Kraj

Zygmunt o nowym rządzie: Głupota czy cynizm?

Prysły wszelkie nadzieje na miękkie wejście PiS we władzę, na wzór tego z roku 2005.

Dziesięć lat temu sytuacja była dla PiS znacznie przyjaźniejsza. Żywa była tęsknota za nienarodzonym Popisem, wyśnionym dzieciątkiem pięćdziesięciu procent wyborców. Niechęć do partii Kaczyńskiego bazowała głównie na negatywnych resentymentach jeszcze z lat 90. Brutalne ataki „Polski Solidarnej” na „Polskę liberalną” nie pozostawiły głębokich ran. A mimo to Jarosław Kaczyński wykonał głęboki ukłon w stronę środowisk liberalnych. W rządzie znalazła się spora grupa bezpartyjnych ekspertów, których kompetencje pozostawały bezsporne. Zbigniew Religa, Grażyna Gęsicka, Michał Seweryński, Radosław Sikorski,  Stefan Meller czy Ryszard Schnepf objęli ważne stanowiska na szczytach władzy. Ich nominacja była jasnym sygnałem: liberalna demokracja za nowej władzy miała pozostać niezagrożona, podobnie jak poziom kultury politycznej.

Socjalne kłamstwo PiS

W 2015 roku już same nominacje ministrów wysłały wyborcom jasny sygnał: daliście się oszukać. Socjalna kampania PiS, w której ubogim Polakom obiecano bardzo wiele, poszła do śmietnika wraz z nazwiskami nowych ministrów. Paweł Szałamacha, były działacz Korwinowskiej UPR, publicysta ekstremistycznej gazetki „Najwyższy Czas”, ekspert neoliberalnego Centrum Adama Smitha, jako minister finansów będzie gwarantem polityki cięcia kosztów i dalszych transferów z kieszeni ubogich do wielkich korporacji. Wspomoże go z pewnością Mateusz Morawiecki – były prezes BZ WBK. Przecież nie zamienił 150 000 złotych miesięcznej pensji na marne ministerialne 15 000, dlatego że jest, przywołując pamiętne słowa minister Bieńkowskiej, „złodziejem albo idiotą”. Nie, jest po prostu reprezentantem interesów wielkiego kapitału, zwłaszcza bankowego. Z Morawieckim jako szefem resortów gospodarczych możemy zapomnieć o podatku bankowym, od transakcji kapitałowych czy nawet o uszczelnieniu poboru podatków od wielkich korporacji. PiS ujawnia zamiar służenia biznesowym elitom, jeszcze zanim objął formalną władzę.

Ekoignorancja

Nienawidząca równościowych demonstracji formacja wypuściła właśnie własną paradę: paradę głupoty. Krzysztof Tchórzewski, weteran wielu partii i partyjek, kandydat na ministra energetyki, mówi: „Trzeba umożliwić Polakom zwiększanie zużycia energii elektrycznej (…) Chodzi o to, by przynajmniej podwoiło się zużycie energii elektrycznej w polskich gospodarstwach rodzinnych (…), gdyż będzie to świadczyć o rozwoju i podnoszeniu poziomu życia”. Tchórzewski nie wyjaśnił, czy równolegle z postępem Polacy mają dokręcać nowe żarówki, czy może obudowywać kuchnie kolejnymi lodówkami. Nie wyjaśnił też, jak zamierza zneutralizować szkody w środowisku, jakie wywołałby stuprocentowy wzrost zużycia energii.

Od szkód w środowisku jest niezrównany Jan Szyszko, również weteran niejednej prawicowej kanapy. Kandydat na ministra środowiska skompromitował się interpelacją w sprawie „chemtrails” – absurdalnej teorii spiskowej, w myśl której charakterystyczne białe smugi pozostawiane na niebie przez samoloty są szkodliwymi substancjami celowo rozpylanymi przez rządy. To Szyszkę obciąża skandaliczna decyzja w sprawie budowy drogi przez dolinę Rospudy, uratowanej tylko dzięki brawurowej i odważnej postawie ekologów.

Pierwsze zapowiedzi cenzury

Minister kultury Piotr Gliński zapowiada nastanie prawicowej cenzury, którą określa eufemizmem „odmienny podział państwowego tortu”. To nie tak, zarzeka się minister, że organizacje postępowe „czy nawet lewicowe” muszą się liczyć z natychmiastowym odebraniem publicznych środków. Strumień zostanie skierowany do tych, którzy dotąd byli pomijani przy ich podziale. Nasuwa się pytanie: do kogo? Do grafomanów? Biorąc pod uwagę, że dotychczasowa polityka kulturalna państwa opierała się na merytorycznej ocenie projektów – od PISF po agendy Ministerstwa Kultury – dostęp do publicznych środków zależał wyłącznie od ich jakości, na pewno nie poglądów politycznych. Film Smoleńsk, który nie dostał swego czasu dofinansowania od PISF, co niezwykle wzburzyło środowiska prawicowe, oparto po prostu na beznadziejnym scenariuszu, którego słabości komisja wymieniła obszernie i precyzyjnie. Jeśli minister Gliński zapowiada dziś, że skieruje pieniądze do tych, którzy ich dotąd nie dostali, ma zatem na myśli szczodre wsparcie prawicowych grafomanów. Zapewne kosztem sztuki krytycznej, z którą polska prawica toczy wojny, odkąd tylko może.

Dyplomacja: między cynizmem a okrucieństwem

Witold Waszczykowski, kandydat na jedno z najważniejszych stanowisk, wymagające dyplomatycznego języka i wielkiej klasy, upatruje winnych zamachu w Paryżu w „oszalałym lewactwie” i „samobójczej politycznej poprawności”, które jego zdaniem sprowadziły tu terrorystów. Nie zająknął się za to o winie państw Zachodu, które zniszczyły struktury państwowe Iraku, dając początek Państwu Islamskiemu i służącej mu fali islamskiego terroryzmu. Przeciwnie – to właśnie dopatrywanie się winy Zachodu jest zdaniem Waszczykowskiego przejawem „oszalałego lewactwa”. Przyszły minister mówi też o „wojnie cywilizacji”, zapominając, że w tym samym czasie w Bejrucie podobny zamach ISIS zabrał ponad 200 zabitych i rannych. Że zdecydowana większość ofiar ISIS to przecież Syryjczycy, Irakijczycy, Kurdowie, że tam Paryż zdarza się codziennie. O ile oczywiście Waszczykowski cokolwiek o światowym terroryzmie wie; litościwie zakładam, że to nie kompletna ignorancja, a okrutny polityczny cynizm.

Kandydat na ministra do spraw europejskich Konrad Szymański również wykorzystuje tragedię paryską do zbijania politycznego kapitału. Jego kuriozalna wypowiedź o zamiarze odstąpienia przez Polskę od programu relokacji uchodźców w obliczu ataku paryskiego to po prostu splunięcie w twarz uciekinierów – ofiar codziennego terroru – które Szymański wrzuca do jednego worka ze sprawcami. Empatia nie jest może uczuciem, którego należałoby oczekiwać od prawicy, ale Szymański mógłby chociaż nie kompromitować Polski na arenie międzynarodowej. Szefowa europejskiego Human Rights Watch określiła wypowiedź przyszłego ministra jako najbardziej cyniczną państwową reakcją na kryzys po zamachu.

Dla przyzwoitych ludzi, także z prawicy, nadchodzą lata wstydu. Problemem nie jest bowiem to, że rząd jest prawicowy. Problemem jest to, że jest niekompetentny.

 

**Dziennik Opinii nr 320/2015 (1104)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij