Historia

Gumbrecht: Rok 1945 i nasza współczesność

Co jest takiego w tamtym czasie, co ma znaczenie do dziś? 8 grudnia zapraszamy na spotkanie z prof. Gumbrechtem, które poprowadzi Sławomir Sierakowski.

Co jest takiego w tamtym czasie – kryjącym tak wiele tajemnic już wtedy, dobre sześćdziesiąt lat temu – co ma znaczenie do dziś? Warto porównać lata po 1945 do okresu przypadającego mniej niż trzy dekady wcześniej, następującego po pierwszej z wojen ochrzczonych mianem „światowej”. Doświadczano go jako momentu głębokiej depresji, i to nie tylko wśród intelektualistów. O ile mobilizacja wojskowa w całej Europie na początku sierpnia 1914 przyjęła postać powszechnej orgii patriotycznej pewności siebie, o tyle powracający z okopów w listopadzie 1918 zwycięzcy i przegrani wyglądali poważnie i ponuro. Na fotografiach i w kronikach filmowych świat wyglądał, jakby w ciągu czterech lat zestarzał się o dziesięciolecia. Gorączkowe poszukiwania fundamentów pod budowę nowego życia – poszukiwania nieodległe śladom rozpaczy widzianej w tekście Heideggera z 1947 roku – po roku 1918 wewnętrznie poruszały każdą grupą społeczną. Biografia Ludwiga Wittgensteina stanowi przykład jednocześnie szczególnie wyrazisty i bardzo typowy. Wittgenstein, w najbardziej dosłownym sensie, chciał rozpocząć zupełnie nowe życie po kapitulacji i upadku imperium austro-węgierskiego. Postąpił tak, rozdając ogromną fortunę i zmieniając intelektualne zainteresowania z inżynierii na filozofię.

Jakie doświadczenie I wojny światowej tłumaczy powszechne poczucie niemożności życia takim samym życiem jak przedtem? W pierwszych miesiącach działań wojennych obie strony zaskoczył fakt, że łatwego zwycięstwa nie da się już uzyskać rycerską (a przynajmniej napoleońską) techniką. Walka unieruchomiona w okopach oraz towarzyszące jej znikome i kosztowne postępy wyznaczyły nowy horyzont rzemiosła wojennego. Przyspieszony rozwój technologii militarnych – pistolety maszynowe, lotnictwo, ataki gazowe – przyniósł głęboką egzystencjalną frustrację.

Wojna w tej skali nie dostarczała już ram dla indywidualnej odwagi i geniuszu; to nie ta sama walka, w której Ernst Jünger jeszcze doświadczał jednostkowych spotkań i zdarzeń.

O wyniku zmagań decydowała ilość i efektywność „materiałów”; zwycięstwo miało przypaść stronie lepiej rozwiniętej przemysłowo i bardziej skłonnej do poświęcania ludzkiego życia. W reakcji na ten stan, nowe ideologie – komunizm i faszyzm – wkroczyły do sfery publicznej z obietnicą zdefiniowania, rzekomo za pomocą „nowych” wartości, sensu życia i śmierci jednostek i zbiorowości.

Pod względem stopnia i zakresu zniszczeń druga wojna światowa bije pierwszą na głowę. Zdumiewająco – i w godnym uwagi przeciwieństwie do wcześniejszego konfliktu – prawie nie wywołała żadnych wysiłków ponownego przemyślenia ludzkiej egzystencji.

Oczywiście pojawiły się intelektualne reakcje, ale widocznie nie utrafiły w ogólny nastrój – dlatego też wpływ ważnych dzieł, na przykład Dialektyki Oświecenia Maksa Horkheimera i Theodora Adorno, dał się w pełni odczuć dopiero dekady później. Jak stwierdziłem powyżej, różnica w echach wojen po 1918 roku i po 1945 roku tkwi w odwrotnej proporcjonalności skali reakcji do skali zniszczeń. W obrębie geografii tylko drugi z konfliktów faktycznie zasługuje na tytuł „wojny światowej”. Choć nie osiągnięto porozumienia co do szacunków całkowitej liczby ofiar, na przykład liczby prezentowane w Musée de l’armée w Paryżu pozwalają na dokonanie jaskrawego porównania. W pierwszej wojnie światowej najbardziej ucierpiała Francja, tracąc 1,37 mln ludzi; w drugiej, Związek Radziecki poniósł najliczniejsze straty: 26,6 mln zgonów. Żadne wydarzenie I wojny światowej nie odpowiada zadaniu śmierci sześciu milionom ludzi w niemieckich obozach w latach 1939-1945, ani nieznanej, na pewno jeszcze większej liczbie mężczyzn, kobiet i dzieci zmarłych w innych – równie okrutnych – okolicznościach w Związku Radzieckim, Japonii i innych krajach.

Zasadnicza różnica pomiędzy tymi wojnami – czyniąca je obie prawdziwie nieporównywalnymi z perspektywy, by tak rzec, „antropologicznej” – nie poddaje się żadnemu wyliczeniu. Różnica ta leży po pierwsze w zimnej perfekcji uprzemysłowionych egzekucji, osiągniętej przez niemieckie SS, i po drugie w fakcie, że niemieccy i japońscy przywódcy wojskowi, zorientowawszy się o nieuniknionej przegranej, dopuścili możliwość narodowego samozniszczenia czy nawet globalnego wymarcia ludzkości, przekraczając tym samym pewien znaczący próg. Szóstego sierpnia 1945, gdy po raz pierwszy nad zamieszkanym miastem wybuchła bomba atomowa, wyobrażenie zbiorowego samobójstwa narodu – i przez ekstensję całej ludzkości – stało się namacalną możliwością w zasięgu narzędzi technologicznych; takiej możliwości świat nie będzie potrafił zapomnieć. Wiemy – bardziej z wyrazu twarzy uwiecznionych na kilku fotografiach niż z relacji ocalałych – że kobiety i mężczyźni obecni w tamtej chwili w Hiroszimie wierzyli, że doświadczają początku końca świata. Nigdy nie starczy przyszłości, żeby im udowodnić, że się mylili.

***

Tym niemniej, pytanie pozostaje: czego jeszcze nie powiedziano o tamtym czasie? Dlaczego pojawia się potrzeba napisania kolejnej książki? Dlatego, że wrażenie nieodwracalnej destrukcji – dającej się silnie odczuć w latach tuż po wojnie (nie tylko w krajach nią objętych) – zniknęło tak szybko; albo, ściślej, zdaje się, że wielkie wydarzenie nie zostawiło śladów porównywalnych do tych, które naznaczyły świat po roku 1918.

Gdy patrzę na numer magazynu „Life” z 24 grudnia 1945, przychodzi mi do głowy, że do Świąt tamtego roku skutki nieodwracalnej destrukcji zostały już zneutralizowane, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych.

Czasopismo strona po stronie w obrazach i słowach opowiada, jak świat uczestniczy w procesie powrotu do tego, co zawsze miało być. Jeden obszerny artykuł nosi tytuł „Japoński rolnik: z wojny wraca do starodawnego modelu życia w swojej wiosce”. Podpisy pod zdjęciami głoszą „Żołnierzowi wystarcza tłuszczu i plonów, pomimo nieurodzaju ryżu”, „Wciąż praktykuje wpojone mu rytuały Shinto” oraz „Wioska Harada jest oszczędna, pracowita i nienaznaczona wojną”. Nie wspomniano o katastrofach Hiroszimy i Nagasaki. Zamiast tego czytelnik napotyka reklamę „nagradzanych kamer Gravlex” ze zrobionym przez żołnierza amerykańskiej marynarki wojennej zdjęciem wybuchającego Wezuwiusza; dym układa się w chmurę o kształcie grzyba, dokładnie taką, jaką od Hiroszimy kojarzymy z bronią jądrową.

Inna fotografia, zajmująca pół strony, ukazuje trzy piękne młode kobiety w najmodniejszych strojach, usadowione na kanapie z małymi dziećmi, podobne do doskonale symetrycznej rzeźby. Wszystkie skrzyżowały nogi, lewą na prawej, i zwróciły oczy w lewą stronę. Podpis głosi:

Trzy najstarsze córki karmią butelką niemowlęta. Od lewej: Jeanne, 22, z synkiem Joe; Myrra Lee, 23, z synkiem Johnem; i Betty, 25, z córeczką Julią. Mężowie Jeanne i Myrry Lee zwolnieni ze służby wojskowej wzięli udział w przyjęciu świątecznym. Mąż Jeanne był radiooperatorem Eighth Air Force na 27 misjach. Mąż Myrry Lee był stoczniowcem drugiej klasy w ciągu 2 miesięcy zamorskiej służby. Mąż Betty zaginął w akcji.

Przestrzenna symetria rządząca grupką trzech pięknych matek i ich dzieci wchłania egzystencjalną asymetrię istniejącą pomiędzy Jeanne z Myrrą Lee – i ich żyjącymi mężami – oraz Betty, której partnera wciąż nie odnaleziono. Niektórzy historycy twierdzą, że Japonia nie osiągnęła podobnego stanu powojennej neutralizacji aż do 1964, roku olimpiady w Tokio. Jeśli chodzi o sytuację w Niemczech i Francji, Peter Sloterdijk przekonywał, iż wzajemna obsesja i rywalizacja, które spowodowały zarówno nadmierny podziw dla przeciwnika, jak i dwieście lat okrutnych wojen, wtedy zaczęły znikać. Jako centralna oś zaczątkowego zjednoczenia Europy, tak zwana „przyjaźń” dwóch krajów musiała zależeć od kluczowego warunku wzajemnej bezinteresowności. Jak zatem możemy opisać dziwną obecność przeszłości, która nie odeszła, mimo iż zdawała się tracić wpływ? Czyżby w dekadzie następującej po 1945 roku coś raczej zniknęło, niż się „pojawiło”?

Fragment książki „After 1945: Latency as Origin of the Present”, której polski przeklad ukaże się w 2015 roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.

przeł. Aleksandra Paszkowska


W poniedziałek 8 grudnia o godz. 18 zapraszamy do warszawskiej redakcji Krytyki Politycznej na wykład prof. Hansa Ulricha Gumbrechta zatytułowany The „end of politics” and the „vanishing of history” – a look back into the emergence of our present. Spotkanie z prof. Gumbrechtem poprowadzi Sławomir Sierakowski.

Hans Ulrich („Sepp”) Gumbrecht – urodzony w Niemczech amerykański filozof kultury, literaturoznawca (romanista) i historyk, stały komentator „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, od 1989 roku profesor literatury na Wydziale Komparatystyki Literackiej kalifornijskiego Uniwersytetu Stanforda; autor wielu prac naukowych z zakresu m.in. literatur europejskich od Średniowiecza po wiek XIX, teorii mediów a także estetyki sportu. Do jego najważniejszych książek należą: Eine Geschichte der spanischen Literatur (1990), In 1926: Living at the Edge of Time (1997), The Production of Presence: What Meaning Cannot Convey (2004) oraz In Praise of Athletic Beauty (2007). Jego najnowsza publikacja After 1945: Latency as Origin of the Present ukaże się w 2015 roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij