Stary Teatr w Krakowie ma być teraz głównie stary, a najmniej ma być teatrem.
Wtedy, gdy się wszyscy pytali: „Czy w Krakowie już jebło?” – wtedy nie. Ale rok później mamy Stary Teatr rozumiany dosłownie. Wyszły dziady z szafy i myślą, że straszą. Lepiej: myślą, że są seksi.
Przy czym w ogóle nie wiek jest tutaj problemem, tylko stan umysłu. Bo można mieć 70+ i być Krystianem Lupą, jak również mieć 70+ i być Janem Polewką (nowy dyrektor artystyczny Starego Teatru). Albo mieć czterdzieści parę jak Artur Grabowski, nowy kierownik literacki Starego, obczajcie jego stronkę, bo nie uwierzycie.
Do Narodowego Starego Teatru implementowano nowego dyrektora, Marka Mikosa, tak zszokowanego tym ziarnem, które mu się trafiło, że od maja do września nie zdążył ugadać żadnego artysty do roboty. Wakacje były! „Najwyraźniej do rozmów z reżyserami jest mu potrzebny gabinet, telefon nie wystarczy”, komentuje Joanna Targoń w „Gazecie Wyborczej”. Na pokładzie miał być choćby Żuk Opalski, najbardziej krakowska z krakowskich postaci, kultowy nauczyciel i taki sobie twórca – ale nie ma głupich! Mikos bardziej jego niż on Mikosa potrzebuje, zatem się Żuk wypiął.
A to ponoć dla niego Mikos wykolegował Michała Gieletę, polskiego reżysera na uchodźstwie, który już był w ogródku, już witał się z gąską. Gieleta był wymieniony w zwycięskiej aplikacji konkursowej jako jej współtwórca, był przy podpisywaniu ministerialnej nominacji Mikosa na dyrektora, na co są zdjęcia, ogólnie był, ale się zbył. Mikos ani trochę się nie przejął, że to z nim miał dyrektorować, i chciał dokleić innego – Żuka właśnie. Ale widać zaplątał się w tej spirali kombinacji. Dyrektorska koncepcja programowa wygląda jak próby u Garbaczewskiego: jest w wiecznym procesie. „Okazuje się, że dyrektorem jednej z lepszych scen w Polsce można zostać na podstawie listy sztuk, których nie ma się zamiaru wystawiać, i powołując się na doświadczenie osoby, z którą się nie chce współpracować” – to znów Joanna Targoń.
Sądząc po dorobku ewentualnych reżyserów, których niby dogadano, Mikos chce ze Starego zrobić teatr lalkowy, a może nawet uliczny. Kiedy się słucha kolejnych jego list przebojów, to jest zawsze „pierwsze słyszę”. Bez Google’a się nie da. Na zasadzie: Walny who? Słyszeliście takie nazwisko: Adam Walny? A że znani i zasłużeni z Gildii Polskich Reżyserek i Reżyserów nie chcą w Starym pracować? Trudno się dziwić, przecież przeciwko Mikosowi owa gildia powstała! Zostają przyjaciele, którzy ciekawe, czy dadzą się „poznać w biedzie”. Klata, jak pamiętam, sięgał nie tylko po ziomków, przynajmniej nie tylko swoich.
czytaj także
Nowy dyrektor może sobie grać dziecko we mgle albo nim być, nie wiem, nie znam się. Polewka miał chociaż na tyle poczucia obciachu, żeby po swoim spiczu na konferencji prasowej schować się i zwiać do kulisy. To było bardzo performatywne z jego strony, zrobił – na scenie! – to, co i tak mu radzimy: że może się schować. Jak podaje „Newsweek”, Dymna i Segda zabiły go wzrokiem. Wielkie aktorki słuchają jakiegoś nominata partyjnego, który im tłumaczy, jak się robi teatr, czujecie to?
