Kraj

Krzyk kobiet dotykanych

Ciągle słyszę, że jakaś kobieta zaginęła, została porwana, więziona, gwałcona. Wracam przez wyludnione osiedle i myślę o nagłówkach gazet: skatowana, brutalnie pobita, zamordowana. Nowe słowa kluczowe do wyrazu: „Polka”.

Styczeń, Biłgoraj – trzech mężczyzn więzi, bije i próbuje zgwałcić szesnastolatkę.

Luty, Turek – mężczyzna katuje na środku ulicy nastolatkę, która nie chce oddać mu telefonu.

Marzec, Kraków – trzech mężczyzn porywa, więzi i gwałci dziewiętnastoletnią dziewczynę.

Kwiecień, Katowice – mężczyzna tnie twarze dwóch przypadkowych kobiet pobitą butelką (tzw. tulipanem).

Maj, Lublin – dwudziestolatek morduje swoją dziewczynę i wyskakuje przez okno.

Czerwiec, Kostrzyn nad Odrą – czterdziestodwuletni mężczyzna podczas randki przykuwa kobietę do kaloryfera, gwałci i grozi śmiercią.

Lipiec, Łódź – trzech mężczyzn przez dziesięć dni więzi i gwałci dziewiętnastoletnią dziewczynę.

Sierpień, Łódź – dwudziestodziewięcioletni mężczyzna dusi dziewczynę i chowa jej ciało w wersalce.

Wrzesień, Warszawa – trzech mężczyzn katuje dziewczynę wysiadającą z autobusu na Żoliborzu.

Październik, Poczesna – konkubent brutalnie bije partnerkę, jeden z ciosów trwale uszkadza jej wzrok.

Dekalog katolickiego żonobijcy

Dotykana Zuzanna Sekuła, 18 lat

Niedziela, 10 września 2017, Brwinów.

Jak na wrzesień wieczór był chłodny. Ubrałam rajstopy, wygodne buty z płaską podeszwą, dżinsową kurtkę i sukienkę do kolan, bez odkrytego dekoltu. Czy mogłam się spodziewać, że następnego dnia mój wygląd będzie komentować cała Polska? Raczej nie. Tamtej nocy Dezerter dawał koncert na placu za pałacem. Miałam świetny nastrój, na imprezę szłam z ekipą przyjaciół, których nie widuję często. Część z nich poszła pod scenę, ja stałam niedaleko, naprzeciwko ochroniarzy. Wolałam uniknąć pogo przy ostrzejszych kawałkach. Mimo to w połowie koncertu wpadł na mnie mężczyzna. Poczułam jak jego ręce agresywnie zaciskają się na moich pośladkach. Krzyknęłam przerażona, ale w tym hałasie nikt mnie nie usłyszał. Kilka sekund później dopadłam chłopaka stojącego za mną. To nie on. Był tak samo zaskoczony, jak ja. Szukałam twarzy winowajcy w drgającym tłumie, ale oślepiało mnie światło stroboskopu. O wszystkim powiedziałam koledze. Nie zbagatelizował sprawy, do końca koncertu stał tuż obok mnie. Ale i tak nie czułam się bezpiecznie. Częściej niż na scenę patrzyłam za siebie. Lustrowałam wzorkiem mężczyzn, choć czułam, że sprawa jest przegrana. Jak zwykle. Mogłam iść do ochroniarzy, ale po co? Parę lat temu spotkała mnie podobna sytuacja. Podeszłam do policjanta, żeby zgłosić, że właśnie doświadczyłam molestowania.

– Co ja na to poradzę? – odpowiedział.

