Historie o miłości są proste jak drut i jednocześnie potwornie skomplikowane. Dziś „Płynące wieżowce” wchodzą do kin.
Płynące wieżowce to opowieść o parze, w której związku pojawia się „ten trzeci”. Kuba i Sylwia są razem od dwóch lat. Mieszkają u mamy Kuby. Wyglądają na szczęśliwych. Kuba trenuje pływanie, jest jednym z najlepszych zawodników na uczelni. Sylwia pracuje jako kelnerka, wyciąga Kubę na wernisaże, co w Warszawie, gdzie mieszkają, oznacza, że praca kelnerki jest tymczasowa, a Sylwia chce robić w życiu coś innego. Na wernisażu Kuba poznaje Michała. I zakochuje się.
Historie o miłości mają to do siebie, że są proste jak drut i jednocześnie potwornie skomplikowane. Proste jest to, że Michał zakochuje się w Kubie, a Kuba w Michale i że Sylwii jest z tego powodu smutno. Skomplikowane jest to, że chłopaki są chłopakami, a homoseksualna miłość to nie taka oczywista sprawa. Nawet w Warszawie, w środowisku, które chadza na wernisaże. Mama Michała domyśla się, że jej syn jest gejem. Stara się być dla syna oparciem, bo wie, że łatwo mu nie będzie. Ojciec dowiaduje się przy rodzinnej kolacji. Wiadomość przyjmuje z trudem. I Sylwia, i matka Kuby do końca nie przyjmują do wiadomości tego, że chłopak zakochał się w innym chłopaku. Niby wszystko jest tu bardzo proste i dość oczywiste. Jeśli zna się realia polskie, nawet wielkomiejskie, to wiadomo, że życie związków homoseksualnych nie jest usłane różami.
Tomasz Wasilewski, reżyser i jednocześnie scenarzysta filmu, bardzo dobrze balansuje pomiędzy wszystkimi komplikacjami, jakie spotykają bohaterów. Nie mamy tu więc wpadania w tony skrajne. Rodzice nie reagują krzykami „o Boże!”, co to za tragedia, zaraza, choroba itp. Z drugiej strony nie ma tu łatwej akceptacji dla bohaterów – bo to jednak Polska, drodzy widzowie.
Uczucie między Kubą i Michałem długo dojrzewa. W tym czasie w opowieści pojawia się wiele wątków, a bohaterów obserwujemy w dziesiątkach różnych sytuacji. Ta wielowątkowość jest jednak utrzymana w ryzach i dzięki temu historia nie rozłazi się na boki, a jedynie staje się bogatsza, wciągająca i świetnie uzasadniająca kolejne wybory postaci. To wielka sztuka tak poprowadzić opowieść, żeby każdy jej kawałek był uzasadniony, pasujący do całości i całość tę wzbogacający. Wasilewski udowadnia, że jest niezłym opowiadaczem historii i szybko dojrzewającym reżyserem, który ma przemyślane, co chce nakręcić, zanim stanie za kamerą. Płynące wieżowce to jego drugi film. Pierwszy, W sypialni, pokazał na festiwalu w Gdyni rok temu.
Ostatnie komplementy – bo zaraz przejdę do wad – muszą przypaść aktorom. Mateusz Banasiuk jako Kuba jest świetny i absolutnie przekonujący, Bartosz Gelner doskonale pokazuje dramat Michała, chłopaka, który przezywa pierwszą wielką miłość. Marta Nieradkiewicz grająca Sylwię jest idealnym dopełnieniem ekipy aktorskiej pierwszego planu. Wszyscy troje grają odważne, trudne sceny. Jeszcze niedawno mówiło się, że młodzi aktorzy boją się grać homoseksualistów, bo to może przeszkodzić w karierze. Widać coś się w polskim kinie zmieniło. Są młodzi aktorzy, którzy nie mają problemu z rolą homoseksualisty, Andrzej Chyra zagrał księdza-geja. Idzie nowe.
Na koniec kilka narzekań. Narzekam na pojawianie się w fabule schematów utwierdzających mity. Kuba mieszka z matką, kŧóra sama go wychowała, jest bardzo związana z synem, czasem prosi go, żeby wymasował jej plecy. Nic tylko stwierdzić, że „wiadomo, że taki chłopak wyrósł na geja”. Matka Kuby nie przepada za jego dziewczyną, ale w obliczu „walki o chłopaka z innym chłopakiem” jednoczą siły (nie chcę wrzucać spojlerów, więc nie zdradzę, co je jednoczy).
Te kilka drobiazgów nie zmienia jednak faktu, że Płynące wieżowce to odważne i mocne kino. Jeśli liczycie na obyczajowy film ze społecznym tematem homoseksualizmu w tle, to nie tym razem. Jeśli Wasilewski pokazuje miłość, to taką, w którą się wpada na całego, jeśli pokazuje seks, to namiętny.
Wieżowce to nie jest film, w którym para facetów się tak kocha, że aż się trzyma za ręce. Nie. Tu mamy intymność, namiętność i szczerość miłosnego dramatu. Bardzo mądrze i dobrze opowiedziane. Warto iść do kina.