Poczta Polska w swoim stanowisku twierdzi, że funkcjonuje „płynnie i bez zakłóceń”. Kłóci się to nie tylko z powszechnymi narzekaniami klientów, ale także z doniesieniami mediów lokalnych i ogólnopolskich.
Poczta Polska zareagowała na mój tekst Gołębia grypa, czyli pocztowcy, czas na strajk!, w którym pisałem o tym, że jej pracownicy przechodzą masowo na zwolnienia. Do redakcji przyszła wiadomość zawierająca stanowisko Poczty, w którym czytamy:
Poczta Polska funkcjonuje płynnie i bez zakłóceń. Wszystkie usługi świadczone przez spółkę są realizowane w zwyczajnym trybie. Nie odnotowujemy wzmożenia absencji chorobowych. Odsetek pracowników przebywających na zwolnieniu lekarskim jest standardowy dla sezonu zimowego, nie przekracza poziomu, którego nie bylibyśmy w stanie uzupełnić rezerwami.
Pragniemy zapewnić, że Poczta Polska działa zgodnie z przepisami Kodeksu pracy, a jako największy pracodawca w Polsce i instytucja zaufania publicznego jest szczególnie wrażliwa na wszelkie przypadki łamania prawa pracy i naruszania etyki zawodowej. Rozmowy dotyczące płac i warunków pracy prowadzone są, zgodnie z prawem, z przedstawicielami zakładowych organizacji związkowych.
czytaj także
W przypadku jakichkolwiek pytań, wątpliwości lub zastrzeżeń dotyczących szeroko rozumianych spraw pracowniczych pracownicy Poczty Polskiej są zaproszeni do korzystania z funkcjonujących w spółce wewnętrznych kanałów komunikacji, powołanych specjalnie do zajmowania się kwestiami kadrowymi. Tryb ten wielokrotnie okazał się już trafny i cenny w łagodzeniu rozmaitych napięć.
Pierwsze systemowe podwyżki w Poczcie Polskiej rozpoczęły się w 2016 r. Ubiegłoroczna, lipcowa podwyżka była szóstą, którą otrzymali pracownicy w latach 2016–2018. Łącznie w tym czasie ich pensje zasadnicze wzrosły prawie o 700 zł, a z pochodnymi, z uwzględnieniem premii czasowo-jakościowej i premii zadaniowej, o ok. 1200 zł.
W miarę możliwości finansowych spółka będzie wprowadzała podwyżki także w 2019 roku.
Poczta Polska w swoim stanowisku twierdzi, że funkcjonuje „płynnie i bez zakłóceń”. Kłóci się to nie tylko z powszechnymi narzekaniami klientów, ale także z doniesieniami mediów lokalnych i ogólnopolskich. O tym, że absencja jest zwiększona, mówią sami pracownicy Poczty, niestety anonimowo, ponieważ boją się represji i zwolnień, zapowiedzianych w wewnętrznej sieci internetowej spółki, o czym pisałem w artykule. O tym, że nie są to groźby bez pokrycia, przekonali się wyrzuceni z pracy za protesty na przełomie 2017 i 2018 roku.
Choć protest pocztowców jest oddolny i nie bierze w nim udziału żaden związek zawodowy, pod nazwiskiem wypowiadają się jednak niektórzy związkowcy, chronieni przez prawo przed zwolnieniem. Na przykład Piotr Saugut, przewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Listonoszy Poczty Polskiej, w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” mówi: „Mamy sygnały, że takie sytuacje mają miejsce m.in. w Częstochowie, Wrocławiu i Opolu, ale nie dysponujemy dokładnymi danymi dotyczącymi skali zwolnień”.
Media potwierdzają także, że rozpoczęły się protesty m.in. w Świdnicy i Świebodzicach. Poziom absencji trudno zweryfikować, bo dostęp do danych ma tylko Poczta, ta jednak – z oczywistych względów – będzie zaprzeczać istnieniu jakichkolwiek problemów. Informacje o proteście mogą zachęcić innych do pójścia na L4.
W swoim tekście zaznaczyłem, że informację o kilkudziesięciu strajkujących miastach biorę od organizatorów „gołębiej grypy”, czyli profilu Listonosze Polska.
Nie to jest jednak w artykule najważniejsze. Istotne są w nim kwestie warunków pracy na poczcie. Przeciążenie, brak pracowników, nadgodziny, płace oscylujące wokół najniższej krajowej. Problemy te powodują nie tylko narzekania pracowników, ale też spadek jakości usług firmy, a co za tym idzie, jej renomy i wiarygodności. Poczta Polska jest spółką państwową, więc nie jest to tylko wewnętrzna sprawa firmy, ale sprawa nas wszystkich.