Kraj

Zabijanie to nie ogródek, bieganie i brydż

To, że po wyborach prezydenckich u sterów władzy jest o jednego myśliwego mniej, nie oznacza, że los dzikich zwierząt ulegnie poprawie.

Za chwilę ich sytuacja może znacznie się pogorszyć. Jeśli wspólnie przeciw temu nie zaprotestujemy, ponad 100-tysięczna armia miłośników zabijania zwierząt napisze prawo pod siebie. Tak, by w polowaniach nie przeszkadzały rozsądne przepisy i by w „pasję” zabijania móc wciągać dziecięcych rekrutów.

Solidarność ze zwierzętami

Człowiek jest zdolny do empatii. Dzięki swoim zdolnościom umysłowym jest w stanie wczuć się w przeżycia drugiego człowieka czy innej czującej istoty. Postawić się na jej miejscu. Gdy siedzę we własnym ciepłym mieszkaniu, ogarnia mnie dreszcz przerażenia na myśl, że ktoś mógłby znienacka wedrzeć się do mojego schronienia, zaatakować mnie, zabić, a wcześniej spowodować, że pod wpływem emocji i adrenaliny przerażenie pomieszane z bólem rozrywałoby moje wnętrze.

Dla zwierząt dzikich las jest jedynym domem. Do tego domu regularnie wyruszają uzbrojeni we flinty ludzie, by odbierać życie.

Usiłuję wyobrazić sobie, co czuje zestresowane zwierzę, gdy słyszy hałas kołatek, gwar grupy ludzi okrążających las, brutalnie wkraczających do jego leśnego domu.

Atakowane zwierzę czuje na plecach oddech sfory psów myśliwskich ścigających samotną ofiarę. Wywołuje to skok adrenaliny, stres, szereg emocji i do tego pewnych zwierzęcych form myślenia, bo wbrew obiegowym opiniom zwierzęta są zdolne do tworzenia konstrukcji myślowych.

Co czuje zabijany lis?

Wydaje się, że na problem polowań patrzymy ogólnie, „sucho”. Problematykę myślistwa często ograniczamy do regulacji prawnych czy sensowności wprowadzania takich lub innych obostrzeń. Tymczasem na tę sprawę nowe światło rzuca empatyczny wgląd na skalę mikro, na pojedyncze byty. Zwierzę i człowiek. Akt zabicia zwierzęcia to osobisty dramat tego stworzenia, to świadomy ludzki proces zmierzający do odebrania temu zwierzęciu jedynej rzeczy, którą ma – życia. Co czuje duszony i rozszarpywany przez sforę psów lis? Jakie są przeżycia jelenia, którego żebra przetrącają kule myśliwych?

Z drugiej strony mamy człowieka. Często się zastanawiam, co kryje ludzki umysł, jakie żądze uaktywniają się w człowieku, że pchają go do zabijania dla przyjemności. Do odbierania życia nie po to, by zaspokoić głód, obronić siebie lub bliskich przed zagrożeniem, ale dla własnej satysfakcji.

„Farba” to nie krew

Myśliwi swoje zamiłowanie do zabijania obudowują szeregiem rytuałów i wymyślonych przez siebie zasad, budują etos myśliwego strażnika lasu dbającego o prawidłową selekcję zwierząt. Część z nich określa się mianem ekologów łowieckich. Wielu myśliwym ciężko jest jednak myśleć o sobie jako o tych, którzy zabijają. Tworzą więc przeróżne psychologiczne mechanizmy obronne, które mają tłumaczyć ich postępowanie. Odbija się to w choćby w języku myśliwskim. Myśliwy zatem nie zabija, on „pozyskuje”, czyli coś złego zamienia w działanie pozytywne.

Myśliwy nie chce myśleć o rannym i cierpiącym zwierzęciu, które goni, by je dobić, stworzył więc słowo „postrzałek”. Krew też brzmi niedobrze, „farba” znacznie lepiej.

Myśliwi znają porzekadło „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Dzieci są naturalnie wrażliwe i podatne na sugestie. Ich wrażliwość można stępić odpowiednim przekazem. Dlatego myśliwi chcą, by dzieci uczestniczyły w polowaniach i traktowały je jak dobrą zabawę. Potem odpowiednio nastawione do zabijania dzieci staną się idealnymi myśliwskimi rekrutami wspierającymi swoją brać i lobby.

Wolność do zabijania

Lobby myśliwskie walczy teraz o mniej restrykcyjne prawo do zabijania zwierząt. Myśliwi mają bardzo silne przedstawicielstwo w Sejmie. Prace nad nowelizację ustawy o prawie łowieckim nadzorowała sejmowa komisja ds. ochrony środowiska. W jej skład, poza posłem Suskim z PO, wchodzą sami myśliwi.

Piszą ustawę pod siebie i swoją „pasję”. To tak, jakby prawo dotyczące ustawodawstwa regulującego karę śmierci pisali i ustanawiali lobbyści zaopatrujący cele śmierci w niezbędny sprzęt.

Dlatego tak ważny w tej sprawie jest głos sprzeciwu ludzi wrażliwych, którym na sercu leży dobro zwierząt. Nieocenione znaczenie ma to, że społeczeństwo ogniskuje się wokół idei walki o prawa dzikich zwierząt. W tę pozytywną walkę wpisuje się protest ekologów i po prostu empatycznych ludzi, którzy 26 kwietnia protestowali w Warszawie przeciwko myśliwskiemu lobby chcącemu mniejszej kontroli państwa nad procederem zabijania zwierząt.

Na świecie coraz więcej państw ogranicza możliwość zabijania zwierząt dla „sportu” lub wprowadza całkowity zakaz polowań komercyjnych. Polscy posłowie zdają się nie dostrzegać tego pozytywnego trendu. Pomimo mało podatnego gruntu warto upominać się o prawa zwierząt i przypominać, że zabijanie to nie hobby. Bieganie, gra w brydża czy pielenie ogródka nie kosztują życia niewinnych istot. Zabijanie dla przyjemności to jedna z najohydniejszych rzeczy realizująca się w ludzkich umysłach i czynach.

Autor jest dziennikarzem, współpracuje z czasopismem „Liberté!”.

 

**Dziennik Opinii nr 152/2015 (936)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij