ośrodkach naukowych takich jak WU Vienna University of Economics and Business, Oxford INET, Santa Fe Institute oraz staże w ONZ, WTO, czy Banku Światowym. Jest autorką prac publikowanych w międzynarodowych czasopismach naukowych.