Dziewczyny mają dość klepania po dupach. Ja też

A co ja mogłam zrobić podczas koncertu, żeby nie myśleć o tym, jak bardzo zeszmacona się czułam? Co, żeby uciec od wspomnień, kiedy jeszcze nie byłam na tyle asertywna, żeby krzyczeć na facetów, ocierających się o mnie w tramwajach? Do domu wracałam wściekła. Z żalu drapało mnie w gardle. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi poczułam jakiś impuls, chęć wyrzucenia z siebie tych wszystkich myśli. Wyciągnęłam telefon, włączyłam nagrywanie i zaczęłam mówić. Płakałam z bezsilności. Miałam dość. – Odkąd skończyłam dwanaście lat mężczyźni naruszali moją cielesność. Żaden nie miał do tego prawa. Skurwielu nie miałeś prawa tego zrobić! – cedziłam przez łzy.

Dlaczego nie mogę wyjść wyglądając jak chcę, żeby jakiś facet nie złapał mnie za tyłek? 10 września, koncert Dezertera….

Opublikowany przez Zuzanna Zuzu Sekuła na 10 września 2017

 

Swój apel wrzuciłam na fejsa przed pójściem spać. Rano był wszędzie. Portale informacyjne, telewizja, radio. W skrzynce miałam kilkadziesiąt wiadomości. Z godziny na godzinę zostawiano pod postem coraz więcej komentarzy. Pięćset, osiemset, tysiąc. Wśród nich słowa otuchy i poparcia. Oprócz tego szlam wylany prosto na mnie: – Za moich czasów dziewczyny piszczały z radości, kiedy je ktoś klepnął – pisała starsza kobieta. – Jesteś głupią atencyjną kurwą. Należało ci się – komentował natolatek. – To jest naturalne zachowanie, jak w świecie zwierząt. Samce chcą posiąść samice – głosił mądrości mężczyzna w średnim wieku. – Dobrze, że cię zgwałcili – dodał kolejny hejter. – Wyglądasz jak szmacicho na koncertach, to co się dziwisz? –  podsumował gitarzysta zespołu rockowego.

Do tego przyszły dwie wiadomości prywatne z podżeganiem do popełnienia samobójstwa. Jedna od kobiety: – Znalazłaś sposób na sławę dziewczynko. Zabij się. Zabij.

Potem zaprosili mnie do telewizji, spotkałam się tam z panią seksuolog, która doradziła mi, jak poukładać pewne przykre doświadczenia. Bo mężczyźni skrzywdzili mnie dużo wcześniej. Nie jestem jeszcze gotowa, by mówić o wszystkich traumach z przeszłości. Tak samo jak setki innych Polek. Po tygodniu od zdarzenia wciąż dostawałam wiadomości od molestowanych kobiet. To historie ich poniżenia, dramatyczny zapis sytuacji, jakie dzieją się w Polsce każdego dnia. Co najważniejsze, pisały, że dzięki temu manifestowi przestały się bać mówić na ten temat i postawić mężczyźnie, który podejmuje wobec nich działania wbrew ich woli.

Nie wiem czy mój apel coś zmienił. Chciałabym wierzyć, że tak. W odpowiedzi na ten post w dwóch szkołach średnich zorganizowano specjalne zajęcia dotyczące molestowania. Może kolejny facet, który zechce zmacać kobietę, przypomni sobie tę gównoburzę w sieci. Chciałabym w to wierzyć.

Dotykana Aleksandra Sadowska, 27 lat

Środa, 6 września 2017, Koszalin.

Nie śpię najlepiej odkąd usłyszałam o Polce zgwałconej w Rimini. Próbowałam myśleć o czymś innym, ale i tak tuż przed zaśnięciem wróciły do mnie brutalne obrazy. Chyba od tych lęków wyśniłam koszmar: stoję na plaży i widzę czterech mężczyzn pochylonych nad jej ciałem. Patrzę, jak przytrzymują tę dziewczynę i nic nie mogę zrobić. Staję przed wyborem: krzyczeć i ujawnić swoją obecność czy czekać i dopiero potem szukać kogoś, kto zadzwoni na policję? Zostaję skulona za śmietnikiem. Mój wybór jest koszmarem. Gorszym od samego snu.

Polski Fritzl? Nie, polski Kowalski

Wybudził mnie strach i ból pod piersią, jakby zbyt szybkie uderzenia serca drążyły dziurę w kościach. Wiedziałam, że po takim czymś szybko nie zasnę. Była trzecia nad ranem, powinnam zostać w domu, ale nie lubię marnować godzin bezsenności. Poszłam na spacer, żeby zmęczyło mnie świeże powietrze. Patrole policji co jakiś czas przechodzą przez Park Książąt Pomorskich. Zawsze czułam się tam bezpiecznie. Ulice Koszalina były dobrze oświetlone. Nawet w parku było dosyć jasno. Musiałam być zaspana, bo nie zauważyłam zbliżającego się do mnie cienia. Nie słyszałam, żeby ktoś podchodził. To był moment, ktoś złapał mnie za pośladek, drugą ręką ścisnął w pasie. Ze strachu straciłam oddech. W końcu zdołałam krzyknąć. Puścił mnie i odbiegł w stronę drzew.

– Zgłoszę to na policję! – groziłam.

Natychmiast pobiegłam w stronę domu. Chciałam jak najszybciej wrócić do bezpiecznego miejsca. Byłam przerażona i wściekła. Jeszcze nie myślałam trzeźwo. – Czy on tu gdzieś jest? – panikowałam.

Następnego dnia opowiedziałam o wszystkim policjantowi, który patrolował dzielnicę.

– Pani się sama prosiła! – powiedział. – Trzeba uważać, nie wychodzić w środku nocy. Mało teraz zboczeńców? Nie widzi pani, co się w kraju dzieje? Potnie panią jakiś wariat tulipanem i co?

Stwierdził, też że nie ma co wysyłać do parku radiowozu. – Patrolujemy tę okolicę. Zboczeńcy byli i będą. Lepiej kupi sobie pani gaz pieprzowy.

Czy powinnam się dziwić takiej reakcji? Co się w zasadzie wydarzyło? Obcy mężczyzna klepnął mnie w tyłek, a ja panikara zrobiłam raban.

Zrezygnowałam z nocnych spacerów.

Ostatnio siedzę dłużej w pracy. Po zakupy jeżdżę późno w nocy, do całodobowego marketu. W drodze powrotnej liczę ciężar siatek. Jak bardzo mnie obciążają? Ile jeszcze zostało do klatki i czy nie lepiej rzucić to wszystko tutaj, żeby szybciej być w domu? Ciągle słyszę, że jakaś kobieta zaginęła, została porwana, więziona, gwałcona. Wracam przez wyludnione osiedle i myślę o nagłówkach gazet: skatowana, brutalnie pobita, zamordowana. Nowe słowa kluczowe do wyrazu: „Polka”.

Boimy się wychodzić z domu nocą. Zaczynamy bać się dnia. Niedawno znajoma z pracy polecała mi rape-alarm. – Taki czujnik do kluczy, który trzyma się w kieszeni płaszcza. W razie gwałtu ciągniesz za uchwyt, a to wyje, ile wlezie – już sama nie wiem, co mnie przeraziło bardziej: to jak o tym mówiła czy sama konieczność posiadania takich gadżetów.

Kupić sobie czy nie?

Podobne pytania nie dają mi spać i przypominają wszystkich mężczyzn, którzy patrzyli na mnie w ten ohydny sposób. Oczy szkliły im się lubieżnie, a ja czułam, jakby na moje ciało wylewał się z nich śluz. Ich spojrzenia nie przestają mnie zadręczać.

Dotykana Katarzyna Staniszewska, 32 lata

Piątek, 3 marca 2017, Manchester.

Tamtego dnia w Manchesterze pogoda była typowo angielska. Od kilku tygodni padało bez przerwy. Gdy wychodziłam z pracy deszcz ustał, a na jego miejsce przyszła mgła tak gęsta, że czułam na skórze jej zimny i śliski dotyk. Zamknęłam drzwi firmy na klucz, wszyscy zdążyli wyjść wcześniej. Okolica wyglądała mrocznie, zapadał zmierzch, a w pobliżu nie było ani jednego człowieka. Przeszedł mnie dreszcz.  Chciałam jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca. Wybrałam najkrótszą drogę. Od cywilizacji, zaludnionego centrum i przystanku autobusowego dzieliło mnie ledwie pięć minut marszu. Zamiast przyspieszyć, wybrałam numer przyjaciółki z Polski. Pomyślałam, że będzie mi raźniej, jeśli pogadam z kimś przez telefon. Rozmawiałyśmy o zupełnie błahych sprawach, deszcz znów zaczął padać, pewnie wygłuszył kroki mężczyzny, który wsunął rękę pod mój płaszcz. Zaczęłam się śmiać, bo byłam pewna, że to ktoś znajomy. Odwróciłam się i zobaczyłam jak zakapturzona postać umyka w boczną uliczkę, zupełnie zacienioną. Krzyknęłam coś po angielsku, nie pamiętam słowa. W pierwszej chwili pobiegłam za nim, żeby dać mu w pysk albo chociaż zwyzywać. I nagle oparzył mnie mój instynkt. Ciało zatrzymało się samo, prawie wbrew mojej woli. Jestem dosyć drobna, niektórzy żartują, że można mnie obezwładnić jedną ręką. Może dlatego zaczęłam myśleć racjonalnie. Wróciłam na drogę i pobiegłam do centrum.

Czy wszystkie kobiety są molestowane? [rozmowa z Agnieszką Grzybek]

– Ktoś mnie zmacał! Uwierzysz?! – mówiłam koleżance, która wciąż była na linii. Sprawę obróciłyśmy w żart, zupełnie to zbagatelizowałam. Następnego dnia opowiedziałam o niej w pracy jako anegdotę. Brytyjskie koleżanki potraktowały sprawę bardzo poważnie. Kazały mi zadzwonić na policję i opowiedzieć o całej sytuacji. Zaufałam im. Tego samego dnia dwaj funkcjonariusze przyjechali wysłuchać mojej relacji. Wtedy pomyślałam, że w porównaniu do polskich służb angielscy policjanci to rycerze Jedi.

Do wszystkiego podeszli bardzo poważnie.

– Od niedawna dostajemy podobne zgłoszenia. Nie można ich bagatelizować, bo możliwe, że taki mężczyzna stosuje wobec kobiet przemoc – dla nich taki człowiek mógł więzić jakąś kobietę w domu albo być potencjalnym gwałcicielem. Być może tamtej nocy byłam o krok od tragedii. Nigdy się tego nie dowiem. Pół roku później dostałam telefon z policji. Złapano człowieka zgodnego z moim rysopisem. Funkcjonariusz poprosił, bym przyszła rozpoznać przestępcę. Byłam wtedy w Polsce i nie mogłam uczestniczyć w procedurze. Mężczyznę wskazały inne pokrzywdzone kobiety. Kiedy wróciłam do Anglii, policjanci przyjechali do mojego mieszkania, by przekazać mi dobre wieści.

– Może czuć się pani bezpieczna. Zamknęliśmy go – byłam tak zaskoczona stopniem zaangażowania tej służby, że opowiedziałam o tym koleżankom z Polski. One nie miały takiego szczęścia. Niektóre z nich zgłaszały podobne sytuacje pod numerem 112 i ich relacje były bagatelizowane. Przecież nic się nie stało. Facet tylko cię dotknął, nie zrobił krzywdy, mógł chociaż okraść, ale to? Takie nic. Dziewczyny powinny zgłaszać takie sytuacje i domagać się reakcji ze strony odpowiednich służb. Jeśli nie dla siebie, to po to, żeby pomóc innym. Nigdy nie wiadomo, czy taki mężczyzna nie maltretuje swojej żony albo nie molestuje córki. Gdyby kilka Brytyjek nie zadzwoniło na policję, ten zboczeniec dalej chodziłby wolno. Prawdziwym koszmarem kobiet dotykanych jest nasze milczenie. Obyśmy w końcu je przerwały.

*nazwisko drugiej bohaterki zostało zmienione

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij