Kraj

To dobry moment, by wyciągnąć rękę do Wałęsy

Być może historię Wałęsy będziemy opowiadać inaczej niż do tej pory. Czy to naprawdę aż takie straszne?

– Co ty tam robiłeś? – zapytała mnie Agnieszka Wiśniewska, redaktorka naczelna Dziennika Opinii Krytyki Politycznej, gdy opowiadałem jej, że byłem na wiecu poparcia dla Lecha Wałęsy w Gdańsku, który zorganizował KOD. Dobre pytanie. Ponad pół roku wcześniej jechałem z Anią Strzałkowską, założycielką stowarzyszenia Tolerado, działającego na rzecz osób LGBT, na spotkanie w Europejskim Centrum Solidarności. Jadąc windą przypomniało mi się, że w tym samym budynku ma biuro Lech Wałęsa. – Ania, może chciałabyś się spotkać z Lechem Wałęsą? – zapytałem. – Ma tu biuro, poznalibyście się.

Oglądałem na żywo w telewizji wywiad z Lechem Wałęsą, w którym mówił, że jego zdaniem homoseksualiści powinni siedzieć w Sejmie w ostatnich ławach, a nawet jeszcze dalej, za murem. Pomimo tego jednak, byłem przekonany, że nie jest tak naprawdę homofobem. Jego wypowiedź to był, moim zdaniem, efekt braku osobistego kontaktu z gejami lub lesbijkami. Ania zgodziła się od razu i gdy zakończyło się nasze spotkaniu, z marszu zaszliśmy do biura Wałęsy. Przyjęto nas miło, niestety, okazało się, że pan prezydent był na dłuższym wyjeździe zagranicznym i do spotkania ostatecznie nie doszło.

Przypomniało mi się to teraz, gdy Lech Wałęsa znalazł się pod obstrzałem ze strony polityków i sympatyków PiS-u, w związku z materiałami z szafy generała Czesława Kiszczaka, które ujawnił IPN.

Może byłby to dobry moment, by środowisko LGBT stanęło za Lechem Wałęsą?

Nie ze względu na to, co zrobił lub nie zrobił w latach 70., lecz by wesprzeć go w zapewne mało przyjemnych dla niego chwilach, gdy jest oskarżany o to, że zarówno w czasach Solidarności, jak i po 1989 roku był sterowany przez służby bezpieczeństwa.

Myślę, że jest to dobry moment na to, by wyciągnąć rękę. Dyskryminacja osób LGBT nie dotyczy mnie bezpośrednio, w tym sensie, że sam nie jestem dyskryminowany, gdyż jestem osobą heteroseksualną. Niemniej jednak kwestia dyskryminacji mnie porusza i skoro pojawiła się okazja, by nawiązać nić porozumienia z jakby nie było ważną osobą w Polsce, warto więc, moim zdaniem, wykonać gest. Taki gest zrobił na przykład prezydent Słupska, Robert Biedroń, który opublikował swoje zdjęcie z komentarzem: „Odwalcie się od Wałęsy. Przyznaję: TW Bolek to ja”. Myślę, że znacznie lepiej pomaga to w przełamywaniu uprzedzeń, niż założenie, że skoro Lech Wałęsa raz czy drugi powiedział coś negatywnego, to nie można mu wybaczyć tego nigdy, aż do śmierci. Ludzie się zmieniają. Powiem więcej – są wewnętrznie dobrzy.

Źródło: FB Robert Biedroń

Wysłałem więc do Ani esemesa. „Trwa u nas na liście dyskusja na ten temat” – odpisała. – „Zobaczymy, bo jesteśmy mocno podzieleni w tej kwestii”. Rozmawialiśmy o tym jeszcze później, tego samego dnia, na promocji książki jej żony, Marty Abramowicz. Ania powiedziała, że zaproponowano jej, aby zabrała głos na wiecu. Nie była jednak przekonana, czy to zaproszenie przyjąć. „Jeżeli będziesz miała wystąpienie na wiecu, to przyjadę” – napisałem do niej rankiem następnego dnia. Nie planowałem udziału w tym wiecu, jednak takie wystąpienie mogłoby być na tyle przełomowe, że warto byłoby się na niego wybrać. „Nie miałam jak tego doustalić” – odpisała, – „a muszę dzisiaj skończyć ważny tekst do książki, więc siedzę i piszę. Będę na demonstracji, ale nie zdecyduję się jeszcze wystąpić. Zgadzam się z Tobą w 200 procentach i jednocześnie muszę rozumieć też naszych”.

