Obrońcy „życia” milczą jak zaklęci o życiu przez małe „ż”, tym zwyczajnym, codziennym, ludzkim - pisze Agnieszka Graff w „Wysokich Obcasach”.
Imponujące: ponad 400 tysięcy podpisów. Tyle osób poparło projekt ustawy, która znosi drugi z trzech wyjątków od zakazu aborcji. Każda z tych osób uważa, że należy odebrać kobiecie prawo do decyzji o przerwaniu ciąży, gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Jest w Polsce cała armia ludzi żywo zainteresowanych tym, by prawo zmuszało kobiety do rodzenia nieuleczalnie chorych dzieci. Ciekawe, że ci ludzie nazywają się obrońcami życia. Ja bym to nazwała jakoś inaczej. A przynajmniej upierałabym się przy cudzysłowie. […]
Po stronie „życia” nie ma dziś miejsca na fuszerkę. Mamy do czynienia z profesjonalną kampanią, z przemyślaną strategią nacisku i propagandy. Polega ona na konsekwentnym wykorzystywaniu opowieści o rodzicielskiej miłości osób wychowujących dzieci z zespołem Downa oraz wizerunków tych dzieci, tak by powstało wrażenie, że zostały one cudem uratowane przed aborcją i że obecnie wywiera się nacisk na kobiety, by takie ciąże przerywały. W rzeczywistości dzieje się coś wręcz przeciwnego: na różne sposoby ogranicza się dostęp do badań prenatalnych, coraz trudniej jest uzyskać rzetelną informację o ich wynikach, a uzyskanie legalnej aborcji wymaga ogromnej determinacji. Wiele kobiet mimo wskazań medycznych rezygnuje z badań, a o diagnozie dowiadują się kilka miesięcy po porodzie. Tym, które badania przeprowadziły, ustawa zostawia wąską ścieżkę wyboru, z której korzysta kilkaset osób rocznie.
Fundamentaliści chcą ją zamknąć. Chcą postawić kres jakimkolwiek autonomicznym decyzjom. Ich dziwaczna retoryka sprytnie zaciera granice miedzy prawem do decydowania a przymusem.
Wykorzystują nasz szacunek dla kobiet, które podjęły świadomą decyzję, by chore dziecko urodzić, w akcji, której celem jest wymuszenie tego na ludziach, którzy nie chcą lub nie są w stanie takiej decyzji podjąć.
Drugi filar tej kampanii to strategiczne przemilczenia. Obrońcy „życia” milczą jak zaklęci o życiu przez małe „ż”, tym zwyczajnym, codziennym, ludzkim. Zdają się nic nie wiedzieć o realiach funkcjonowania rodziców niepełnosprawnych dzieci. […]
Fanatyczni zwolennicy „życia” nie odpuszczą. Będą dzwonić i pisać. Czy zrobi to też druga strona? Więcej informacji, co można zrobić, znajdziecie tu: www.federa.org.pl.