Sejm nie może pracować nad ustawą o związkach partnerskich, bo szczególną troską otacza małżeństwo i rodzinę. Wyliczmy więc przykłady tej szczególnej troski.
„132 tys. rodziców, którym w tym roku urodzi się dziecko, otrzyma z tego tytułu dodatek socjalny wypłacany najuboższym – wynika z prognoz resortu pracy, do których dotarła „Rz”. W 2013 r. urodzi się ok. 390 tys. dzieci, zatem blisko 35 proc. z nich przyjdzie na świat w rodzinach ledwo wiążących koniec z końcem. Miesięczny dochód na osobę nie przekracza tam 539 zł – to poziom pozwalający z wielkim trudem zaspokoić jedynie podstawowe potrzeby życiowe”, pisze „Rzeczpospolita”.
540 złotych dochodu na głowę w czteroosobowej rodzinie oznacza niecałe 2200 zł na wszystkie wydatki. Na czynsz, jedzenie, komunikację, odzież, higienę i zdrowie. Jeśli optymistycznie założymy, że ludzie najpierw płacą czynsz, a z reszty zaspokajają podstawowe potrzeby, to wyjdzie nam, że na tzw. życie taka rodzina ma już góra 1700 zł, 425 złotych na osobę na miesiąc. Jeśli zaś odjąć od tej kwoty jeszcze inne wydatki stałe – bilety komunikacji miejskiej, środki higieny, być może jakiś abonament telefoniczny – to kwota, którą można przeznaczyć na wyżywienie jednej osoby, spada do jakichś ośmiu-dziesięciu złotych dziennie.
A jeśli jedna z tych osób to noworodek? Dochodzą: pieluszki, kosmetyki, szczepienia, w razie alergii pokarmowych lub kosmetycznych – potwornie kosztowne odżywki czy preparaty pielęgnacyjne. Lekarstwa. Nocne dyżury lekarskie, na które trzeba dojechać również zimą. Wszystko musi się zmieścić w tych czterystu złotych miesięcznie, inaczej pozostali członkowie rodziny będą musieli sobie odmówić kilku posiłków.
Ta ponura wyliczanka to codzienność dla wielu osób w Polsce, które zdecydowały się mieć dzieci mimo biedy. Albo nie zdecydowały się, ale je mają, bo nie udało im się ich nie mieć (tu serdecznie pozdrawiam odpowiedzialnych za poziom edukacji seksualnej w Polsce oraz odpowiedzialnych za brak refundacji środków antykoncepcyjnych. Mogą być z siebie dumni). Ludzie będący ekonomicznymi zakładnikami własnego dziecka dość rozpaczliwie szukają sposobów poradzenia sobie od wypłaty do wypłaty. Co mówi w takiej sytuacji ojczyzna? Ojczyzna mówi frazesami o szczególnej opiece, jaką otacza małżeństwo, rodzinę i rodzicielstwo.
Zdaniem polskiego Sejmu szczególna troska, z którą państwo zajmuje się małżeństwami, rodzinami i dziećmi (wyliczmy objawy tej troski: przez lata niewaloryzowany poziom dochodów, od którego przysługuje zasiłek i wsparcie finansowe; permanentny niedobór miejsc w żłobkach i przedszkolach; wycofanie ze szkół stomatologów i pielęgniarek; rosnące szeregi dzieci niedożywionych i po prostu głodnych – ćwierć miliona dzieci niedojadających) – otóż ta szczególna troska nie pozwala na pracę nad ustawą o związkach partnerskich. I to nawet w nadzwyczaj ostrożnej i zachowawczej postaci, oferującej absolutne minimum: prawo do informacji o stanie zdrowia partnera, prawo do opieki nad chorym partnerem, prawo do dziedziczenia ustawowego, bez szczególnych przywilejów w sprawie opodatkowania.
Zdaniem posłów takie podstawowe ucywilizowanie życia obywateli, którzy nie chcą lub nie mogą wziąć ślubu, jest zagrożeniem dla małżeństwa, rodziny i rodzicielstwa. Moim zdaniem takie szantażowanie rodziną, rodzicielstwem i małżeństwem jest bezczelne. Zagrożeniem dla rodziny jest głód, bieda i bezdomność. Zagrożeniem dla rodzicielstwa jest bezrobocie, komornik i eksmisja do noclegowni/domu dziecka. Zagrożeniem dla dzieci jest niedożywienie, brak butów na zimę i brak możliwości edukacyjnych. To są zagrożenia, z którymi państwo ma psi obowiązek walczyć, skoro głośno mówi o swojej szczególnej trosce i opiece.
Zacytujmy PAH: „W rankingu UNICEF-u dotyczącego różnic w poziomie życia dzieci Polska zajęła 21 miejsce (pod uwagę brano 24 państwa OECD). Okazuje się, że ubóstwo dzieci w Polsce jest wielkim problemem. To grupa najbardziej zagrożona ubóstwem – aż 22% z nich stoi przed groźbą życia w nędzy”.
Posłowie mówią więc: „Nie możemy nic zrobić dla osób żyjących bez ślubu, bo zbyt pochłania nas nicnierobienie w sprawie problemów rodzin z dziećmi, a to jest nasz konstytucyjny priorytet”.
To doskonała metoda, żeby zasłużyć na order oratora. No, może jeszcze na podziękowania od biskupów, naszych ekspertów od dbania o rodzinę.
Autorka prowadzi bloga Naima w sieci.