Półtora roku to za mało na wprowadzenie PiS-owskiej reformy samorządu.
Adam Ostolski w politycznym podsumowaniu tygodnia na antenie Polskiego Radia 24 skomentował projekt Prawa i Sprawiedliwości ograniczenia sprawowania władzy w samorządach do dwóch kadencji i rozwiązanie kryzysu sejmowego i co ono znaczy dla przyszłości opozycji w Polsce.
ZMIANA PRAWA WYBORCZEGO
Socjolog w rozmowie z Janem Chmielewskim i Krzysztofem Grzybowskim omówił plany zmiany prawa wyborczego: – Sama idea projektu jest dobra. W wielu miejscach rzeczywiście ukształtowały się lokalne układy oligarchiczne wokół włodarzy miast. Postulat wprowadzenia dwu-kadencyjności od dawna był podnoszony przez ruchy miejskie i lewicę pozaparlamentarną – wskazywał Ostolski. – Poważne wątpliwości wzbudza jednak tempo reformy. Półtora roku to niewiele czasu, a polityka samorządowa wymaga perspektywicznego myślenia. Taka zmiana mogłaby wejść od następnych wyborów samorządowych, czyli od roku 2022, wtedy nie byłoby żadnych wątpliwości. Ze względu na dobrą kulturę, zmiany w prawie wyborczym warto wprowadzać nie na najbliższe, ale kolejne wybory. Zmiany nie budzą wtedy wątpliwości i jest czas na przygotowanie się do nich. Kierunek jest jednak bardzo dobry i jeśli zostanie wprowadzona dwu-kadencyjność to pochwalę PiS.
czytaj także
Zmiany te mogą, według Ostolskiego, wprowadzić znacząco przeformować przestrzeń polityczną i otworzyć ją na nowych graczy: –Nie wiem jakie są, ale nie podejrzewam PiS-u o dobre intencje. Dwu-kadencyjność otwiera nowe pole gry. Z punktu widzenia ruchów miejskich to tworzy duży potencjał. Zresztą wyborcy w wyborach samorządowych głosują inaczej niż w tych krajowych. To jest pole gry, w którym ludzie głosują mniej przez ideologię, ale często głosują oceniając konkretnego człowieka.
ZAKOŃCZENIE STRAJKU W SEJMIE
Publicyści poruszyli także kwestię grudniowego strajku parlamentarnego: – To, co widzieliśmy to kontynuacja umacniania się PiS-u na swoich pozycjach i spychania opozycji do narożnika. Nie zdarzyło się nic spektakularnego, ale to nie znaczy, że pewne procesy nie zachodzą. Grudniowy protest, moim zdaniem, był w pełni uzasadniony. Był przeprowadzony bez pomysłu, bez planu jak z niego wyjść i w tym sensie służył celom Jarosława Kaczyńskiego bardziej niż celom opozycji. Opozycja gra na boisku wyznaczonym przez PiS i nie potrafi narzucić własnego pola gry. To, co się dzieje jest mało spektakularne, ale jednak groźne – systematycznie podmywa się kultura parlamentarna. Takie rozwiązanie strajku może być dobre dla PiS-u, ale nie jest dobre dla Polski.
Zawisza: Liberalna opozycja to alimenty, piosenki Muchy i setki w TVN-ie
czytaj także
PRZYSZŁOŚĆ OPOZYCJI
Według sondaży politycznym wygranym kryzysu parlamentarnego jest partia rządząca, a przegranym Nowoczesna. Ostolski skomentował sytuację opozycji: – Poparcie dla PO i Nowoczesnej trzeba sumować, bo obie partie walczą o to samo, ale nadal nie odbierają elektoratu PiS-owi. To pokazuje bezradność opozycji parlamentarnej, walczą o głosy między sobą, ale żadna z tych partii nie wpadła na pomysł, jak uderzyć w podstawy poparcia społecznego dla partii rządzącej.
czytaj także
– Odebranie głosów PiS-owi jest możliwe, ale wymaga dużo pracy i mniejszego skupienia na polityce parlamentarnej, na polu wyznaczonym przez Prawo i Sprawiedliwość, mniej reaktywności i więcej aktywności. Nowoczesna i PO nie pamiętają, że polityka to reprezentowanie ludzi, a nie wysokość słupków – skonkludował Ostolski.
**
Na podstawie polskieradio.pl