Wallraff nie odkrywa Ameryki, po prostu pokazuje, jak ona wygląda. Tyle że w Niemczech wzbudza to ogólnonarodową debatę. W Polsce wyzysk jest normą i mało kogo obchodzi. Równie dobrze można by napisać o tym, że deszcz pada. Z nowego wspaniałego świata recenzuje Jaś Kapela.
Z nowego wspaniałego świata to pierwsza książka ikony reportażu uczestniczącego Güntera Wallraffa wydana w Polsce po 1989 roku. Jego teksty wydają się nie budzić dziś już takich emocji jak kiedyś. Jeśli wierzyć Januszowi Rudnickiemu, książka Wallraffa o kulisach pracy w brukowcu „Bild” wywołała w Niemczech ogólnonarodową dyskusję i doprowadziła do ucywilizowania tej gazety. Zresztą sam Wallraff po części relacjonuje w swojej książce debaty, jakie wywołały publikowane przez niego artykuły. Z polskiej perspektywy trochę trudno w to wierzyć. Próby cywilizowania brukowców wzbudzają tylko pusty śmiech – ze względu na swoją nieudolność, ale też po prostu nie wierzmy, że jest to możliwe. Bezlitosna pogoń za zyskiem jest czymś naturalnym.
Dlatego jestem w stanie poniekąd zrozumieć Janusza Rudnickiego, który wzrusza ramionami, czytając o gangsterskich metodach prywatyzacji niemieckich kolei. Wallfraff pochylający się nad losem swoich bohaterów może się wydawać sentymentalny. W końcu co w tym dziwnego, że pracodawca nęka pracowników, których nie może zwolnić? Że wynajmuje w tym celu prawników i prywatnych detektywów, których działalność doprowadza ofiary do rozstroju nerwowego i problemów zdrowotnych? Walka ze związkami jest przecież normą i jeśli coś dziwi, to fakt, że w Niemczech dziennikarze nie chcą w niej uczestniczyć.
W Polsce nie ma problemu, żeby posłusznych pismaków wynająć. A co do bandyckiej prywatyzacji, to wystarczy chyba zacytować jednego z jej architektów: „Zawsze traktowałem jako komplement słowa Lecha Wałęsy na zjeździe «Solidarności», że nasz program prywatyzacji jest bandycki”, powiedział swojego czasu Balcerowicz i trudno coś do tego dodać. To, co wzbudza w Niemczech ogólnonarodową debatę, w Polsce jest normą i mało kogo obchodzi. Równie dobrze można by napisać o tym, że deszcz pada. I dlatego taka książka jak Z nowego wspaniałego świata prędko w Polsce nie powstanie.
A przecież mogłaby. W końcu w naszym kraju płynącym miodem i tanią siłą roboczą mamy do opowiedzenia wiele historii o wyzysku. Kasjerki z Biedronki mogą doczekać filmu o sobie, ale czy w innych marketach jest lepiej? U Wallraffa negatywnym przykładem jest Lidl i jego polityka wobec dostawców, którzy aby dostarczać produkty o minimalnych cenach, tną koszty, gdzie tylko można. A nie od dziś wiadomo, że najbardziej zachęcającym do ścięcia kosztem jest człowiek. Pełno ich wszędzie i gotowi są pracować za pół darmo, byle tylko mieć co do garnka włożyć. Żal byłoby tego nie wykorzystać. Więc się wykorzystuje.
Jednym z bardziej przerażających wątków w książce Wallraffa jest zachowanie państwa. Niemieckie urzędy pracy kierują bezrobotnych do fabryk czy firm telemarketingowych, w który warunki urągają nie tylko przyzwoitości, ale wręcz prawu. Państwo każe ludziom pracować w miejscach, które państwo powinno zamknąć, chcąc przestrzegać praw, które w nim obowiązują. Jak mieć szacunek do państwa, jeśli jego instytucje zmuszają nas do tego, byśmy dawali sobą pomiatać? Ale z drugiej strony: czy już szkoła nie jest taką instytucją? Dlaczego więc miałoby nas to dziwić? I chyba rzeczywiście bardziej mnie to boli, niż dziwi.
Wallraff nie odkrywa Ameryki, po prostu pokazuje, jak ona wygląda. Nowego wspaniałego świata nigdy nie było. Walka trwa, ale ostatnio ma się raczej gorzej, niż lepiej. Przeciwnicy prywatyzacji są inwigilowani i zwalniani. Przepracowani i beznadziejnie opłacani praktykanci w restauracjach mdleją. Telemarketerom obiecuje się, że jeśli odpowiedniej liczbie ludzi wcisną rzeczy, których nie potrzebują, zostaną przeniesieni do filii na Majorce, gdzie będą mogli sączyć darmowe drinki. Bezdomni są szykanowani albo traktowani jako darmowa siła robocza. Wszystko to znamy i wcale nas nie dziwi. A jednak chciałoby się, żeby opisał to jakiś polski Wallraff.
Günter Wallraff, "Z nowego wspaniałego świata", Czarne 2012