Historia

Marzec: „Moim przyjaciołom Żydom”

Tak, tak, dobrze myślicie, to plagiat. Jakiś czas temu w MS2 był duża wystawa Strzemińskiego, to jego tytuł.

Muzeum wydało katalog z tej wystawy.
Na okładce jest Żyd w kaszkiecie, taka wycięta fotografia, kaszkiet naderwany.
Kawałek fotografii oderwany, reszta wycięta.
W lewym dolnym rogu takie niby postacie, taką przerywaną, szarpaną kreską zrobione.
Widma, cienie, powidoki. 
Wziąłem ten katalog.
Dużo siedzę w piwnicy.
Piwnicy Nowy Rynek 2, już o niej mówiłem.
Często wydaje mi się, że tu są.
Ci, co tu kiedyś przychodzili, są.
Wydaje mi się, że teraz też czasami przychodzą.
Katalog leżał na stole, Żyd w kaszkiecie na wierzchu.
Postanowiłem Żyda powiesić, tę pracę Strzemińskiego, na ścianie.
Nie miałem wolnej ramy, to przykleiłem Strzemińskiego na odwrocie innego obrazka.
Jest tu sporo rupieci i coraz trudniej upchnąć coś nowego.
Powiesiłem go w przejściu między jednym pomieszczeniem a drugim.
Ściany tu mają ponad metr grubości, więc się zmieścił.
Zadowolony ze swego „dzieła” zacząłem mu się przyglądać .
Dopiero w tej chwili zobaczyłem, że po drugiej stronie przywiesiłem lustro, tymczasowo, też nie miałem co z nim zrobić.
Teraz wiszą naprzeciw siebie, lustro i Żyd w naderwanym kaszkiecie.

Jak przechodzę tym przejściem, to ten Żyd na mnie patrzy. Lustro tak jakoś odbija, że z lustra patrzy na mnie Żyd. Ja też jestem w tym lustrze.

Patrzę na siebie i na Żyda, Żyd na mnie. I tak obaj jesteśmy w tym lustrze. On na chwilę, ja na chwilę. Taki portret podwójny.

***

Ghetto Litzmannstadt istniało w okupowanej Łodzi od lutego 1940 do sierpnia 1944 roku. Było największym gettem na terenie Rzeszy Niemieckiej i drugim co do liczby zamkniętych w nim ludzi na ziemiach polskich. W przeciwieństwie do getta warszawskiego nie wybuchło w nim powstanie – do końca jego więźniowie wierzyli, że swoją pracą będą w stanie wykupić życie. Dla tej wiary byli w stanie oddać wszystko, co najcenniejsze, łącznie ze swoimi dziećmi, bo i takiej daniny od nich zażądano.

Gdy z Łodzi odjeżdżały ostatnie wagony w stronę obozów zagłady, w Warszawie wciąż trwało jeszcze powstanie. 200 tysięcy Żydów z Łodzi, okolicznych miast, a także z krajów zachodniej Europy odeszło w dzwoniącej w uszach ciszy – i w zapomnieniu. Odizolowani całkowicie od świata (teren getta nie był skanalizowany, więc nie był możliwy kontakt z resztą miasta tą drogą), stłoczeni we własnym mikroświecie za drutami odeszli, zostawiając po sobie puste domy i puste ulice. Dopiero od niedawna poznajemy szerzej ich historię, choć nadal wiedza o gettcie w Litzmannstadt jest niewielka i ograniczona praktycznie do samej Łodzi. Będąc dziedzicami tego, co po sobie zostawili, jesteśmy im winni pamięć i słowa, takie jak te.

Jarosław Ogrodowski

Czytaj też:

Mojżesz

Krzesło

Schweine Jude

Przechrzta

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij