Tak jak oczekujemy, że Dafoe będzie brutalnym typem, a Wright dwulicową Amerykanką, tak samo myślimy, że muzułmanin będzie terrorystą.
Wojna z terroryzmem trwa. W darmowej gazetce rozdawanej w amerykańskich pociągach znaleźć można reklamę zestawu umożliwiającego ewakuację z wieżowca. Wiadomo, na wypadek, jakby jakiś samolot znów uderzył. Wszędzie w pociągu leżą ulotki zachęcające do czujności i reagowania, kiedy zauważy się coś podejrzanego. Amerykanie od ponad 10 lat żyją w strachu. Ten strach przenosi się na Europę, w tym Polskę, gdzie jesteśmy gotowi w imię walki z terroryzmem zgodzić się na tajne więzienia i torturowanie przetrzymywanych w nich ludzi. Nic dziwnego, że temat wojny z terroryzmem przerabia też kino. Ostatnio film Bardzo poszukiwany człowiek w reżyserii Antona Corbijna.
To adaptacja książki Johna Le Carré. Fabuła, jak przystało na klasyczny thriller szpiegowski, jest dość prosta. Są ścigani i ścigający. Ścigających jest kilku. Po pierwsze tajna komórka antyterrorystyczna z Hamburga, gdzie toczy się akcja opowieści. Pierwsze skrzypce gra tu Günther Bachmann. Agent, w którego postać wcielił się Philip Seymour Hoffmann, jest typem zmęczonego życiem poczciwego „dobrego policjanta”. Wierzy w sens swojej pracy, choć doświadczenia z przeszłości nauczyły go, że gra w jednej drużynie z podejrzanymi typami. Jak na skutecznego agenta przystało, Bachmann jest niezłym manipulatorem. Pewnie dlatego „dobrego policjanta” trzeba w tym przypadku zapisać w cudzysłowie.
W filmie nie ma już naiwnego podziału na dobrych i złych. Zespół Bachmanna trafia na trop Issy Karpowa, syna Rosjanina i Czeczenki, który właśnie przyjechał do Hamburga i tu się ukrywa. Nie wiadomo, jakie ma zamiary, ale zakładamy, że złe. Ludzie Bachmanna zaczynają śledzić Karpowa. Nauczeni serialem The Wire wiemy już, że nie opłaca się łapać drobnych dilerów, trzeba ich śledzić i za nimi trafić do szefa dilerów, a może nawet szefa wszystkich szefów. Podobnie kombinuje Bachmann. „Potrzeba płotki, żeby złowić barakudę, i barakudy, żeby złowić rekina”.
Koledzy Bachmanna pracujący dla niemieckiego wywiadu, czyli kolejni ścigający, mają inne zdanie. Chcą łapać wszystkich podejrzanych, nawet jeśli jeszcze nie bardzo wiedzą, o co ci łapani mogą być podejrzewani. W zasadzie wystarczy, że się ukrywają, mają brodę i są muzułmanami. W gronie ścigających jest też wywiad amerykański. Reprezentuje go Marta Sullivan (Robin Wright), pracownica ambasady USA w Berlinie. Z wdziękiem znanym z House of Cards, przekonuje, że wszystko, co robi, robi po to, by uczynić świat choć trochę bezpieczniejszym.
A kto jest ścigany? Dla niemieckiego wywiadu Issa Karpow. Dla Bachmanna ściganym jest muzułmański filantrop Abdullah (Homayoun Ershadi). Część pieniędzy przekazywanych przez Abdullaha organizacjom charytatywnym ginie bez wieści. Bachmann podejrzewa, że trafiają tam, gdzie może złapać swojego rekina.
Po tym wszystkim, co wiemy o tzw. „wojnie z terroryzmem”, nie da się już bez zażenowania kręcić filmów, w których są dobrzy agenci i źli terroryści. Dlatego Bardzo poszukiwany człowiek wychodzi poza ten podział. Gdzie dochodzi? Niezbyt daleko. Do miejsca, gdzie można powiedzieć, że to wszystko jest skomplikowane. Mimo to warto przejść tę drogę ze świetnymi aktorami, śledząc fabułę, która trzyma w napięciu, nawet jeśli bardzo nie zaskakuje.
Bardzo poszukiwany człowiek nie odkrywa filmowej Ameryki. Nie jest niczym nowym prowadzenie fabuły tak, że nie bardzo wiemy, kto jest dobry, a kto zły, czy Karpow wysadzi jakiś autobus w Hamburgu, czy okaże się złamanym przez życie chłopakiem, który szuka bezpiecznego schronienia w Niemczech, czy Abdullah wspiera Al-Kaidę albo czy Bachmann dotrzyma danego słowa. Trzeba jednak oddać filmowi, że opowieść bardzo sprawnie płynie, zahaczając o wszystkie te pytania, i nie daje widzom szybkich odpowiedzi. Bardzo duże znaczenie ma w tym wszystkim obsada. Phillip Seymour Hoffmann, z nieodłącznym papierosem i szklaneczką alkoholu, przypomina Humphreya Bogarta z filmów noir. Tyle że to Bogart po przejściach. Z brzuszkiem, z niechlujną fryzurą. Bogartowscy bohaterowie wiedzieli, czego chcą i o co walczą. I nie zawsze były to tylko kobiety. Czy Bachmann to wie? Robin Wright jednym uśmiechem gra jednocześnie sojuszniczkę i konkurentkę Bachmanna. Willem Dafoe, grający szefa banku zaplątanego w intrygę, najczęściej jest w kinie czarnym charakterem. Patrzymy więc na niego i czekamy, kiedy pokaże tę „złą” twarz postaci, którą gra.
Obsada jest pułapką bardzo cwanie zastawioną na widzów. Tak jak oczekujemy, że Dafoe będzie brutalnym typem, a Wright dwulicową Amerykanką, tak samo myślimy, że muzułmanin będzie terrorystą.
Tak jak kino przyzwyczaiło nas, że pewni aktorzy, niektóre znane nam twarze łączą się z określonymi charakterami, tak samo kilkanaście lat „wojny z terroryzmem” i przypominanie o niej w mediach, na ulotkach w pociągu czy gazetkach reklamowych, wytresowało nas, że musimy się bać muzułmanów z brodami.
Genialnie to nasze „wytresowanie” ograła w filmie Zaślepiona Katarzyna Klimkiewicz. Bardzo poszukiwany człowiek w moim osobistym rankingu plasuje się o dwie gwiazdki niżej. Ale ponieważ zobaczy go zapewne więcej widzów, to może powoli zaczniemy zadawać sobie pytanie, czy ta cała nakrętka na ściganie kogo popadnie w imię uczynienia świata bezpieczniejszym ma sens.