Kraj

Środa: Platforma ośmiela prawicę

O ile szaleństwo smoleńskie nie może już wyprowadzić Polski z Europy, o tyle szaleństwo Gowina może nas od Europy trwale odizolować.

Cezary Michalski: Jak pani ocenia społeczne propozycje Platformy Obywatelskiej: roczny
urlop rodzinny, obietnica większego budżetowego wsparcia żłobków i przedszkoli, pomoc w spłacie kredytów mieszkaniowych dla młodych małżeństw i singli, a wreszcie program pilotażowy in vitro, rozwiązujący przynajmniej część problemu finansowania przez państwo leczenia bezpłodności?

Prof. Magdalena Środa: Największym problemem jest brak pewności, że za tymi wszystkimi obietnicami rzeczywiście stoi wola polityczna.

Wola Donalda Tuska, bo żadnej innej woli w Platformie dziś nie ma.

Pan premier obiecał podpisanie europejskiej Konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Najpierw w lipcu, potem powtórzył to w sierpniu, a wreszcie uroczyście potwierdził podczas Kongresu Kobiet. Jednak do dzisiaj pod Konwencją swego podpisu nie złożył. A nie chodziło nawet o jej ratyfikowanie, tylko o podpisanie przez szefa rządu, pewien symboliczny gest polityczny wyrażający właśnie wolę polityczną, do czego większość w Sejmie, a nawet większość w klubie Platformy, nie jest premierowi potrzebna.

I dlatego ma pani wątpliwości, co do realizacji poszczególnych punktów
tej obietnicy społecznej Platformy?

Nie mam wątpliwości tylko co do jednego punktu, który na pewno zostanie zrealizowany: do wydłużenia urlopu rodzicielskiego. To mieści się bowiem dokładnie w logice działania tego rządu, logice „szacunku dla tradycji i rodziny”, która tak naprawdę wyrzuca kobiety z rynku pracy. „Rodzicielskość” tego urlopu, przy obecnym polskim modelu rodziny, przy modelu zachowań społecznych wymuszanym na kobiecie zarówno kulturowo, jak też instytucjonalnie – poprzez to na przykład, że pensja mężczyzny jest w Polsce wyższa, więc to on będzie „utrzymywał rodzinę” – wszystko to sprawia, że absolutna większość tych urlopów jest i będzie brana przez kobiety.

To jest też szykowanie się przez rząd na czasy jeszcze wyższego bezrobocia, bo im więcej kobiet na rynek pracy już nigdy nie wróci, tym większe zatrudnienie znajdą mężczyźni i skuteczniej będzie można ukryć bezrobocie. To jest powtórzenie praktyki każdej rządzącej w Polsce partii: obniżmy mierzone bezrobocie, usuwając kobiety z rynku pracy, „one i tak sobie poradzą”, „znajdą pracę w domu”.

Gdyby więc za propozycjami PO stała rzeczywista wola politycznej zmiany, to najpierw należałoby tę tradycyjną polską rodzinę nieco zmodyfikować, poprzez edukację, poprzez zmianę stereotypów, ale też za pomocą twardych środków instytucjonalnych – wyrównania dochodów kobiet i mężczyzn, wzmocnienia instytucji opieki nad dziećmi.

Jest obietnica dofinansowania przedszkoli i żłobków.

Tyle że akurat ta obietnica będzie realizowana powoli; mam nadzieję, że w ogóle będzie realizowana. Natomiast roczny urlop – faktycznie macierzyński – wrzucony w tradycyjny model społeczny, stanie się narzędziem utrwalającym dyskryminację kobiet, a wiele z nich usuwającym z rynku pracy na zawsze. Na dzisiaj mamy do czynienia z działaniem utrwalającym konsensus mocno tradycjonalistyczny, mocno przechylony na prawo, na czym Tuskowi zależy.

Właśnie, na czym tak naprawdę zależy Tuskowi? Czy jako pragmatyczny „książę pokoju” ratuje nas przed Gowinem i jego sprzymierzeńcami z PiS i SP, czyli przed bardzo realną konserwatywną większością w parlamencie, która nie przestrzega żadnych kompromisów, jak to pokazały głosowania nad projektem związków partnerskich czy zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej? Czy też przeciwnie: takim zachowaniem premier Gowina politycznie ośmiela?

Moim zdaniem Donald Tusk otwiera drogę do bardzo radykalnej i niebezpiecznej prawicowej rewolucji.

Radość z tego, że pewne drastyczne projekty ustawy antyaborcyjnej nie przeszły, jest przedwczesna, gdyż spory prowadzone przy tej okazji, także wewnątrz Platformy, otworzyły język debaty publicznej na kompletne prawicowe szaleństwo.

Przykłady?

Nawet część Platformy nie zadowala się już tzw. kompromisem antyaborcyjnym, czyli bardzo restrykcyjną ustawą z 1993 roku. Dla nich dzisiaj człowiekiem jest zarodek, a nawet zygota. Słyszę też polityków bez skrępowania mówiących o „matkach zabijających niepełnosprawne dzieci”, gdy te matki ośmielają się korzystać z nielicznych wyjątków w obowiązującej ustawie antyaborcyjnej. Słyszę kłamstwa, że legalne aborcje w Polsce, których jest zaledwie kilkaset, służą „zabijaniu dzieci z zespołem Downa”, podczas gdy zespół Downa w ogóle nie jest wskazaniem do legalnej aborcji, tyle że ta informacja nie przebiła się ani do mediów, ani do dziennikarzy prowadzących debaty, ani do polityków w tych debatach uczestniczących.

Język został rozchwiany do granic obłędu. W tym kontekście fakt, że dzięki dwuznacznej postawie PO czy Donalda Tuska nie zaostrzono na razie zakazu aborcji, ma znaczenie drugorzędne. Właśnie dzięki tej dwuznacznej postawie została wykuta broń, która zostanie znowu użyta. Będzie można tym walić jak maczugą po głowach ludzi myślących bardziej rozsądnie. Mistrzem takiego walenia maczugą jest np. Terlikowski. Gowin wali mniej celnie.

Zatem pani zdaniem Tusk nie powstrzymuje Gowina, ale go tuczy?

Tusk Gowina nie powstrzymuje, bo Gowin jest mu do czegoś potrzebny. To przecież nie jest tak, że Gowin jest jakimś kreatywnym politykiem, zdolnym do stworzenia własnej partii czy nawet do dokonania szybkiego rozłamu w PO. Gowin jest pionkiem, tak jak większość ministrów w tym
rządzie.

Gowin się Tuska zawsze panicznie bał, milczał, kiedy załatwiano Rokitę.

On się boi Tuska, ale nie sądzę, żeby Tusk bał się jego. Premier wykorzystuje Gowina w celu czysto politycznym, uważając, że partia otwarcie postępowa, promodernizacyjna, nie ma dzisiaj w Polsce szans. I dzięki Gowinowi zamiast szaleństwa smoleńskiego, które byłoby groźne dla niego, Tusk ma pod pewną kontrolą szaleństwo zygotowe, szaleństwo wojny kulturowej. Tym już może zarządzać, bo ma Gowina, Żalka, Libickiego, całą frakcję, która Tuskowi krzywdy nie zrobi, bo się Tuska boi panicznie.

A frakcja lewicowa i liberalna w PO?

Tu nie ma żadnej symetrii. Z mojego punktu widzenia w PO dzieje się bardzo źle. Nie tylko zresztą w PO, ale w całej polskiej polityce. Z jednej strony, mamy szaleństwo smoleńskie, z drugiej strony szaleństwo Gowinowe. To Gowinowe jest bardziej realne. Smoleńskie szaleństwo jest barwne, emocjonalne, ale tak naprawdę zostało politycznie skanalizowane. Powstała większość, która je blokuje, i to jest wbrew pozorom większość polityczna i społeczna dosyć stabilna, co widać przy
każdym smoleńskim paroksyzmie.

Natomiast szaleństwo Gowina wchodzi głęboko w centrum, w elity, w media, w instytucje władzy, w język publicznej debaty. I ono może realnie przetworzyć polskie państwo i polskie społeczeństwo w coś nieporównanie bardziej opresyjnego. O ile szaleństwo smoleńskie nie może już wyprowadzić
Polski z Europy, to paradoksalnie szaleństwo Gowina może nas od Europy trwale odizolować.

Zarówno Tusk, jak i Gowin grają jednak na siłę. A widzą tę siłę wyłącznie po prawej stronie i po stronie Kościoła. Co zrobić, żeby zobaczyli siłę także po stronie lewicowej czy liberalnej?

Sądzę, że gdyby Tusk miał odwagę zastosować inną metodę, realnie odciąć się od szaleństwa Gowina, wykorzystać politycznie to odcięcie, mówiąc: my jesteśmy po stronie rozsądku, różnicy, wolności, pluralizmu, kobiet, nowoczesności, silnej Europy – mógłby na tym zyskać. Nim kieruje oczywiście przekonanie, że trzymając, a nawet ośmielając Gowina, przytrzymuje przy PO ogromną część elektoratu, która odpłynęłaby do PiS-u.

Moim zdaniem takiego elektoratu już nie ma. Jest natomiast elektorat, który ośmielony zerwaniem przez Tuska z szaleństwem Gowina mógłby powrócić od Palikota albo od SLD. Lub też z obszarów, które teraz są politycznie martwe, bo chcąc głosować na partię liberalną, centrową, ludzie nie potrafią głosować na Gowina czy Żalka, a to przecież ich wprowadzają do parlamentu głosami oddanymi na PO.

SLD i RP zebrały w ostatnich wyborach prawie 20 procent głosów. Ten elektorat mógłby stanowić przeciwwagę dla smoleńskiej prawicy i dla Gowina. Tusk mógłby się orientować na inną siłę, oczywiście gdyby w ogóle chciał.

Dla mnie przeszkodą jest SLD. Wielu ludzi w Polsce, którzy mają poglądy nawet nie wyraziście lewicowe, ale ogólnie postępowe, nie potrafi się zidentyfikować z SLD Leszka Millera. Moje  polityczne nadzieje na zmianę związane są raczej z Januszem Palikotem, ale zgadzam się z panem, że ten elektorat, dopóki jest podzielony, pozostaje zablokowany, nie stanowi żadnej przeciwwagi dla szaleństwa zygotowego.

Tusk potrafi dzisiaj prowokować i rozgrzewać przeciwnika, którym jest dla niego Kaczyński, po to, żeby wszyscy uciekali przed Kaczyńskim w jego ramiona.

Nam potrzebny jest lider, który miałby podobne zdolności co Tusk, tyle że potrafiłby pokazać cały PO-PiS jako prawicowy biegun, mobilizując przeciw niemu lewicę i centrum.

Ja ciągle nie wykluczam, że taką rolę będzie mógł spełnić Janusz Palikot.

A czy pani zdaniem dałoby się dotrzeć do NSZZ „Solidarność” z bardziej liberalnym przesłaniem obyczajowym? Piotr Duda wywołał na prawicy skandal, kiedy potępił Romneya za prowadzenie polityki antypracowniczej, a Obamie podziękował za dobre stosunki ze związkami zawodowymi i próby ochrony amerykańskiego rynku pracy.

Dudzie łatwiej jest potępić Romneya i poprzeć Obamę, bo to jest jednak dla szeregowego członka „Solidarności” egzotyczne, to zupełnie nie zagraża jego tożsamości. Podobna krytyka pod adresem o. Rydzyka czy Kaczyńskiego zagroziłaby tej tożsamości, zagroziłaby też pozycji Piotra Dudy jako przewodniczącego związku. Obawiam się więc, że z postulatami obyczajowymi odmiennymi od postulatów obyczajowych Radia Maryja trudno będzie do „Solidarności” dotrzeć.

Pan mnie pyta o jakiś magiczny środek polityczny, który mógłby przyspieszyć w Polsce proces zmiany. Ja takiego nie znam.

Wierzę raczej w edukację, zmianę stereotypów, zmianę pokoleniową, no i – nie ukrywam – zmianę płci. Kiedyś to wszystko dotrze do progu zmiany politycznej i dopiero tam decydujący będzie lider/liderka.

Widzę też wyraźnie rolę Kongresu Kobiet w tych procesach. To ruch ponadpartyjny, ale polityczny, niesłychanie aktywny.

Magdalena Środa – ur. 1957, filozofka, feministka, pełnomocniczka rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w gabinecie Marka Belki, działaczka Kongresu Kobiet, uczestniczy w think-tanku Ruchu Palikota.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij