Książki, które olśniewają, i takie, po których żegnamy się lewą nogą.
***
Paulina Młynarska czyta Matkę Makrynę Jacka Dehnela:
Książka opowiada o oszustce, ale przede wszystkim bardzo ważnej postaci dla polskiego romantyzmu, matce Makrynie. Postać to nietuzinkowa – fałszywa mniszka, która inspirowała Mickiewicza i Norwida. Działała wśród polonii w XIX wieku. W rzeczywistości była Żydówką, która uciekła przed przemocą swojego męża. Człowiek ten bił ją i katował przez całe życie, a kiedy zmarł, została zupełnie sama, nie wiedząc, co zrobić ze swoim życiem. Zaczęła więc podszywać się pod mniszkę.
Jej niesamowitym przygodom przyglądamy się z dwóch stron – poprzez narrację fałszywą i prawdziwą.
Książka niebywale ciekawa, bardzo feministyczna, wiele mówiąca o kulcie cierpienia i przemocy w kulturze polskiej, przesyconej religijnością, a zwłaszcza o cierpieniu „uświęcającym kobietę”. Nie jest to lektura łatwa, choć czyta się ją wartko.
***
Małgorzata Szumowska czyta Moją walkę Karla Ove Knausgarda:
Nie jestem zbyt oryginalna, bo czytam aktualnie drugi tom Mojej walki Karla Ove Knausgarda i, żeby było śmiesznie, cenię tę książkę za brak oryginalności właśnie.
Autor obala mit artysty jako człowieka wyjątkowego, opisując swoje życie jako pasmo rozmaitych czynności, porażek i nudy.
Czasem w tej szarości zdarzają się jakieś przebłyski zachwytu nad światem, nadzieje na ocalenie przez sztukę i rodzaj uniesienia, szybko zostają jednak zabite przez codzienność.
Knausgard nie dość, że boryka się z otyłością, to jeszcze sam zajmuje się swoją roczną córką, żyjąc w papkach i pampersach, w wiecznie brudnym od niemowlęcego żarcia podkoszulku. Pomimo tego, albo właśnie dlatego, książkę czyta się świetnie i – choć zdaje się tak szalenie banalna – potrafi zachwycać i wzruszać w najmniej oczekiwanych momentach. To taka literatura naszych czasów.
***
Anda Rottenberg czyta 1945. Wojnę i pokój Magdaleny Grzebałkowskiej:
Wakacje to czas relaksu, ale dla mnie to także pora bardziej intensywnego czytania. Magdalena Grzebałkowska podsumowuje siedemdziesięcioletni okres badań nad poszczególnymi wycinkami dziejów powojennej Polski i tworzy szeroką panoramę wydarzeń dziejących się w roku 1945, niemal równocześnie w rozmaitych miejscach. Mamy tu więc zarówno ucieczkę Niemców z Prus Wschodnich, postępujące za wojskiem wielkie i małe szabrownictwo, dokonywane nie tylko na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, lecz i w popowstaniowej Warszawie, mamy relacje osadników przesiedlanych ze Wschodu na Zachód i relacje ocalonych z zagłady żydowskich dzieci, umieszczonych w otwockim domu dziecka. Otrzymujemy obraz pierwszych miesięcy życia w zrujnowanej Warszawie i detaliczny opis przejmowania Wrocławia.
Autorka kreśli dzieje miejsc poprzez jednostkowe losy ludzi zaplątanych w tryby historii, dziejącej się z miesiąca na miesiąc, od stycznia do grudnia jednego tylko roku. Komentarzem do tego reportażu z przeszłości są cytaty z ogłoszeń drobnych. Tak samo wstrząsające jak opowiadane historie. Ta książka prostuje wiele ścieżek naszego życzeniowego myślenia o człowieczeństwie. Nie mogę się od niej oderwać, choć nie jest to lektura przyjemna.
***
Maciej Stuhr czyta Szczygła Donny Tartt:
Bardzo dobrze napisana książka, wciągająca, ale niezobowiązująca. Akcja dzieje się w Holandii i Nowym Jorku. Autorka świetnie wnika w psychologię dziecka i jego odbiór świata po traumie, którą przechodzi w wyniku zamachu terrorystycznego w Nowym Jorku. Chłopiec zostaje bez matki, wychowuje się sam.
Książka ma 844 strony, mam za sobą dopiero 167, ale daję sobie czas do końca wakacji. Można powiedzieć, że spadła mi z nieba, jako niespodziewany prezent. Muszę przyznać, że jej objętość stanowi pewne wyzwanie, dawno nie czytałem tak długiej książki, tym bardziej musiałem się z nią zmierzyć. Postanowiłem sprawdzić, czy wciąż dam radę, to była moja motywacja. Za to nie jest to lektura ciężka treściowo, choć w formie elektronicznej byłaby zdecydowanie bardziej poręczna, zwłaszcza w czasie wakacji.
***
Adam „Nergal” Darski czyta Chłopców Andrzeja Saramonowicza:
Debiut Saramonowicza to jedna z najlepszych książek, jakie ostatnio czytałem. Niesamowicie, przerażająco wręcz prawdziwa. Każdy facet, niezależnie od wieku, czytając, może od czasu do czasu przeżegnać się lewą nogą. To jak patrzenie w lustro, zmierzanie się z niedojrzałością, niezależnie od tego, czy mamy jedenaście czy pięćdziesiąt lat.
Świetnie napisana, poruszająca bardzo ważny problem – z dojrzewaniem. Mimo to napisana bardzo lekkim językiem i ponadpokoleniowym humorem. Lektura tej książki spowodowała nawet, że zakolegowałem się z jej autorem, którego wcześniej znałem jedynie z felietonów. Cieszę się, że postanowił wziąć się za dłuższe formy i mam nadzieję, że na debiucie się nie skończy.
***
Małgorzata Halber czyta W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta:
Jest to jedna z tych książek, do których ludzie bardzo długo się przymierzają. Moja przygoda z Proustem zaczęła się w momencie najcięższej depresji. Czytając W poszukiwaniu straconego czasu doznałam zupełnego olśnienia. Lektura idealna na wakacje, gdyż pozwala odpocząć, wyrwać się do innego, lepszego świata.
Jest to opowieść pisana przez kogoś, kto nieustannie ma ogromne oczekiwania w stosunku do rzeczywistości, jednocześnie zawiera najpiękniejszą historię miłosną, na jaką natknęłam się w literaturze, a także odważne wątki homoseksualne. Bohater poszukuje czegoś, co go wzruszy, co będzie dla niego spełnieniem. Proust wchodzi w takie meandry emocji, które wszyscy w sobie mamy, lecz zwykle się do nich nie przyznajemy. Buduje zdania, które przez niesamowite szczegóły ciągną się całymi stronami. Henry James powiedział kiedyś, że jest to najnudniejsza i najwspanialsza książka w historii literatury. Zdecydowanie pozwala oderwać się od rzeczywistości, czego w wakacje szczególnie potrzebujemy.
***
Kazimiera Szczuka czyta Mgłę Kai Malanowskiej:
Czytanie jednym tchem jest miarą jakości powieści kryminalnej. Jak dobrą poezję można poznać po tym, że dreszcze latają po krzyżu, tak kryminał po tym, że nie możemy się od niego oderwać. Czytamy łapczywie, ale uważnie, bo słodka jest udręka niezaspokojonej ciekawości. W ten właśnie sposób przeczytałam powieść Mgła Kai Malanowskiej.
Ergo – jest to świetny kryminał.
Mgła jest powieścią obszerną, wielowątkową i dbającą o drugi plan. Wątki splatają się, ale nie gmatwają, znajdując rozwiązania w rozważnie wyznaczonych punktach. Śledztwo prowadzone przez parę komisarzy – Adę Rochniewicz i Michała Sawickiego – dotyczy zabójstwa kobiety – młodej, ładnej, samotnej i najprawdopodobniej zamożnej, jak opisuje ją inicjalna część książki.
Prócz tego w(e) Mgle snują się wątki psychologiczne przypisane do protagonistów: tajemnicza, przenikliwa, nieskazitelna Ada i rozmemłany palacz z nadwagą, uzależniony od batoników i pijący za dużo – Michał – tworzą duet urodzonych detektywów.
W książce znajdziemy też intrygi personalno-kryminalne wewnątrz policji, wreszcie wątek oniryczno-mediumiczny.
Kto zna znaczenie słowa „brelok” w żargonie policyjnym? Można je znaleźć u Malanowskiej. Portret policji stworzony przez nią jest realistyczny, choć z lekkim odcieniem złośliwości: „Oficer dyżurny drzemał, oparłszy głowę na dłoni. Na górze drzwi do sekretariatu były zamknięte. (…) Na obu biurkach piętrzyły się stosy papierów. W szafie zalegały sterty ubrań bliżej niewiadomego pochodzenia i przepocone stare buty. Na oknie usychał doniczkowy kwiatek. W dystrybutorze wody zamieszkały glony. Starł rękawem kurz z biurka, które do tej pory należało do Rogowskiego, i ostrożnie zajrzał do szuflady. Znalazł w niej gnijącą kanapkę w foliowej torebce i pustą butelką po wódce”.
Autorka prowadzi nas przez różne światy. Rodzice zamordowanej to inteligenci z peerelowskim rodowodem, ona sama była graficzką i pasjonatką zdrowej żywności. Prócz tego poznajemy parę wyemancypowanych intelektualistów, nielicznych księży, społeczność czeczeńskich uchodźców, wreszcie – przypadkową ludność miejską: „O drugiej w nocy zamówił taksówkę i pojechał z Czarnogrzywką – jędrną dupą – gdzieś na daleką Ochotę, do obskurnego mieszkania, które zajmowała z przyjaciółką”.
Styl Mgły też jest różnorodny. Niekiedy behawioralno-sprawozdawczy, niekiedy wnikający w psychikę postaci. Opisy pogody, snów i samotności są poetyckie: „Stała pośrodku kuchni, usiłując odzyskać poczucie czasu. Miękka, szara cisza opadła jej na twarz i ramiona”. Powieść wieńczy filozoficzne przesłanie – konieczna, a zarazem żmudna i daremna jest walka ze złem.
Reasumując: Mgła Malanowskiej jest lekturą na lato, którą polecam gorąco, z jednym drobnym zastrzeżeniem: drobiazgowy behawioryzm (weszła, zdjęła, powiesiła, otrzepała, usiadła, wstała, nalała etc.) można niekiedy omijać.
Zebrała Patrycja Wieczorkiewicz
**Dziennik Opinii nr 224/2015 (1008)