Nie tylko Prawo i Sprawiedliwość „nawróciło się” na postulaty związkowe i obywatelskie. Wszystkie formacje opozycyjne okazały się łaskawe.
„Bal się skończył, pora wystawić rachunek” – powiedział Jan Guz, przewodniczący OPZZ, wskazując na słabnące poparcie dla rządu Donalda Tuska, będące wynikiem narastającego niezadowolenia społecznego. Dziś w Warszawie pod hasłem „Dość lekceważenia społeczeństwa” rozpoczęły się Ogólnopolskie dni protestu organizowane przez OPZZ, NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych. Demonstracje popierają Inicjatywa Pracownicza i Sierpień ’80. Federacja Anarchistyczna przeprowadziła akcję solidarnościową w Krakowie. Na czwartek zaprasza do Wrocławia. Zapowiada też udział w sobotnim proteście na ulicach Warszawy. Organizatorzy przewidują, że pojawi się na nim co najmniej 100 tys. uczestników.
Przed południem pod gmachami sześciu ministerstw zebrały się związki branżowe – m.in. służby zdrowia, górnictwa, służb mundurowych, kierowców. W pikietach udział wzięło od 2 do 7 tys. osób. W południe wyruszyły w pochodach w kierunku gmachu Sejmu przy ul. Wiejskiej, gdzie od rana rozbijane było protestacyjne miasteczko namiotowe. Przed godz. 15.00 rozpoczęły się przemówienia liderów poszczególnych zgromadzeń oraz central związkowych.
Piotr Duda – szef NSZZ „Solidarność” – podkreślał, że ogólnopolskie dni protestu nie są wyłącznie inicjatywą związkową: „Przybywamy po to, aby upomnieć się nie tylko o prawa pracownicze. Nasze hasło to »Dość lekceważenia społeczeństwa«”. Zabrzmiało ono tym donośniej, że żaden z ministrów poproszonych o przyjęcie petycji nie spotkał się z protestującymi.
***
Jarosław Kurski w tekście Dwie solidarności opublikowanym na łamach środowej „Gazety Wyborczej” stara się przedstawić ogólnopolskie dni protestu jako inicjatywę przewodniczącego „Solidarności” Piotra Dudy, zorganizowaną w imię przywilejów związkowych i będącą skutkiem jego ambicji wejścia do polityki jako lidera nowej prawicy lub bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego. 23 tys. osób, które zebrały się dziś pod Sejmem, i poparcie dla protestów deklarowane przez szeroką platformę organizacji i ruchów społecznych świadczy o tym, że Kurski się myli. Ogólnopolskie dni protestu są inicjatywą obywateli, których jakość życia obniża się proporcjonalnie do liczby wprowadzanych przez rząd Donalda Tuska reform, dotyczących m.in. prawa pracy i emerytur. Są też wyrazem braku zaufania dla całej klasy politycznej, którą cechuje coraz dalej posunięta obojętność na postulaty społeczne i która coraz mniej chętnie dopuszcza do głosu obywateli, podejmując kluczowe dla ich życia decyzje.
***
Rzecznik prasowy PiS Mariusz Błaszczak zastanawia się, dlaczego związkowcy urządzili pikietę i obozowisko pod Sejmem, nie zaś przed Kancelarią Premiera, którego obwinia o wszystkie problemy, jakie doprowadziły do zorganizowania czterodniowych demonstracji. Otóż właśnie dlatego, że – wbrew temu, czego życzyliby sobie politycy opozycji – ogólnopolskie dni protestu nie są wymierzone wyłącznie w koalicję rządzącą i gabinet Donalda Tuska. Są również wyrazem społecznego zniecierpliwienia wobec jakości rodzimych elit politycznych, ich cynizmu, zachłanności na władzę, braku przejrzystości ich działań i nieprzestrzegania etycznych standardów służby publicznej; ich skupieniu wyłącznie na sobie i konsekwentnym ignorowaniu bolączek obywateli.
***
Błaszczak zadeklarował w imieniu swojego ugrupowania poparcie dla postulatów ludzi świata pracy. Dodał również, że PiS zawsze opowiadał się za socjalnymi rozwiązaniami gospodarczymi i z szacunkiem traktował działania związków zawodowych. Jeśli wypowiedź tę słyszały pielęgniarki i położne, które w roku 2007 rozbiły Białe Miasteczko przed kancelarią ówczesnego premiera Kaczyńskiego, za co ze strony jego kolegów partyjnych spotkały je obelgi i upokorzenia, czepki pospadały im z głów. Lampka ostrzegawcza zapaliła się też wszystkim tym, którzy stracili na likwidacji przez rząd PiS-u trzeciego progu podatkowego, składki rentowej i wprowadzeniu innych prorynkowych rozwiązań gospodarczych firmowanych przez Zytę Gilowską wespół z Jarosławem Kaczyńskim.
***
Nie tylko Prawo i Sprawiedliwość „nawróciło się” na postulaty związkowe i obywatelskie. Wszystkie formacje opozycyjne okazały się łaskawe dla idei powrotu do regulacji związanych z ośmiogodzinnym dniem pracy, obniżenia wieku emerytalnego i postulatów dotyczących demokracji bezpośredniej. Tak przynajmniej wynikałoby z ich dzisiejszych oświadczeń. Puste żarty.
***
To był gorący dzień, pomimo deszczu, który od południa wzbierał na sile i zakończył się ulewą. Zanim lunęło, zdążyłem dotrzeć na ul. Miodową, przed budynek Ministerstwa Zdrowia, by spotkać się z pikietą pielęgniarek. Ich energia, poczucie humoru i wrażliwość zawsze sprawiają, że pochody przez nie organizowane zmieniają się w święto pracowniczej i obywatelskiej godności.
Już w deszczu dotarłem na Aleje Jerozolimskie. Transportowcy zmierzali w kierunku „palmy” Joanny Rajkowskiej, która po raz kolejny usytuowała się w centrum społecznych i politycznych wydarzeń. Protestujący przypominali okrzykami, że jeśli demonstracje nie przyniosą skutku, związki zawodowe ogłoszą ogólnopolski strajk generalny. Mijaliśmy budynki Śródmieścia, na których anarchiści i działacze Inicjatywy Pracowniczej zdążyli rozlepić obwieszczenia i apele nawołujące do strajku.
Na demonstrację pracowników służb mundurowych natknąłem się przy Alejach Ujazdowskich. Właśnie przerwano pochód, by odbyć pikietę przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Gdy protest mundurowych wszedł w ul. Piękną, starsi państwo, którzy się nań natknęli, zaczęli bić brawo, a policjanci, strażacy, reprezentanci Straży Granicznej, kłaniać się i machać do nich. Odpowiedzialny za pikietę mundurowych powiedział pod Sejmem, że spodziewał się ok. 2 tys. przedstawicieli służb, a przybyło 7 tys. Mają dosyć złych warunków pracy, niskich płac, nieproporcjonalnych do odpowiedzialności, jaką się na nich nakłada, i ciągłych prób majstrowania przy ich świadczeniach. Tak liczna obecność mundurowych miała z pewnością duże znaczenie symboliczne. Dzięki niej ochraniający pochody inni policjanci stali się jak gdyby częścią ogólnopolskich dni protestu.
***
„Stop prywatyzacji i energii atomowej” – dwie starsze panie, które rozbiły ten transparent przed Sejmem, spotkały się z ogromnym aplauzem zgromadzonych. Pod gmachem parlamentu słychać było petardy, ukulele i gwizdki – nieodłączne rekwizyty związkowych demonstracji. No i – tak dla porządku – zapłonęła jedna opona. Gdy tylko dym zaczął nieść się w kierunku budynku Sejmu, protestujący zauważyli: wiatr nam sprzyja!
***
Na czwartek, 12 września, zaplanowano panele eksperckie. Spotkania rozpoczną się w miasteczku przed Sejmem o godz. 11.00.
Czytaj także:
Maciej Gdula: Szantaż mitem Solidarności
Fotorelacja: Ogólnopolskie dni protestu, pikieta pod Ministerstwem Zdrowia
Igor Stokfiszewski: Chodźmy razem!