PiS chciał zamknąć usta mediom, a zmobilizował uliczną opozycję.
Pod Sejmem w piątkowy wieczór zebrały się tłumy. Nieco młodsze niż zazwyczaj na manifestacjach KOD. Na scenie Nowacka, Kijowski, Petru i Kopacz, pod sceną wiele flag KOD, ale i spora ekipa z Razem. Słysząc Razom nas bahato, hymn „pomarańczowej rewolucji” z głośników działaczka tej partii pyta przewrotnie, czy nie trzeba już szykować namiotów na Majdan. W środku budynku, w sali plenarnej trwała blokada mównicy sejmowej – w obronie posła Szczerby, którego za wniesione na mównicę hasło „wolne media” wykluczył z obrad marszałek Kuchciński. Posłowie opozycji protestowali przeciwko zmianom w regulaminie pracy dziennikarzy w parlamencie, de facto ograniczeniu dziennikarzom dostępu do polityków, do sali plenarnej, do relacjonowania przebiegu prac nad ustawami, itp.
Można się oczywiście zżymać na materiały o tym, jak posłanka je sałatkę, setki ze zdyszanymi posłami nagrywane w biegu na sejmowym korytarzu czy łapanie nadmiernie zmęczonych dniem i życiem parlamentarzystów po pracy. Tak, z merytorycznym dziennikarstwem często niewiele ma to wspólnego. Tyle że zmiany proponowane przez PiS nie służą temu, by efekciarstwo i pogoń za sensacją ukrócić. Służą zamknięciu mediom ust. Zablokowaniu możliwości sensownego patrzenia na ręce władzy. Przedsmak mieliśmy już w dzień głosowania nad budżetem, gdy straż marszałkowska blokowała reporterom kolejne korytarze – żeby tylko prezes czy marszałek mogli nie odpowiadać na niewątpliwie głupie i nikomu niepotrzebne pytania.
Proponowane przez PiS zmiany nie służą temu, by efekciarstwo i pogoń za sensacją ukrócić. Służą zamknięciu mediom ust.
Kiedy pod sejmem ludzie skandowali „Wolne media”, w sejmie uchwalano ustawę budżetową. Sala sejmowa była zablokowana, więc posłowie przenieśli się do kolumnowej. Wybrani posłowie. Ilu? Nikt nie wie, bo kto ma to sprawdzić? Kilku podpisywało listy obecności już po zakończeniu obrad. Przegłosowali budżet. A przy okazji zmianę ustawy o ochronie przyrody. Jak? Przez podniesienie ręki przy równoczesnym wykorzystaniu urządzenia do liczenia głosów czy przy użyciu kart (jak każe Regulamin Sejmu)? Raczej ani jedno, ani drugie.
Regulamin Sejmu głosi, że „w razie niemożności przeprowadzenia głosowania przy pomocy urządzenia do liczenia głosów, Marszałek Sejmu może zarządzić głosowanie przez podniesienie ręki i obliczenie głosów przez sekretarzy.” Czy to była taka sytuacja? Jeśli marszałek Kuchciński powie, że tak, to trudno to będzie podważyć. A jak się opozycji coś nie podoba, może się zwrócić… tak, właśnie. Do Trybunału Konstytucyjnego.
Może teraz wszystkie głosowania tak właśnie będą wyglądać? Czy ktoś jeszcze pamięta skandal z głosowaniem na cztery ręce? Co by się stało, gdyby nie czujność mediów? Ten dylemat może być niedługo bezprzedmiotowy. Być może w ogóle nie będzie już trzeba naciskać guzika za kolegę. Wystarczy, że wszyscy koledzy i koleżanki zamkną się w sali sami ze sobą i w swoim gronie przegłosują, co chcą i jak chcą. A może nie w sali, tylko na Nowogrodzkiej? Why not?
W piątek w nocy media były w sejmie. Zmiany dotyczące ich pracy mają zacząć obowiązywać 1 stycznia. Teraz jeszcze możemy cokolwiek zobaczyć z tego, co się wewnątrz dzieje. A potem? O tym, że posłanka jadła sałatkę i tak się dowiemy z fotek, które jej zrobi ktoś z kolegów z opozycji, a o tym, co zdecydował sejm, będziemy się dowiadywali z oficjalnych sejmowych tweetów.
Ale tak na poważnie – to źle to wygląda. Konfrontacyjna linia Kaczyńskiego – o której świadczy zerwanie mediacji w sprawie posła Szczerby, prowadzonych ponoć przez posła Kosiniaka-Kamysza z marszałkiem – wskazuje, że może chcieć dopchnąć opozycję do ściany. Niekoniecznie stoi za tym wielki plan, po prostu Prezes szybko reaguje na wydarzenia. Awantura na Wiejskiej idealnie pasuje do opowieści o rządzie, który reformuje kraj, ale hydra ancien regime’u podnosi kolejne łby – i np. warcholi w Sejmie. Wina Tuska musiała się wyczerpać, w zamach wierzy już tylko „Gazeta Polska”, PKB spowolnił, na kolejne 500 plus nawet minister Morawiecki środków nie wyczaruje. Zostało więc jeszcze „widmo anarchii”.
Nowacka w roli politycznej chuliganki? Petru jako płatny warchoł? Razem z KOD-em (oczywiście razem!) jako guerilla? Niezły kabaret.
Nowacka w roli politycznej chuliganki? Petru jako płatny warchoł? Razem z KOD-em (oczywiście razem!) jako guerilla? Niezły kabaret, ale nie lepszy niż Piotrowicz-antykomunista. Kaczyński nie takie story potrafił ludziom sprzedać. Dlatego media muszą wyjść z paradygmatu „o kurwa, pijany poseł” i przekonać ludzi, że to, co się tam dzieje, to wojna o demokrację parlamentarną z próbą zamachu stanu, a nie gierki o powrót do koryta, względnie pięć minut chwały w TVN. Potraficie? Potrafimy? To się okaże. Jeśli tak, historycy powiedzą, że to był – może nie początek końca, ale chociaż koniec początku. A jeśli nie? Jarosław Kaczyński lubi historyczne analogie. Na pewno pamięta, że wstępem do dyktatury w II RP była „policyjna inauguracja” Sejmu. Tylko co potem? Brześć czy od razu Bereza?
**Dziennik Opinii nr 351/2016 (1551)