Do końca miesiąca można podpisać się pod Europejską Inicjatywą Obywatelską w tej sprawie.
Do końca października 2013 roku zbierane są podpisy pod Europejską Inicjatywą Obywatelską (EIO) dotyczącą doświadczeń na zwierzętach. To stosunkowo młode narzędzie partycypacji społecznej w tworzeniu unijnego prawa. Jak czytamy na stronach Komisji Europejskiej, „Europejska inicjatywa obywatelska umożliwia wezwanie Komisji Europejskiej do zaproponowania przepisów unijnych w kwestiach, w których UE posiada kompetencje do stanowienia prawa. Inicjatywę obywatelską musi poprzeć co najmniej milion obywateli UE pochodzących z przynajmniej 7 spośród 28 państw członkowskich”. Na stronach Inicjatywy Stop Vivisection jej cel określony jest w następujący sposób:
Biorąc pod uwagę zastrzeżenia etyczne odnośnie eksperymentów na zwierzętach oraz solidne dowody naukowe podważające zastosowanie „modelu zwierzęcego” jako adekwatnej metody dla badania ludzkich reakcji, wzywamy Komisję Europejską do unieważnienia dyrektywy 2010/63/UE w sprawie ochrony zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych oraz do przedstawienia nowej propozycji, która zniesie eksperymenty na zwierzętach, wprowadzając w zamian obowiązek stosowania w badaniach biomedycznych i toksykologicznych danych adekwatnych dla ludzkiego gatunku.
W tej chwili wciąż brakuje odpowiedniej liczby podpisów. Informację, jak można złożyć swój podpis znaleźć można na stronie inicjatywy. Żeby wyrazić poparcie dla EIO, trzeba być obywatelem/obywatelką UE (obywatelem/obywatelką państwa członkowskiego) w wieku uprawniającym do głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czyli 18 lat.
Podpisałem tę inicjatywę i zachęcam do tego innych. Zrobiłem to, ale nie dlatego, że zgadzam się z całością jej uzasadnienia.
Podpisałem, ponieważ liczę na poważną, publiczną, rzetelną debatę dotyczącą etycznego i naukowego aspektu doświadczeń na zwierzętach.
Być może będzie na to szansa, gdy uda się osiągnąć wymaganą liczbę głosów. Moja niezgoda na niektóre fragmenty uzasadnienia nie dotyczy oceny etycznej traktowania zwierząt jak materiału doświadczalnego, który można użyć i zużyć dla osiągnięcia własnych celów. Jestem przeciwnikiem krzywdzącego wykorzystywania zwierząt zdolnych do odczuwania dla potrzeb człowieka i dotyczy to również kwestii doświadczeń i testów. Jestem nim, mimo że według mojej wiedzy może ono być korzystne dla rozwoju nauki, jeśli rozumieć ją jako proces zdobywania wiedzy, a przez to korzystne dla ludzi.
Uzasadnienie inicjatywy zawiera uproszczenia, które być może brzmią dobrze jako hasła mające zmobilizować opinię publiczną do reakcji, ale w oczach specjalistów będą poważnymi merytorycznymi ułomnościami. Rzecz w tym, że specjaliści, naukowcy, są ważnym i nieusuwalnym elementem gry o zwierzęta wykorzystywane do doświadczeń.
Im większa rzetelność inicjatyw społecznych, tym większa szansa na spotkanie się dwóch światów: etycznego oburzenia ulicy i świata nauki.
Nie jest na przykład niestety prawdą, że istnienie artykułu 13 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, którego wyrwany z kontekstu fragment jest przywoływany przez Inicjatywę: „Unia i Państwa Członkowskie w pełni uwzględniają wymagania w zakresie dobrostanu zwierząt jako istot zdolnych do odczuwania”, niesie ze sobą „moralny obowiązek respektowania fundamentalnych praw zwierząt” i że gwarantuje on ochronę tych praw w ramach aktów pranych Unii Europejskiej. Gdyby taka była intencja artykułu, mielibyśmy do czynienia z końcem przemysłów mięsnego, mlecznego, jajczarskiego, futrzarskiego i w ogóle jakiegokolwiek krzywdzącego wykorzystywania zwierząt na terenie Unii Europejskiej. Artykuł mówi niestety co innego: w wygodnie ogólny sposób zaleca regulację eksploatacji zwierząt i zwrócenie większej uwagi na ich dobrostan. Nie mówi o prawie do życia, szacunku dla autonomii, integralności cielesnej i tym podobnych prawach, które w przypadku ludzi uznajemy za podstawowe. Brzmi tak:
Przy formułowaniu i wykonywaniu polityki rolnej, rybołówstwa i transportu Unii oraz jej polityk dotyczących rynku wewnętrznego, badań i rozwoju technologicznego oraz przestrzeni kosmicznej, Unia i Państwa Członkowskie w pełni uwzględniają wymagania w zakresie dobrostanu zwierząt jako istot zdolnych do odczuwania, przy równoczesnym przestrzeganiu przepisów prawnych i administracyjnych oraz zwyczajów Państw Członkowskich związanych w szczególności z obyczajami religijnymi, tradycjami kulturowymi i dziedzictwem regionalnym.
Czy trzeba tłumaczyć co oznacza w praktyce „wykonywanie polityki rolnej i rybołówstwa” i istnienie furtki dla akceptacji religijnych, tradycyjnych i regionalnych praktyk krzywdzenia zwierząt? To nie jest wyraz przekonania o konieczności abolicji wykorzystywania zwierząt. Przywołany artykuł nijak nie wspiera również postulatu końca eksperymentów na zwierzętach.
Inicjatywa mówi o „niskiej naukowej użyteczności »materiałów zwierzęcych« w badaniach dotyczących kwestii zdrowia ludzi i o tym, że badania z wykorzystaniem zwierząt „nie są ani wydajne, ani rzetelne”. Czytamy także, że „eksperymenty na zwierzętach stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi, ponieważ badania te nie mają żadnej realnej wartości i powstrzymują rozwój nowych technologii badań biomedycznych”. Te bardzo mocne stwierdzenia podparte są niezbyt długą listą badań naukowych (powtarzających się autorów), a także kilkoma tekstami z prasy popularno-naukowej. Za Inicjatywą nie stoi też szczególnie długa lista ekspertów. Merytoryczne uzasadnienie Inicjatywy w kontekście wartości naukowej wykorzystywania zwierząt, zważywszy na stanowczość twierdzeń, wygląda mizernie. Owszem, wszyscy znamy przypadki nierzetelnych, nieefektywnych, niepotrzebnych czy wręcz szkodliwych dla ludzi procedur z wykorzystaniem modelu zwierzęcego. Już w połowie lat 70. pisał o tym Peter Singer w książce Wyzwolenie zwierząt, a dziś wiemy znacznie więcej również o tym, że nauka bywa skorumpowana i w jej ramach można robić kariery dosłownie po trupach. Jednak od tej wiedzy do kategorycznych twierdzeń i uogólnień zacytowanych wyżej jest jeszcze kawał drogi.
Kwestia doświadczeń na zwierzętach jest wyjątkowo trudnym problemem moralnym. Nie da się zamknąć go stwierdzeniem „źli wiwisektorzy torturują zwierzęta dla błahych celów”.
Owszem, dla wielu zwierząt są oprawcami i z pewnością wiele procedur wyczerpuje znamiona tortur, ale powody nie zawsze są trywialne. Zdobywanie wiedzy z intencją ratowanie życia i zdrowia ludzi nimi nie są. Wygodniej byłoby oczywiście uznać, że badania z użyciem zwierząt „nie mają żadnej realnej wartości”, rzecz w tym, że takiej wygody nie mamy. Mamy natomiast precedens, który możemy wykorzystać przy rozstrzyganiu naszego dylematu moralnego: dziś używanie ludzi, wbrew ich woli, jako narzędzia badawczego jest powszechnie potępiane. Pomimo, że ich użycie z pewnością przyniosłoby korzyści nauce, a przez to innym ludziom.
Chciałbym, żebyśmy w działaniu na rzecz praw zwierząt stosowali wyłącznie rzetelną argumentację i trzymali się faktów. Jeśli chcemy wpływać na kształt nauki, musimy najpierw zrozumieć zasady jej działania i standardy dowodzenia racji. Podstawową zasadą skutecznej retoryki jest mówienie językiem odbiorcy komunikatu. Jeśli jest nim świat naukowy, inicjatywa nie spełnia kryteriów. Jeśli są nimi politycy i niezorientowana opinia publiczna, owszem, ale niesmak pozostaje. Wydaje mi się, że nic nie tracąc, można argumentować na rzecz końca eksperymentów na zwierzętach w taki sposób, żeby nie dyskwalifikować się w oczach naukowców. Ludzi, którzy mogą być sprzymierzeńcami w etycznej zmianie metodyki badań.
Dariusz Gzyra – działacz społeczny, artysta, weganin. Jeden z założycieli Stowarzyszenia Empatia. Kontakt: http://gzyra.net