Od 1 stycznia rząd ogranicza dostęp do świadczeń pielęgnacyjnych – i nie daje nic w zamian, bo nie wiadomo, kiedy będzie można skorzystać ze specjalnego czeku opiekuńczego.
Projekt zmian w przyznawaniu świadczenia pielęgnacyjnego przegłosował już Sejm. Teraz ma się nim zająć Senat, który najprawdopodobniej „przyklepie” nowelizację.
Co szykuje nam władza? W 2010 roku zlikwidowano kryterium dochodowe uprawniające do otrzymywania świadczenia pielęgnacyjnego. Zgodnie z sejmowych projektem zostanie ono przywrócone, choć nie dla wszystkich: na dotychczasowych zasadach świadczenie pielęgnacyjne będą otrzymywać rodzice i opiekunowie dzieci niepełnosprawnych. Natomiast opiekunowie innych osób wymagających całodobowej pieczy (np. rodzeństwo dorosłej osoby niepełnosprawnej czy osoba opiekująca się sędziwymi rodzicami lub dziadkami) dostaną zasiłek pod warunkiem, że ich dochody nie przekroczą ustalonego progu. Dla osób, które już pobierają świadczenie, ustalono okres przejściowy do czerwca, ale po tym czasie będą musiały się starać o specjalny zasiłek opiekuńczy, już na nowych zasadach (do tego niższy o 100 złotych od świadczenia pielęgnacyjnego).
Co to oznacza w praktyce? Wyobraźmy sobie taką sytuację: dorosła córka mieszka z matką chorą na alzheimera, która wymaga intensywnej opieki. Matka otrzymuje emeryturę, powiedzmy – 1300 złotych. Już to powoduje, że dochód w ich gospodarstwie domowym jest wyższy niż kryterium dochodowe uprawniające do korzystania ze świadczeń rodzinnych (dla gospodarstw z osobą niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym lub znacznym próg ten wynosi po ostatniej podwyżce 623 zł na osobę).
Oczywiście można optymistycznie założyć, że córka pracuje i dobrze zarabia – choć ciężko znaleźć i utrzymać dobrą pracę, gdy ma się pod opieką osobę wymagającą stałej pielęgnacji. Sytuacja staje się trudniejsza, gdy dochody córki są niewielkie. Jeśli nie zrezygnuje z pracy, potrzebuje pomocy w opiece nad matką. Tymczasem publicznych placówek dziennego pobytu dla osób z chorobą alzheimera jest w Polsce bardzo mało i są drogie. Co zostaje więc tej kobiecie: porzucenie pracy i życie z chorą matką w nędzy, bez prawa nawet do głodowego świadczenia?
Takie właśnie potencjalne dramaty stoją za zmianami, które mają wejść od stycznia. Pozostawienie status quo też nie jest rozwiązaniem – ale przynajmniej odrobinę łagodzi ryzyko skrajnego wykluczenia. Te kilkaset złotych świadczenia pielęgnacyjnego dla wielu ludzi w Polsce stanowiło elementarne egzystencjalne zabezpieczenie.
Dlaczego progi dochodowe się nie sprawdzają?
Kryterium dochodowe wydaje się szczególnie nieadekwatne właśnie w przypadku osób niepełnosprawnych lub przewlekle chorych i ich rodzin. Nawet jeśli mają niezłe dochody, to bardzo dużo wydają na leczenie, zakup leków i sprzętu rehabilitacyjnego. A ponieważ spora część tych wydatków nie jest refundowana w zadowalającym wymiarze, płacą z własnej kieszeni, niejednokrotnie rujnując w ten sposób domowe budżety
Wiele tych rodzin próg dochodowy uprawniający do pomocy państwa przekracza nieznacznie – z pewnością nie na tyle, by bez problemu unieść wszystkie wydatki związane z opieką nad osobą niesamodzielną. Co więcej, zgodnie z prawem otrzymywanie świadczenia pielęgnacyjnego wyklucza możliwość zarobkowania (na szczęście ministerstwo ponoć pracuje tu nad zmianą przepisów), co de facto więzi tych ludzi w pułapce socjalu. I to bardzo niskiego, skazującego wiele rodzin na życie w biedzie.
Postawić próg czy zbudować gmach?
Po części naprzeciw tego typu sytuacjom wychodzi długo przygotowywany projekt ustawy pielęgnacyjnej. Ma ona wprowadzić tzw. czek opiekuńczy, czyli swoisty bon (o równowartości do 800 złotych, w zależności od stopnia niesamodzielności). Za jego pośrednictwem osoba niesamodzielna bądź jej opiekun będą mogli zamówić usługi opiekuńcze u wybranego, ale spełniającego określone wymogi i standardy, świadczeniodawcy, któremu odpowiednią kwotę następnie wypłaci gmina.
Projekt ten jednak wciąż nie wszedł w tryby legislacyjnej maszynki. Z nieformalnych źródeł wiadomo, że opiera się głównie Ministerstwa Finansów, które obawia się ogromnych, trudnych do oszacowania kosztów, jakie będzie musiał ponieść budżet.
W efekcie najprawdopodobniej od początku 2013 roku czeka nas ograniczenie dostępu do świadczeń pielęgnacyjnych – przy jednoczesnym braku rekompensaty w postaci nowych uprawnień, jakie dałby opiekunom planowany czek. I nie wiadomo, jak długo to potrwa.
Ostra selekcja dochodowa nie rozwiązuje problemu nadużyć
Władze argumentują, że w ostatnich latach liczba przyznawanych świadczeń pielęgnacyjnych wzrosła – i że przyczyną tego są nadużycia, co sygnalizują gminy, a chętnie podchwytują media. Być może nadużycia się zdarzają, ale próg dochodowy nie jest żadnym sposobem na ich eliminację. Do kontrolowania, komu przyznają zasiłki, gminy mają przecież odpowiednie narzędzia.
22 listopada pod Sejmem protestowały rodziny osób niepełnosprawnych. Jedna z kobiet, która na co dzień opiekuje się ciężko chorym, sędziwym ojcem, słusznie zauważyła, że po wprowadzeniu nowych zasad osoba, która wyłudzała świadczenia, nadal będzie mogła to robić. Mieszkający daleko i pracujący na czarno krewny osoby chorej czy niepełnosprawnej nadal będzie mógł jakoś wyciągnąć te 520 złotych zasiłku opiekuńczego – natomiast ona, sprawująca stałą, faktyczną opiekę, przekroczy niski próg dochodowy dla gospodarstwa domowego i z początkiem roku straci prawo do wsparcia.
Sztywny mechanizm selekcji opierający się na dochodzie nie oddziela fikcyjnych opiekunów od prawdziwych. Łatwiej jednak zapisać w ustawie kolejny próg dochodowy, niż zbudować prawdziwy, kompleksowy system opieki.
To idzie mozolnie, a na końcu okazuje się, że nie ma środków na sfinalizowanie budowy. Taka jest niestety polska rzeczywistość socjalna i opiekuńcza.
Co zamiast nowych progów?
Po pierwsze, można znacząco (a nie symbolicznie, jak to się obecnie czyni) podnieść głodowe świadczenie pielęgnacyjne. W pierwszej kolejności najbardziej potrzebującym – rodzinom, gdzie jest więcej niż jedna osoba niepełnosprawna; samotnym rodzicom, najczęściej matkom, wychowującym niesamodzielne dziecko; opiekunom osób z najcięższym stopniem niesamodzielności. Tego przede wszystkim domagają się przedstawiciele Rodzin Osób Niepełnosprawnych, którzy zorganizowali się, by walczyć o swoje prawa.
Po drugie, można świadczenie pielęgnacyjne, które jest transferem pieniężnym, obudować różnymi formami wsparcia w naturze – w postaci sprzętu rehabilitacyjnego i pielęgnacyjnego, szerokiego dostępu do opieki dziennej i tzw. wytchnieniowej, czyli opieki zastępczej podczas nieobecności opiekuna z powodu wyjazdu czy pobytu w szpitalu.
Po trzecie, warto poszukać formuły wsparcia dla tych, którzy chcą godzić pracę (choćby w niepełnym wymiarze) z pobieraniem świadczenia (choćby w niepełnej wysokości), co dziś jest niemożliwe. Ci, którzy pracują, nie dostają wsparcia, a ci którzy pobierają świadczenie pielęgnacyjne, nie mogą legalnie zarabiać.
Tak naprawdę należałoby pójść w każdym z tych kierunków, bowiem potrzeby opiekunów i samych osób niepełnosprawnych są zróżnicowane. Jak mawiają Anglicy – one size doesn’t fit all. I w zasadzie wszystkie te pomysły gdzieś tam się pojawiają na horyzoncie, ale są wciąż mgliste i niekonkretne. Zamiast tego w życie wchodzą zmiany, które trudno oceniać inaczej, jak kolejny etap demontażu systemu opiekuńczego i oszczędzanie na najsłabszych.