Dobra zmiana w kulturze w ogóle na tym polega, żeby trzecią albo czwartą ligę zmienić urzędowo w pierwszą. Tylko że to tak nie działa. Trzecia liga przyjdzie z tobą! Z teatru o ogólnoeuropejskiej sile rażenia zrobi się teatr nawet nie ogólnopolski, nawet nie wojewódzki, tylko brak teatru, zamknięta grupa na fejsie. Na razie wygląda to tak, że „okej, Marek, przyjdę, ale jak coś, to się nie znamy”. To jest nędza dobrej zmiany, że nie ma jej kim robić. Jerzy Trela i Anna Polony mają Mikosa, mówiąc delikatnie, w nosie, a on chyba nie docenia solidarności środowiska aktorskiego. Wyspiański i Witkacy mu się nie postawią, albowiem nie żyją.
Dobra zmiana w kulturze w ogóle na tym polega, żeby trzecią albo czwartą ligę zmienić urzędowo w pierwszą.
Na kierownika literackiego wzięto Artura Grabowskiego, „naturę zmysłowo-kontemplacyjną, charakter melancholijno-choleryczny, logocentrycznego personalistę, zalety umysłu łacińskie, wady duszy słowiańskie; ochrzczonego w obrządku rzymskim, znak zodiaku Lew, numeryczna Ósemka, tarot wyznaczył mu kartę Śmierć”. Ja tego nie wymyśliłem, on sam tak napisał. Zastanawiałem się, czy mogę o nim legalnie powiedzieć, że jest grafomanem – w sumie grafomania to chyba nie przestępstwo? Chociaż jeśli się zastanowić, to na takim stanowisku chyba jednak tak. No to ja nic nie mówiłem!
Kraków ma obecnie szansę zostać małym małopolskim dziadowem, gdzie najlepszy artysta to martwy artysta – albo prawie martwy. „Powróćmy do tamtych lat”. Bowiem scena narodowa nie na tym przecież polega, żeby coś tam na niej tworzyć – służy do tego, żeby upamiętniać. Co jest najlepszą metodą, żeby samemu nie być pamiętanym. Mikos, choćby jakimś cudem utrzymał się u władzy, słabe ma szanse na przejście do historii – chyba że jako sprawca kompletnej destrukcji.
Paweł Miśkiewicz dobrze mu powiedział w telewizorze, że nie z konkursu jest się dyrektorem. Gabinet dostał, ale co dalej? Z kim on chce pracować? Nie jest Morawskim, sam nie zagra! Na razie sytuacja jest taka, żeby nie dać mu zamknąć kabiny pilota, gdy obniży lot, bo inaczej rozpieprzy teatr w drzazgi. Chciałoby się zapytać, kto go tam wpuścił, ale to wiadomo. 41 na 48 pasażerów jest przeciw takiemu pilotowaniu (list aktorów do ministra), więc tak jakby większość, ale to tym gorzej, skoro PiS broni mniejszości.
czytaj także
W tej chwili w Starym Teatrze kwitnie konfidenctwo fejsbukowe, posty nie płoną, posty się drukują i lądują w biurku. Bo w dzisiejszych czasach można wylecieć za szera. Tymczasem teatr ma się robić wbrew aktorom, wbrew reżyserom i wbrew publiczności. Ostatnio byłem po raz kolejny na Weselu Klaty Aktorzy grali bosko, ale ze sceny buchało rozpaczą. Oczywiście się nie dziwię. Na sali bardziej niż nadkomplet. Zastanawiam się tylko, kiedy Mikos ogłosi, że to on ma sukces frekwencyjny.
„shame on you / shame on you / i będą zmiany na niebie na ziemi i na narządach wewnętrznych i przyjdzie złość nasza / i zagniewanie nasze / i nasze ubóstwo / którym was obdzielimy / i cztery anioły które każdego z nas kładą do snu z ckliwą anielską cierpliwością / bo nie możemy już z tego znużenia spać / w końcu się wkurwią / i odlecą od naszej pościeli w waszą stronę / z wielkim postanowieniem naszej poprawy” (Paweł Demirski, Tęczowa trybuna 2012). Bo jak mówi moja Mama, Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy.