Większość artystów – również takich, którzy wystawiają w galeriach, występują w książkach, pisze się o nich w gazetach – nie ma ubezpieczeń. W efekcie nie będą mieli emerytury.
Jaś Kapela: Dlaczego artyści chcą strajkować? Pozazdrościliście związkowcom?
Katarzyna Górna: Oczywiście, że zazdrościmy związkowcom. Przynajmniej mogą założyć związek zawodowy. Polskie prawo zakłada, że związki mogą powstawać tylko w zakładach pracy. Artyści zakładów pracy nie mają i nigdy nie będą mieli. Stąd też taka, a nie inna forma strajku – popierające nasze postulaty instytucje sztuki zamkną się w naszym imieniu.
Chcielibyście, żeby galerie zamieniły się w zakłady pracy i zatrudniały artystów na etatach z miesięczną pensją?
KG: Nie. Na tym polega specyfika zawodu artysty, że nie da się go wbić w ramy istniejącego systemu. Nie ma etatów dla artystów i nie będzie. Artysta pracuje w specyficzny sposób. Za dziełem stoi proces twórczy, który polega na zdobywaniu i pogłębianiu wiedzy. Wymianie myśli. Na próbach i eksperymentach, które często kończą się niepowodzeniem i trzeba je powtarzać. Artysta często tworzy dzieła, których nie da się sprzedać. Nie tworzą żadnego komercyjnego zysku.
Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro artyści nie są w stanie na siebie zarobić, to powinni się przekwalifikować.
KG: Nie chodzi o zarobki. Chcemy, żeby powstał taki system, który by po prostu uwzględniał specyfikę tego zawodu. Artyści zarabiają, ale często zbyt mało. Stają się też pierwszymi ofiarami cięć budżetowych w instytucjach sztuki.
Karol Sienkiewicz: Wytwórcy kultury zajmują ostatnie miejsce w budżetach instytucji kulturalnych. Jeśli obcina się budżet takiej instytucji, to właśnie oni są pierwszymi osobami, które na tym tracą. Muzeum nie obniży pensji pracowników, nie przestanie płacić za prąd, ale może mniej zapłacić artyście. Albo w ogóle nie kupić jego pracy. W całym tym układzie artysta jest na samym dole.
KG: Pokutuje mit, że artysta tworzy dla idei i nie powinien zarabiać. Nie chodzi o to, żeby wszyscy zarabiali kupę kasy. Zawsze będą lepiej i gorzej zarabiający.
KS: I tacy, którzy nie będą w stanie utrzymać się ze sztuki. Nawet jeśli wprowadzimy system, o który wnioskujemy.
Jaki to system?
KS: Chodzi o to, żeby włączyć artystów w system ubezpieczeń społecznych.
Każdy może przecież sam opłacić składki w ZUS i NFZ.
KS: Ale w jaki sposób?
Tak jak wszyscy samozatrudnieni przedsiębiorcy.
KG: Żeby to zrobić, musisz założyć firmę i być biznesmenem. A artysta nie jest przedsiębiorcą. Nie ma pewnego comiesięcznego zysku. ZUS-u nie możesz opłacić z góry, kiedy dostaniesz pieniądze za swoją pracę. Musisz płacić do 10 każdego miesiąca.
KS: Chodzi o wytworzenie modelu uwzględniającego, że artysta nie zarabia co miesiąc określonej kwoty. Czasami zarabia raz na trzy lata i musi kolejne trzy za te pieniądze przeżyć.
KG: Stworzenie takiego specjalnego systemu jest możliwe, bo jeden taki już funkcjonuje.
Chcielibyście Funduszu Kościelnego dla artystów?
KG: Nie. Do tego Funduszu dokładaliby się artyści, którzy mają w danym momencie zarobki. Sprzedaż każdego dzieła byłaby opodatkowana i te podatki szłyby właśnie do takiego Funduszu.
Taki model niemiecki?
KG: Niemiecki, francuski, austriacki. Wszystko jedno. Stwórzmy własny model.
KS: Żadnego z nich nie da się przeszczepić bezpośrednio na polski grunt ze względu na różnice w obowiązującym prawie.
Kto miałby decydować o tym, że ktoś jest artystą?
KS: To jest prostsze pytanie, niż się wydaje. Przyjmijmy, że jest to każda osoba, która jest w stanie na sztuce zarobić. W Niemczech, żeby spełnić ten warunek, trzeba zarobić 4 tysiące euro rocznie. W Polsce limit mógłby być inny. Nie chodzi przy tym o to, żeby odróżniać artystów dobrych od złych. Chodzi nam o wszystkich twórców. Nawet takich, którzy malują kwiaty i sprzedają je na Barbakanie. To też jest zawód. Chodzi o to, jak on funkcjonuje w społeczeństwie. A funkcjonuje inaczej niż wiele zawodów.
KG: Podkreślmy, że nie chodzi tu o żadne kokosy. Walczymy o minimum. Najbardziej podstawowe zabezpieczenie socjalne. Tak czy siak państwo będzie musiało tym ludziom opłacać rentę socjalną, kiedy nie będą już zdolni do pracy.
Jak wygląda w tym momencie sytuacja artystów? W ogóle nie są ubezpieczeni?
KS: Większość artystów – również takich, którzy wystawiają w galeriach, występują w książkach, pisze się o nich w gazetach – nie ma ubezpieczeń. W efekcie nie będą mieli emerytury, więc w którymś momencie wszyscy przyjdą do opieki społecznej i ktoś będzie musiał za nich płacić. Albo teraz wprowadzi się jakieś rozwiązania, albo problem będzie narastał.
KG: Chcemy stworzyć system, który sprawi, że artysta, który w danym momencie nie zarabia, nie wypada z systemu. Robiąc spotkania w wielu miastach Polski, widzimy, że jest to naprawdę dużym problem. Artyści radzą sobie z nim często tak, że są rolnikami, podlegają KRUS-owi.
KS: Tzn. udają rolników.
KG: Albo są ubezpieczeni zagranicą, o czym pisała Dorota Jarecka. Jakoś to trzeba rozwiązać. Od dwudziestu lat się tym nikt nie zajął. W ’91 roku nawet wpłynął do sejmu projekt takiej ustawy, ale nikt nie podjął w tej kwestii żadnego działania. Wcześniej zajmował się tym Związek Polskich Artystów Plastyków. Potem przestał.
Dlaczego?
KG: Po ’89 roku i reorganizacji ZPAP przestał tak naprawdę reprezentować polskich artystów.
Myślicie, że przy obecnej atmosferze da się coś takiego zrobić? Tusk wypowiadała się negatywnie o przywilejach artystów, w jego ślady poszły brukowce. Zapadła też decyzja, że artyści będą mogli sobie odpisywać 50% kosztów uzyskania przychodu, tylko do pewnej kwoty.
KS: Przykład z 50% pokazuje, w jaki sposób rząd przeprowadza reformy, czy raczej pseudoreformy. Problemem nie było to, że twórcy odpisywali sobie koszty uzyskania przychodu, które są realnymi kosztami. Problem polegał na tym, że przy obecnym zorganizowaniu rynku pracy, wiele osób nadużywało tej formuły, korzystali z niej np. prawnicy czy agencje reklamowe. Te nadużycia spowodowały, że suma odpisów bardzo wzrosła. Rząd chcąc załatać dziurę budżetową, postanowił coś z tym zrobić. Zamiast uszczelnić system i walczyć z nadużyciami postanowiono je sankcjonować do wysokości 85 tysięcy. Na tym stracą twórcy. Dlaczego oni mają ponosić koszty tego, że inni nadużywają pewnej formuły prawnej?
KG: Często mówi się, że to 50% to są przywileje twórców i dlaczego twórcy mają być grupą uprzywilejowaną. To jest błędne podejście. To, że możesz sobie odpisać koszty od swojego przychodu, to nie jest żadne przywilej. Każda firma czy instytucja odpisuje sobie od przychodu koszty, które ponosi. Dlaczego artyści mają być pozbawieni tego prawa? Wbrew pozorom koszty wytworzenia dzieła nie zawsze mieszczą się w 50% przychodu. Czasem jest to nawet 90%, a realne honorarium wynosi 10%.
KS: W opinii publicznej figura artysty została zmitologizowana. Jakie informacje trafiają do gazet? Że obraz Sasnala został sprzedany za setki tysięcy, a Muncha za miliony dolarów. Artysta to jest ten, który podaje sobie ręce z ministrem na wernisażu, ma wystawy na całym świecie i sobie podróżuje. Takie wrażenie mogą sprawiać też różne rządowe programy typu kulturalna prezydencja Polski w UE. Władza chętnie wykorzystuje sztukę do tego, żeby tworzyć wizerunek nowoczesnego, cywilizowanego państwa. Przez to tworzy się wizja uprzywilejowania artysty. A jest całkowicie na odwrót. Skoro władze tak chętnie się artystami posługują, to może przyjrzą się bliżej ich sytuacji?
Perypetie z Europejską Stolicą Kultury czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej pokazują, że władza tak naprawdę nie interesuje się kulturą, tylko jeśli już to promocją.
KS: To jest pytanie, jakie władza ma wyobrażenie o społeczeństwie. Hanna Gronkiewicz-Waltz woli, aby ludzie poszli na stadion albo wypili piwo przy grającej fontannie, niż wybrali się do muzeum. Tak wychowuje sobie spolegliwy, bezkrytyczny elektorat.
Były takie badania stołecznej Estrady, że w galerii czy muzeum statystyczny warszawiak nie był nigdy, ale za to chętnie chodzi na festyny na wolnym powietrzu z kiełbaskami z grilla.
KG: Jak się zada pytanie, czy wolisz za darmo kiełbaskę, czy zapłacić za bilet do muzeum, to oczywiście, że wygra kiełbasa. Ale chyba nie o to chodzi w polityce kulturalnej państwa czy miasta?
To kiedy będzie strajk?
KS: W czwartek, 24 maja. Większość muzeów i galerii w Polsce solidaryzuje się z nami i pozostanie tego dnia zamknięta.
Nie będzie protestów pod sejmem? Palenia opon?
KS: Jeszcze nie.
KG: Myślimy o kolejnym kroku, ale na razie chcemy pokazać tą symboliczną akcją, że kultura jest zagrożona. A przynajmniej artyści.
Czytaj też: GAZETA STRAJKOWA [zip]