Rozmowy z Capote'em to niepokojące sprawozdanie z rozkładu: życia, osobowości, świata. To mistrzowsko poprowadzona wędrówka w chaos.
Po opublikowaniu Z zimną krwią (1965), „powieści, w której każde słowo jest prawdą” – jak charakteryzował swoje dzieło sam autor – Capote nie napisał już nic, poza krótkimi opowiadaniami, reportażami i esejami. Ostatnie lata jego życia – aż do śmierci w 1984 roku – wypełniały pobyty w klinikach odwykowych, walka z depresją, kolejne załamania i pogłębiająca się frustracja, wynikająca po części z przygniatającej twórczej niemocy, a po części z poczucia całkowitego osamotnienia i postępującej marginalizacji. Wtedy właśnie, w czasie największego chaosu i rozpadu, z których nie znajdzie się żadne wyjście, i po których nie nastąpi żadne ozdrowieńcze przesilenie, Lawrence Grobel – wytrawny amerykański dziennikarz, specjalizujący się w wywiadach – postanawia przeprowadzić z Capote’em cykl rozmów, które właśnie, już po raz drugi (pierwsze wydanie, nakładem Rebisu, ukazało się w 1997 roku) dostają do rąk polscy czytelnicy.
To lektura – mówiąc bez żadnej przesady – pod każdym względem piorunująca. Odsłania się w niej człowiek z jednej strony niebywale utalentowany, niewątpliwy geniusz XX-wiecznej amerykańskiej literatury; urodzony pisarz dysponujący samorodną świadomością literacką, w pełni ukształtowaną i gotową już w bardzo wczesnym wieku, niepotrzebującą żadnej formalnej obróbki, żadnej niemal oficjalnej edukacji (po ukończeniu liceum Capote na zawsze rzucił szkołę). Z drugiej – egocentryk i ekscentryk, ziejący nienawiścią do całego świata, pomstujący na wszystkich właściwie mu współczesnych pisarzy (ceni tylko Harper Lee, Williama Styrona, Lawrenca Durrella i Malcolma Lowry’ego); ostentacyjny narcyz uważający się za najwybitniejszego twórcę swojego pokolenia, nieszczędzący sobie samemu pochwał; śmiało analizujący wielkość własnych tekstów i wyszydzający wszystko, co tylko się da; pozujący na szczerego do bólu, a jednak wciąż ukrywający się pod dziesiątkami masek i póz.
Jedną z tych masek – najbardziej być może w tej książce wyeksponowaną, taką, która stawia każde słowo Capote’a w bardzo specyficznym świetle – jest mityczna wielka powieść, o której wciąż opowiada Grobelowi i którą, jak przekonuje, już prawie ukończył. Mowa oczywiście o Wysłuchanych modlitwach, dziele, które miało być świadectwem ostatecznego przełamania długotrwałego pisarskiego bloku, a zarazem bombą, której siła rażenia, jak wciąż zapowiada Capote, rozniesie na drobne strzępy całą pisarską i filmową Amerykę. Czegóż tam nie przeczytamy – powtarza co i rusz autor Innych głosów, innych ścian – najdrobniejsze detale z życia ówczesnej socjety zostaną bezlitośnie ujawnione, cała hollywoodzka hipokryzja będzie wreszcie podana na tacy, sekretne życia wielkich gwiazd staną się pożywką dla demaskatorskiej opowieści, dla nikogo nie będzie litości, niech nikt nie śpi spokojnie, dzień sądu nieubłaganie się zbliża.
Wysłuchane modlitwy są w rozmowach z Capote’em czymś na kształt Świętego Graala literatury – równie, jak Graal, co okazało się już po śmierci pisarza, mitycznym, równie pozbawionym rzeczywistej substancji, równie nieosiągalnym i wiecznie oddalonym. Odnaleziony i opublikowany w 1986 roku rękopis Modlitw… liczył sobie zaledwie kilkadziesiąt stron. Żadnej sensacji, żadnego szczególnego błysku, żadnej zapowiedzi przełomu. Mówiąc wprost, w rozmowach z Grobelem, Capote zwyczajnie blefuje. A może raczej staje się ta książka tak silną dominantą jego wyobrani, racją istnienia, ratunkiem przed pogrążeniem się w czeluściach rozpaczy, że sam tak naprawdę traci już rozeznanie, sam postrzega ją jako bardziej rzeczywistą i prawdziwą od wszystkiego, co do tej pory napisał?
Jedno jest pewne – rozmowy z Capote’em to niepokojące sprawozdanie z rozkładu: życia, osobowości, świata. To mistrzowsko poprowadzona wędrówka w chaos, z którego nie ma powrotu do „normalności”, w rozpacz, z której nie rodzi się żadna nadzieja, żadna pokrzepiająca narracja. Przy tym wszystkim jednak – przy całej degrengoladzie, w jakiej od lat jest pogrążony, przy jego nieznośnym narcyzmie i egocentryzmie, przy jego kłamstwach, kłamstewkach i autokreacjach, przy jego skłonności do ciągnących się dygresji, rozemocjonowaniu i agresji – nad swoją tylko z pozoru postrzępioną i wielowątkową opowieścią Capote nie traci nawet na moment kontroli. Nie ma tu zbędnych słów, nie ma zbędnych zdań. Jest po prostu znakomita literatura. Nad Modlitwami… mająca tę niezbywalną przewagę, że napisana, a nie egzystująca gdzieś w mitycznych krainach wyobraźni.
Lawrence Grobel, Truman Capote. Rozmowy, Axis Mundi, Warszawa 2014