I co teraz? Iść na demonstrację czy nie iść? Przyznaję, że z demonstracjami KOD-u mam spory problem, z wielu powodów. Między innymi dlatego, że są to w znacznej mierze demonstracje przeciwko PiS-owi. A takie stawianie sprawy nie odpowiada mi. Wolałbym, aby były to demonstracje za czymś. Kłuje mnie także liczny udział w Gdańsku członków PO (gdyż Platforma ma sama sporo za uszami, choćby w sprawie Trybunału Konstytucyjnego), jak i ostre słowa pod adresem polityków PiS-u. Jasne, że w wielu sprawach się z politykami z PiS-u nie zgadzam. Jednak obrażanie Jarosława Kaczyńskiego czy Andrzeja Dudy nie służy, moim zdaniem, budowaniu porozumienia. Czy nie byłoby fajnie żyć w społeczeństwie, w którym panuje przynajmniej względna zgoda? Uznałem jednak, że skoro sam proponuję wyciąganie ręki, to nie będę teraz siedział w domu, lecz idę. I poszedłem.

1.

Dla wielu Polaków i Polek Lech Wałęsa jest symbolem Solidarności, czasów walki o wolność, którą udało się uzyskać. Rzecz jasna nie dokonał tego sam, a było w to zaangażowanych wiele, wiele osób. Lech Wałęsa był bez wątpienia liderem tego ruchu, jego twarzą. Oprócz tego zdarzało mu się zachowywać w sposób arogancki, nie jeden raz przebijało przez niego zadufanie, a do tego często podejmował decyzje w sposób autokratyczny. Od czasów Solidarności i prezydentury jednak zmienił się, złagodniał, zdarza mu się spojrzeć krytycznie na to, co robił i bynajmniej nie twierdzi, że wszystkie jego decyzje były trafione. Przyznaje nawet, że nierówności społeczne, które mamy dziś w Polsce, to jedno z jego największych niepowodzeń.

Wiele rzeczy po 1989 roku, w teorii, mogło potoczyć się inaczej. Sam wolałbym na przykład, aby nie prywatyzowano wszystkiego, co tylko się da, bo podobno „prywatne jest lepsze”.

Wcale nie jest. Tyle tylko, że dobrem wspólnym trzeba umieć zarządzać. Ponadto wspólne wcale nie musi znaczyć państwowe, z dyrektorem wstawionym przez partię. Nie było jednak komu wówczas takich rozwiązań promować. Wprowadzono natomiast drapieżny kapitalizm, który negatywnie wpływa na więzi międzyludzkie, na to, jak ludzie traktują siebie nawzajem . Byłoby zdecydowanie lepiej, aby system gospodarczy w Polsce opierał się na współpracy, zamiast na rywalizacji, by w firmach dbano o dobre relacje międzyludzkie. Nawet z badań Google, prowadzonych przez wiele lat, wynika, że sekretem sprawnie działającej firmy jest to, że ludzie szanują siebie nawzajem, że tworzą atmosferę akceptacji, doceniania wkładu wszystkich. Relacje są ważne.

Wielu politykom, i nie tylko, ta kwestia umyka. Sukces Polski próbuje się mierzyć wysokością PKB na osobę. Doprawdy? I co nam ten wskaźnik takiego ważnego mówi? Można w ten sposób mierzyć ilość dóbr i usług wyprodukowanych w danym roku, niewiele jednak nam to mówi o tym, co najistotniejsze, czyli o jakości życia. Jedną z bardziej poruszających rzeczy, jaką ostatnio przeczytałem, było to, że co czwarty nastolatek w Polsce jest zagrożony depresją. Czy tak wygląda państwo, które odniosło sukces? W mojej opinii jest jeszcze sporo do zrobienia.

Czy na kształt demokratycznej Polski wpłynęły służby bezpieczeństwa, które sterowały Lechem Wałęsą, zarówno w czasach Solidarności, jak i po 1989 roku, co sugeruje m.in. minister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski? Jak zauważa prof. Andrzej Friszke, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej – mówiąc o Lechu Wałęsie: „Mamy liczne dokumenty SB z okresu (…) strajku sierpniowego, legalnego działania «S», stanu wojennego. Zawsze jest w nich jednoznacznym przeciwnikiem lub wrogiem. Mobilizuje i organizuje ruch robotników, który podcina stabilność systemu, a następnie przewodzi Solidarności i nie złamie się w najtrudniejszych warunkach wielomiesięcznej izolacji w stanie wojennym. W czasie przesłuchań odmawia odpowiedzi na pytania. Itd.”.

Z kolei sytuacja z początku lat 70. nie przedstawia się już tak jednoznacznie. Lech Wałęsa zdecydowanie zaprzecza, że był wówczas współpracownikiem SB, że pisał donosy i brał za to pieniądze. Materiały udostępnione przez IPN nie zostały jeszcze przebadane pod kątem tego, czy są w pełni autentyczne, brakuje na przykład ekspertyz grafologów. Nawet jednak gdyby uznać, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem na początku lat 70., zakładając, że wszystkie te materiały są prawdziwe, a potem tę współpracę zakończył, czy wiele by to zmieniło odnośnie roli jaką odegrał w latach późniejszych?

Choć sam Lech Wałęsa przyznaje się do kontaktów z SB, przedstawia to inaczej. Odnosząc się do strajku w 1976 r. w Radomiu napisał niedawno: „Radom mnie uratował. Pracowałem wtedy w Zrembie – przyszło do mnie dwóch esbeków, nadal żyją. Był taki czas, kiedy rozmawialiśmy – czy możemy nadal rozmawiać? Odpowiedziałem – nie będę z wami rozmawiał, niszczycie zaufanie ludzi, za chwilę będziemy mieć powtórkę z grudnia. Wyrzuciłem ich. I właśnie Radom mnie uratował. Dziękuję Radomowi. To mnie uratowało”.

Być może okaże się, że historię Lecha Wałęsy trzeba będzie opowiadać inaczej niż do tej pory, uzupełniając ją o epizod współpracy z SB z początku lat 70.. Współpracy, z której się wyplątał, na co wskazują inne materiały. Czy naprawdę będzie to aż takie straszne?

2.

Co do samego KOD-u, dobrze, że powstał, gdyż oprócz Trybunału Konstytucyjnego jest jeszcze jedna istotna sprawa, odnośnie której demokracji rzeczywiście trzeba bronić – Transatlantyckie Partnerstwo na rzecz Handlu i Inwestycji pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, czyli TTIP. Czy ktoś wie może, na kiedy jest zaplanowana demonstracja KOD-u w sprawie TTIP? Chętnie bym się na taką wybrał. Można bowiem się zastanawiać, jakie będą skutki gospodarcze podpisania TTIP, czy małe firmy zyskają, czy stracą, myślę jednak, że nie ulega wątpliwości, że podpisanie tego partnerstwa to realne zagrożenie dla demokracji i suwerenności Polski. Traktat ten zawiera bowiem mechanizmy, które będą umożliwiały blokowanie lub obchodzenie prawa stanowionego dla dobra obywateli i obywatelek na korzyść dużych firm. Jest zatem czym się zająć i zakładam, że dla KOD-u, który zajmuje się obroną demokracji, będzie to priorytet.

 Manifestacja KOD w Gdańsku, fot. Aleksandra Łyźniak

Przełknę wówczas nie tylko udział polityków, lecz także opowieści organizatora z KOD-u na wiecu w Gdańsku o Unii Europejskiej, w której podobno nie ma na granicach płotów z drutem kolczastym. Według mojej wiedzy są, na przykład na Węgrzech, gdzie niedawno zbudowano płot na granicy z Chorwacją. Przypomniało mi się także zdjęcie, które wygrało w tym roku World Press Photo. W postrzeganiu dobrodziejstw płynących z Unii Europejskiej możemy się różnić, machnąć jednak na to ręką. Widać, że demonstracje KOD-u są ludziom potrzebne, że dzięki nim mają okazję angażować się, rozmawiać o bieżącej polityce, są też okazją do wspomnień czy wzruszeń. Pomagają też w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego.

Co do samego Lecha Wałęsy, chciałbym pozostawić sprawę jego przeszłości historykom. Przyznam, że nie czuję najmniejszej potrzeby zajmowania się tym tematem.

To naprawdę było kilkadziesiąt lat temu i od tamtego czasu wiele się na świecie zmieniło. Doceniam udział wszystkich osób, które wówczas walczyły o wolność, które narażały się i jestem wdzięczny za to, że doprowadzili to do końca. Przejście od PRL-u do systemu demokratycznego to bez wątpienia wielka sprawa. Dziś jednak widać, że demokracja w Polsce wymaga poprawek w wielu miejscach, na przykład w kwestii ordynacji, czy budowania kultury demokracji i jawności. To nie jest tak, że wolne wybory załatwiają wszystko. Podobnie jest z wizją gospodarczego rozwoju Polski – tu także przydałoby się nowe podejście, bardziej sprawiedliwe, i porzucenie wreszcie neoliberalnych pomysłów, które nie sprawdziły się zarówno u nas, jak i w innych państwach na świecie.

Odnośnie natomiast solidarności, byłoby świetnie, gdyby była ona obecna nie tylko w muzeum w Gdańsku. Przydałoby się więcej zaufania pomiędzy ludźmi, doceniania dobrych intencji i takiej zwykłej solidarności na co dzień, zamiast jedynie w podręcznikach do historii. Mam także nadzieję, że Lech Wałęsa dostrzeże, że dyskryminacja ludzi z uwagi na ich orientację seksualną, jest czymś niewłaściwym i zmieni swoje spojrzenie na tę kwestię. Być może nawet pewnego dnia zostanie sojusznikiem tęczowych rodzin. Kto wie? Jeszcze wszystko przed nim.

Podziękowania za rozmowę na temat czasów Solidarności i roli Lecha Wałęsy, przy pisaniu tego tekstu, dla Małgorzaty Tarasiewicz, dr Anny Müller oraz prof. Piotra Perkowskiego.

**Dziennik Opinii nr 62/2016 (1212)

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij