Woda dostarczana przez miejskie wodociągi spełnia dziś rygorystyczne wymagania jakościowe.
Kosztowna, ale mało nagłośniona modernizacja przedsiębiorstw wodociągowych dała nam dostęp do wody pitnej wysokiej jakości. Jednak wysiłki miejskich wodociągów mogą być marnotrawione na ostatnim etapie przesyłu, przez niewłaściwy stan instalacji w naszych domach. W ramach inicjatywy „Piję wodę z kranu” zastanawiamy się, jakie rozwiązania mogą ułatwić sprawdzanie jakości wody, która leci w naszych kranach.
Dlaczego nie z kranu?
Jeszcze niedawno nie rozważaliśmy wody z kranu jako alternatywy dla wody przynoszonej z wysiłkiem ze sklepu. Wyrośliśmy w przekonaniu, że kranówka jest nie tylko niesmaczna, ale przede wszystkim niebezpieczna. W dzieciństwie wodę piliśmy co najwyżej przegotowaną i to z dodatkiem syropów. Szybko rozwijający się rynek napojów zaspokajał nasze potrzeby sokami, napojami gazowanymi i wodą butelkowaną. Do nawyku niepicia wody z kranu dołączył nawyk kupowania wody w butelkach, promowanej jako element nowego, zdrowego, miejskiego stylu życia. Jednak wymagania dotyczące wody pitnej są jednakowe dla wody butelkowanej i wodociągowej. Ta pierwsza, określana jako „źródlana”, to często po prostu przefiltrowana woda z wodociągów.
Zbyt cicha modernizacja
Przyzwyczajaliśmy się do przebierania w wodach butelkowanych – zróżnicowanych nie tyle ze względu na smak, ile pojemność, opakowanie a przede wszystkim markę. Nasze nawyki konsumenckie wykształciły się w latach 90. Od tego czasu najbardziej oczywiste źródła wody, nasze krany, zaczęły dostarczać nam produkt zupełnie innej jakości niż wcześniej. Podczas gdy trudno było przegapić ostatnie inwestycje w budowę stadionów i dróg, zakłady wodociągowe przeszły modernizację, której nie poświęcono wiele uwagi.
Woda dostarczana przez miejskie wodociągi spełnia dziś rygorystyczne wymagania jakościowe. Dotyczą one m.in. rodzaju i ilości substancji, jakie mogą znajdować się w wodzie, metod i częstotliwości jej badania. Inwestowano między innymi w Warszawie, Łodzi, Poznaniu czy Krakowie. Na unowocześnienie warszawskich Filtrów wydano ok. 284 milionów euro. Starą technologię uzdatniania opartą na zastosowaniu chloru zastąpiono nową – bazującą na procesie ozonowania, która pozwala uzyskać wodę pozbawioną nieprzyjemnego, ostrego posmaku. Odstąpiono od stosowania gazowego chloru na rzecz bezwonnego dwutlenku chloru. Od wielu lat w wodzie dostarczanej przez wodociągi nie wykrywa się chorobotwórczych mikroorganizmów, takich jak bakterie e.coli. Mimo tego 60% z nas nie ma zaufania do wody kranowej.
Woda bez ryzyka
Niekiedy słyszy się argument, że woda z kranu jest po prostu niesmaczna. Oczywiście w dużej mierze zależy to od naszych przyzwyczajeń. „Kranówka” może nam nie smakować z przyczyn kulturowych i psychologicznych, ale być bezpieczną wodą najwyższej jakości.
Sami jesteśmy odpowiedzialni za stan rur doprowadzających wodę do naszego kranu, tak samo jak za stan filtra czy napowietrzacza. Przepisy prawa nie zobowiązują właścicieli nieruchomości do utrzymania w odpowiednim stanie rur znajdujących się na ich terenie. Takiego obowiązku można się doszukiwać jedynie pośrednio u zarządców.
Żeby cieszyć się wyśmienitą wodą z naszych kranów, jako konsumenci, końcowi odbiorcy wody wodociągowej, musimy upewnić się, czy instalacje w naszym budynku są w dobrym stanie. Jeśli płynąca z niego woda budzi nasze wątpliwości, możemy naszą wodę zbadać w najbliższej stacji Sanepidu, co w zależności od zakresu badania będzie kosztowało od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.
Rozmyta odpowiedzialność
Unijne przepisy zobowiązują państwo do prowadzenia kampanii informacyjnych doradzających właścicielom nieruchomości, jakie czynności można podjąć, aby wyeliminować ryzyko zmiany parametrów wody na ostatnim etapie. Szkoda, że do tej pory zabrakło skoordynowanych działań informacyjnych różnych podmiotów – Państwowej Inspekcji Sanitarnej (Sanepidu), Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Środowiska – które mogłyby ułatwić nam przekonanie się do picia wody z kranu.
Przykład powinny dawać instytucje publiczne, które już dziś mają obowiązek kontroli jakości wody oferowanej w swoich placówkach. Wiceprezydent Poznania i pracownicy jego biura od niedawna oferują swoim gościom tylko wodę z kranu. Podobne rozwiązania można by wprowadzić w szkołach czy instytucjach kultury. Również w Poznaniu pojawiły się też uliczne miejskie zdroje z wodą pitną, które także budują przeświadczenie, że wodę z wodociągów można pić bezpiecznie.
Urzędnikom państwowym powinno zależeć na przekonaniu Polaków do picia wody z kranu. Nie tylko z powodu troski o komfort obywateli i obtwatelek czy niechęci do marnotrawienia efektów udanych inwestycji. Polska ma konkretne unijne zobowiązania w zakresie ochrony środowiska – pod groźbą kar finansowych musi ulepszyć system gospodarki odpadami tak, aby do 2015 roku odzysk odpadów wynosił 60%, zaś poziom recyklingu minimum 55%. Jeśli bezpieczna i smaczna woda pitna byłaby dostępna w każdym domu, zmniejszyłaby się ilość plastikowych butelek – odpadów, których utylizacja jest równie kłopotliwa co energochłonna. Jednocześnie oszczędzono by energię niezbędną do jej rozlania, zabutelkowania i transportu. Oznacza to korzyść krótko- i długoterminową na poziomie indywidualnym oraz zbiorowym.
Możliwe jest wprowadzenie rozwiązań legislacyjnych. Skoro kominiarze i gazownicy sprawdzają sprawność systemu wentylacyjnego i szczelność instalacji gazowej, dlaczego nie można wymagać od zarządców nieruchomości i ich właścicieli, aby na bieżąco kontrolowali stan instalacji wodnych?
Autorzy tekstu są zaangażowani w inicjatywę „Piję wodę z kranu”.
Tekst jest kolejnym głosem w debacie o polityce żywnościowej na łamach Dziennika Opinii.
Czytaj także:
Hanna Gill-Piątek: Jedzenie jest polityczne
Marcin Gerwin: Czy ekożywność ma sens?
Kaja Malanowska: Czy mógłbyś zabić konia?