Reżyser Syllas Tzoumerkas o kinie i kryzysie.
Jakub Majmurek: Twój nowy film, Płomień przedstawia grecką rodzinę obarczoną długiem, jakiego nie jest w stanie spłacić. W obecnym kontekście trudno nie widzieć w tym alegorii sytuacji kraju niezdolnego spłacać długu wobec Trojki. O taką alegorię chodziło?
Syllas Tzoumerkas: Starałem się dystansować od bieżącej polityki. Przy robieniu filmu nie interesowała mnie bezpośrednia ilustracja tego, co dzieje się teraz w Grecji. Ciekawsza jest dla mnie społeczna dynamika, jaką wyzwala obecna sytuacja, jak i ta, która do niej doprowadziła. Jeśli doszukiwać się w filmie jakiejś metafory, to raczej wojny pokoleń. To starsze pokolenie rodziny jest odpowiedzialne za dług, jaki spada na barki młodej bohaterki, Marii. To pokolenie rodziców Marii, pokolenie także moich rodziców, przejadło zasoby pokolenia moich dziadków, czyli generacji dojrzewającej po wojnie, i zasoby, które wypracuje dopiero moje pokolenie. Dziś Grecja nie może już uciec od tej prawdy, musimy z nią sobie poradzić. Tak jak w filmie musi rodzina Marii.
Rodzice bohaterki nie są przedstawieni w pozytywnym świetle. Matka jest bezmyślna i sklerotyczna, ojciec bezradny. Tak widzisz pokolenie swoich rodziców?
Dokładnie tak. Przez długi czas pokolenie to rządziło się w Grecji, nie dopuszczając żadnej krytyki, nie przyjmując od ludzi młodszych od siebie, takich jak ja, żadnych rad i uwag. Gdy ich rządy przyniosły krach, to pokolenie okazało się całkowicie bezradne – nie umiało poradzić sobie z bałaganem, w jaki wepchnęło nas wszystkich.
Rodzina kryzysie pojawia się już w twoim debiucie, Ojczyźnie.
Dynamika działa tam trochę inaczej, ale rodzina jest na pewno dla mnie ważnym tematem. Po pierwsze dlatego, że rodzina to najbardziej silne więzy międzyludzkie. A mnie jako filmowca interesuje badanie takich więzi, pokazywanie ich nieoczywistości. Po drugie dlatego, że można, jak sądzę, wskazać na analogię między procesami, jakie zachodzą w greckim społeczeństwie jako całości, a procesami, jakie mają miejsce wewnątrz greckich rodzin.
By wyjść z zadłużenia, Maria zmusza ojca, by spalił las stojący na stojącej do rodziny ziemi, by móc ją sprzedać deweloperom na budowę hotelu. Miałem wrażenie, że to doskonała metafora Grecji zmuszonej do wyprzedaży własnego majątku przez wierzycieli.
To bardzo daleko idąca interpretacja (śmiech). Mnie chodziło raczej o to, że czasem, by wyrwać się z impasu, trzeba za sobą spalić ziemię. Cały film można czytać jako drogę Marii przez czyściec. A w czyśćcu oczyszcza nas właśnie ogień. Jeśli gdzieś szukałbym w filmie alegorii relacji Grecji z Europą, potężnych zobowiązań, jakich nie możemy spłacić, to w pierwszej scenie, gdy Maria przygotowuje się do egzaminów wstępnych na prawo i uczy się Deklaracji Praw Człowieka. W rozmowie z siostrą zastanawia się nad różnicami między ogólną zasadą w prawie, a jej praktycznym zastosowaniem – i to jest problem, który w kontekście polityki Europy, tego jak postępuje się z naszym długiem, poznają na własnej skórze wszyscy Grecy.
Temat długu wydaje się ostatnio wracać w greckim kinie dość często. W zeszłym roku widziałem w Berlinie znakomity film Stratos, gdzie także każdy wydaje się być obciążony jakimś nie dającym się spłacić długiem.
Dziś w Grecji wiele rodzin z niższej klasy średniej, która – jak w większości zachodnich społeczeństw – stanowi większość społeczeństwa, znajduje się pod znaczącą ekonomiczną i społeczną presją. Ich skromny dobrobyt jest zagrożony, zagląda im w oczy widmo zupełnej proletaryzacji. To wyzwala wielkie napięcia, emocje, skłania bohaterów do podejmowania działań ekstremalnych – co jest atrakcyjne dla kina.
Dynamika osobistej i społecznej radykalizacji to coś, co mnie osobiście w kinie szalenie interesuje. Widać ją w Płomieniu. To jeden z dwóch głównych tematów filmu, obok problemu odkrycia radykalnej wolności, jaki przychodzi wraz z rozczarowaniem. Bo Maria rozczarowuje się co do rodziny: rodziców, męża, dzieci.
To rozczarowanie ma dla niej traumatyczny, ale także wyzwolicielski wymiar. To jest też dziś sytuacja, w jakiej znaleźli się Grecy.
Rozczarowaliśmy się do naszej klasy politycznej, Europy, obietnic greckiego cudu gospodarczego. I teraz musimy znaleźć odpowiedź na pytanie, co robić w tej sytuacji.
Szwagier Marii na widmo zubożenia odpowiada zaangażowaniem w skrajną prawicę. Postrzegasz to jako poważny problem Grecji?
Tak, to jest narastający problem. Sukcesy Złotego Świtu pokazują, co dzieje się, gdy przyciska się niższą klasę średnią do ściany, grozi utratą całego dorobku jej życia, odbiera wszelką nadzieję. Zresztą mój bohater mówi w pewnym momencie „zostaliśmy faszystami przez zubożenie”.
Maria nie radykalizuje się politycznie, ale jest pełna gniewu, złości, oburzenia. Czy jest w tym „bohaterką swoich czasów”, wyrażającą to, jak czują się dziś Grecy i Greczynki z jej pokolenia?
I tak i nie. Tak, bo jest produktem społecznej dynamiki dzisiejszej Grecji. Nie, bo taka postać mogłaby się też pojawić w dowolnym innym miejscu na ziemi. Maria jest bowiem bohaterką walczącą ze swoim losem, z narzucanymi jej rolami – w tym płciowymi: matki, żony, córki.
Wszyscy bohaterowie twojego filmu są bardzo emocjonalni, cały jest szalenie emocjonalnie rozedrgany. Stanowi to wyraźny kontrast z takimi filmami z Grecji jak Kieł Yorgosa Lanthimosa, czy Attenberg Athiny Rachel Tsangari. Skąd w twoim kinie taka emocjonalność?
Bardzo lubię grecką nową falę, to jak formalnie wyrafinowane są te filmy, ale mam inną wrażliwość, kręcę inaczej, operując właśnie na skrajnych emocjach.
Płomień także opiera się na ciekawym formalnie zabiegu: narracja jest porwana, niechronologiczna, sceny z teraźniejszości mieszają się z tymi przeszłości, przejścia między różnymi porządkami czasowymi w żaden sposób nie są sygnalizowane. Czasem miałem wrażenie, że obserwujemy rodzaj agonicznego majaku Marii.
Bardzo mi się podoba ta interpretacja! Zdecydowałem się na nielinearną narrację, gdyż ona daje na końcu pełny obraz postaci, we wszystkich jej sprzecznościach. Poza tym, jak lepiej pokazać rozczarowanie bohaterki, niż zestawiając obrazy szczęśliwej, a przynajmniej pełnej nadziei przeszłości i teraźniejszości nie do zniesienia?
Jak sytuacja kryzysu wpływa na finansowanie filmów w Grecji? Miałeś problemy kręcąc swój ostatni obraz?
Jest dużo ciężej, niż było przed kryzysem. Trudno o znalezienie stabilnego finansowania. Poprzedni rząd zamknął telewizję publiczną, która była ważnym wsparciem dla rodzimej produkcji filmowej. Przez zamknięciem telewizji problemy z ukończeniem filmów miałem i ja z Płomieniem, i twórca Stratosa. Ja na szczęście miałem zagranicznych koproducentów, zdeterminowanych bym mógł nakręcić film w jak najlepszych finansowych warunkach – gdy zniknęło finansowanie z telewizji, zrobili wiele, by zabezpieczyć środki z zagranicy.
SYRIZA, zgodnie z przedwyborczą obietnicą, ponownie otworzyła telewizję publiczną.
Tak, ale z finansowaniem produkcji filmów ciągle jest bardzo ciężko. Najgorsza jest niepewność. Nie wiadomo, czy za trzy miesiące nie zmieni się rząd i całkowicie nie obetnie środków na kino. Greckie kino jest w paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony jest wszędzie, na każdym festiwalu, odnosi sukcesy, jakich nie miało nigdy, z drugiej strony jego materialna baza nigdy też chyba nie była tak krucha. Ale się nie poddajemy (śmiech).
**Dziennik Opinii nr 213 (997/2015)