Kraj

Kozak: Po co komu jedna lewica?

Nie ma i nigdy nie było jednej lewicy. Im szybciej pozbędziemy się marzeń o prawdziwej czy zjednoczonej lewicy, tym lepiej.

Jakub Majmurek zapewne ma rację twierdząc, że lewica w Polsce jest na dnie. Być może ma on również rację, pokładając nadzieję dla lewicy w rodzącej się Partii Razem. Całkowicie się jednak myli w kwestii tego, jak reanimować polską lewicę. Z co najmniej czterech powodów.

Po pierwsze, w pełni zgadzam się z Majmurkiem, że w obecnej sytuacji najlepszą długookresową strategią dla Partii Razem jest pójście do wyborów osobno. Być może krótkoterminowo nie przyniesie to spodziewanych rezultatów, ale z pewnością dzięki temu Partia Razem zachowa i świeżość, i cnotę.

Jednak w żadnym możliwym świecie nie wynika z tego, że inne strategie wyborcze realizowane przez inne ugrupowania są nic niewarte. Należy wciąż powtarzać ten truizm: w demokracji parlamentarnej polityka rozgrywa się przede wszystkim (choć najpewniej nie wyłącznie) w parlamencie. Jeżeli ktoś chce uczestniczyć w polityce, powinien zadbać o swoją obecność w instytucjach politycznych. Bez tego nie jest to polityka, a strata czasu.

To, jak dostać się do instytucji politycznych, to już sprawa wyłącznie pragmatyczna. SLD to nie jest moja bajka. Szatan też nie. Jeżeli jednak sojusz z SLD lub z szatanem sprawi, że przynajmniej w jakiejś części świat stanie się lepszy, to być może warto sprzymierzyć się albo SLD, albo z szatanem. Pewni możemy być przynajmniej tego, że parlament z Adamem Ostolskim i Barbarą Nowacką nie będzie parlamentem gorszym.

Po drugie, pora skończyć z mitem „im gorzej, tym lepiej” na lewicy. SLD w ciągu dekady stoczyło się z 40-procentowego poparcia do granicy progu wyborczego. W tym czasie w parlamencie nie pojawiła się żadna inna formacja ściśle lewicowa, bo trudno za taką uznać pomarańczową alternatywę TR. Im gorzej, tym gorzej. Z kolejnych porażek wyborczych Sojuszu nie skorzystał nikt na lewicy i nie zapowiada się, żeby miało się to zmienić w przeszłości.

Marzenie o tym, że po zniknięciu Leszka Millera i Janusza Palikota otworzy się miejsce dla nowej formacji lewicowej, to co najwyżej wyraz niepopartej faktami nadziei. Jak z każdą nadzieją, tak i z tą trudno dyskutować, ale przynajmniej trzymajmy się faktów.

Po trzecie, oglądajmy więcej Monty Pythona. Spór pomiędzy Partią Razem a SLD i TR coraz bardziej przypomina spór pomiędzy Ludowym Frontem Judei a Judeańskim Frontem Ludowym.

Z jednej strony demonizowanie przez Majmurka SLD i TR jest niesprawiedliwe. Co najmniej kontrowersyjne są zarzuty, że SLD i TR zmarnowały swoje parlamentarne kadencje. Co do SLD najpewniej prawdą jest stwierdzenie, że Sojusz jest bardziej lewicowy w opozycji niż w rządzie. Niemniej udało się w poprzedniej kadencji wprowadzić do parlamentu m.in. postulaty podwyższenia płacy minimalnej, wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej, zwiększenia kwoty wolnej od podatku. To nie jest mało. Z drugiej strony, Zjednoczona Lewica jest jednak projektem politycznie nowym, co doskonale widać w oporze, jaki budzi wśród SLD-owskiego „betonu”. Nie wiadomo, czy ten powiew świeżości nie jest wyłącznie pozorem, ale nie widzę powodu, dla którego należałoby ten projekt z góry przekreślać (bo konkordat, obniżenie podatków itd.). Z trzeciej strony, dla Partii Razem bycie wyłącznie nie-SLD to jedna z najgorszych możliwych strategii politycznych.

Poważna oferta dla lewicowego wyborcy nie może zamykać się w haśle „nie jesteśmy Leszkiem Millerem”.

Po czwarte wreszcie, co najmniej od dekady, z częstotliwością raz na dwa lata, kolejne ugrupowania ogłaszają konieczność powołania nowej, „jedynej prawdziwej” formacji lewicowej i rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Rewolucyjny zapał godny jest docenienia, niemiej w obecnej sytuacji politycznej jest to wyraz rewolucyjnej głupoty. Grozi nam pierwszy parlament w historii III RP bez chociażby nominalnej lewicy i nie stać nas na to, żeby cztery lata oddać w ręce prawicy i duopolu PO-PiS.

Nie znaczy to oczywiście, że należy wątpić w potencjał polityczny Partii Razem. Być może ta ostatnia przełamie wspomnianą lewicową niemoc i stworzy formację, o której od dekady marzymy, ale póki co nie widać dobrego powodu, dla którego nie powinno się dywersyfikować strategii politycznych. Partia Razem może iść osobno, a Zjednoczona Lewica może iść razem. Nie są to sprzeczne drogi. Jeżeli zwiększa to szansę na obecność lewicowych polityków w parlamencie, to nie widzę powodu, dla którego nie powinno się pójść tymi drogami. Nie ma wroga na lewicy, ale nie ma też jednej słusznej drogi i jednej prawdziwej lewicy. Im szybciej to pojmiemy, tym lepiej.

 

**Dziennik Opinii nr 239/2015 (1023)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij