Film

Majmurek: Labirynty radości

Na kredyt zaciągnięty u mistrzów kina powstało dzieło fascynujące, wciągające i konfudujące widza.

Prezentowana na Warszawskim Festiwalu Filmowym Errata Argentyńczyka Ivána Vescovo to jeden z lepszych debiutów, jakie ostatnio widziałem. Choć jak często w przypadku debiutów bywa, film ten silnie zadłużony jest w historii kina. Widać, że kręcił go kinofil spędzający długie godziny w ciemności, wpatrzony w klasyki nowej fali, filmu czarnego, arcydzieła Hitchcocka. Ale na kredyt zaciągnięty u mistrzów kina powstało dzieło fascynujące, wciągające i konfudujące widza. Unosząca się nad nim aura kinofilskiej nostalgii tylko dodaje mu uroku.

Tę nostalgię widać już na poziomie wyboru nośnika. Film nakręcony jest w czerni i bieli na taśmie 16 mm. Obraz jest ziarnisty, gęsta faktura odróżnia go od gładkich, doskonale przejrzystych cyfrowych kadrów, do których zdążyliśmy już przywyknąć w kinie. Obraz o tej barwie i fakturze odsyła nas do pierwszych nowofalowych filmów, niektóre sceny wprost nawiązują do dzieł z tego okresu i nurtu, np. Julesa i Jima (1962) Truffaut. W ogóle dzieło Vescovo jest na każdym poziomie nachalnie analogowe. Bohaterowie nie używają komórek, rozmawiają wyłącznie przez telefony stacjonarne. Komórka, telefon, tablet i inne cyfrowe gadżety ani razu nie pojawiają się na ekranie. Główny bohater, fotograf Ulisses robi zdjęcia starym Zenitem-lustrzanką. Gdyby nie dialog, w którym Ulisses narzeka na photoshopową obróbkę, jakiej klienci poddają jego zdjęcia, i współczesne stroje bohaterów, film równie dobrze mógłby rozgrywać się w latach 60.

Do estetyki nowej fali Errata nawiązuje nie tylko obrazem, ale także formą narracji. Jest ona nielinearna, poszatkowana, labiryntowa. Punktem wyjścia jest zniknięcie Almy – ukochanej dziewczyny Ulissesa. Zniknięcie młodej kobiety jest jak pęknięcie na powierzchni filmu – rozbija jednolity, linearny tor narracji, zwielokrotnia główną linię opowieści. Obserwujemy nielinearne, złożone z zawsze fragmentarycznych, jakby urwanych scen obrazy poszukiwań Almy i wspomnienia Ulissesa z ich związku. Ale nawet wspomnienia nie są rzeczą pewną, zacierają się w pamięci bohatera, pojawiają się w różnych, niedających się ze sobą uzgodnić wersjach. Narracja bardziej niż skonstruowaniem płynnej historii jest zainteresowana stworzeniem na ekranie tego, co Gilles Deleuze nazywał „kryształem czasu” – obrazu świadomości, która nigdy nie funkcjonuje w czasie teraźniejszym, zawsze „zapada się” ku własnej przeszłości i – w marzeniach, planach, snach – wykracza poza siebie ku przyszłości.

Alma (olśniewająca Guadelupe Docampo) ma w sobie coś z wiecznie uciekających, wymykających się męskiemu pragnieniu bohaterek arcydzieł argentyńskiej literatury: Aleksandry z O bohaterach i grobach Ernesto Sábato, czy Magi z Cortazorowskiej Gry w klasy. Ale jest też kuzynką bohaterek filmu czarnego, prowadzących mężczyzn do zguby kobiet fatalnych. Jej zniknięcie wikła Ulissesa w kryminalną intrygę, w pewnym momencie pojawia się  motyw sobowtóra Almy wprost odnoszący się do hitchcockowskiego Zawrotu głowy.

Film czarny i nowofalowy „kryształ czasu” płynnie łączy się tu z zupełnie współczesną formą mind-game film. Filmu, który wrzuca widza w wytrącony z kolein świat, w którym nie wiadomo co jest prawdą, a co dezinformacją; co przypadkiem, a co spiskiem; co rzeczywistością, a co urojeniem. Vescovo świetnie posługuje się właściwymi dla tego gatunku chwytami z elipsą i narratorem niewiarygodnym na czele.

Tacy badacze kultury jak Thomas Elsaesser wiążą ten gatunek z postawą paranoiczną, na jaką skazuje współczesnych mieszkańców krajów rozwiniętych zglobalizowany turbokapitalizm – podobnie jak paranoja wymagający od każdego i każdej z nas postawy nieprzerwanie wytężonej uwagi, ciągłej inwencji hermeneutycznej, umiejętności natychmiastowego dekodowania nowych znaków, symboli, języków. Czy połączenie tej współczesnej filmowej tendencji, odsyłającej do obecnej fazy rozwoju kapitalizmu, z estetyką lat 60. nie wyraża utopijnej tęsknoty za obietnicami politycznej emancypacji kojarzonymi z tą epoką? Czy też może – bardziej skromnie – pragnienia „rozcieńczenia” współczesnej turboparanoi na wysokich obrotach w czasie rzeczywistym, innym, spokojniejszym, zostawiającym więcej miejsca na namysł, refleksję, intymność, reżimem „dzielenia postrzegalnego”.

Stawką w kryminalnej intrydze, w którą zostaje wciągnięty Ulisses, jest unikatowe, pierwsze wydanie Ogrodu o rozwidlających się ścieżkach Jorge Luisa Borgesa. Unikatowe ze względu na niezwykłą erratę: bezczelną interwencję edytora, który tuż przed finałem słynnego opowiadania dodał dialog o erracie jako narzędziu kształtowania tekstu, twórczej pracy zdolnej przechwycić i zawrócić oryginalne sensy. Unikalny przedmiot ogniskujący pragnienie bohaterów jest więc jednocześnie fałszerstwem (dokonanym na oryginalnym tekście), apokryfem „prawdziwej” książki.

Fałszerstwo, apokryf, sobowtór, odbicie – wszystkie te pojawiające się w filmie tematy są bardzo borgesowskie. Tak samo jak motyw labiryntu.

Odsyła do niego tytuł i kryjące się za nim opowiadanie, o którego pierwsze wydanie walczyć będą bohaterowie. Jean-Francois Lyotard pisząc w Ekonomii libidynalnej o labiryntach, zauważył, że są one nie tyle konstrukcjami w przestrzeni, co stanami ducha. Pojawiającymi się nagle przede wszystkim wszędzie tam, gdzie panuje strach. Lękowe, paranoidalne narracyjne labirynty takich mind-game films jak Memento potwierdzają tą diagnozę. Ale, jak twierdzi Lyotard, nie każdy labirynt musi być labiryntem paranoicznym, labiryntem lęku. Są też radosne deliria i są też labirynty radości. Film Vescovo pokazuje, że do przejścia z labiryntu lęku do tego radosnego uniesienia, wystarczy czasem jedynie pozornie drobna, lecz twórcza errata.

Czytaj także:

Jakub Majmurek, Geograf i major

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij