„Nierozumną miłością można katować dzieci” – pisał szorstko. Taka miłość właśnie dobija Rok Korczaka i jego przemyślenia, które zamieniliśmy w banały.
Są takie zdania, które można zepsuć na zawsze. Sprawić, żeby dobrze wyglądały już tylko na nagrobkach. Takim zdaniem stało się hasło kampanii społecznej zorganizowanej w ramach Roku Korczaka: „Nie ma dzieci – są ludzie”.
W jej ramach nakręcono dwa spoty – telewizyjno-kinowy i radiowy. Jest też plakat finalisty konkursu ogłoszonego przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka. Dowiadujemy się z nich, że dziecko ma prawo do: „bycia sobą, popełniania błędów, posiadania własnego zdania, szacunku”. I koniec – wszędzie pojawiają się te same słowa. Można by je spokojnie przenieść do pierwszego z brzegu poradnika, obojętnie dla kogo.
Czy Korczak był na tyle kontrowersyjny, że z jego myśli pedagogicznej można upowszechniać jedynie wyciągnięte z kontekstu banały? Czy nie warto odnosić się do innych jego przemyśleń?
Kampania, jak głosi oficjalna informacja, skierowana jest do obywateli Polski. Korczak chyba wolałby przewrotniej. Odnosił się przecież do dziecka jak do obcego, innego, cudzoziemca w kraju dorosłych – dziecko musi najpierw poznać język, nauczyć się wszystkiego od zera.
Ktoś obcy budzi wątpliwości, nie wiadomo jak go traktować. Zupełnie jak Korczak, który całe życie odczuwał własną żydowską obcość. Wobec obcych, innych stosuje się slogany o szacunku, tolerancji – nie wiadomo, co one dokładnie znaczą, czemu mają służyć.
Kampania właśnie ma oficjalną premierę i już za późno, by coś zmienić.
Ale skoro tak, to może na moment stańmy się rzecznikami praw Korczaka i przypomnijmy te myśli, które zostały w kampanii pominięte.
Prawo dziecka do śmierci. Może trudno to hasło przypominać, bo do dziecka nie pasuje słowo „śmierć”. Prawa Korczaka mają jednak korzenie nie tylko w pedagogice, ale i w jego praktyce lekarskiej. Zdarza się, że dzieci umierają, czasem w strasznych warunkach. Korczak opisywał to dosyć szczegółowo, szczególnie w przypadku zakażeń, kiedy dobra diagnoza mogła uratować całą grupę. Dzieci często nie leżały w szpitalu, ale we własnych łóżkach w Domu Sierot, gdzie widziały, jak odchodzą ich koledzy i koleżanki.
Dziecko ma prawo do łez i do zdenerwowania. Ma prawo do buntu i nienawiści. Właśnie tak mówi Korczak. Nie chodzi o to, żeby chronić je przed wszystkim. Uczyć tylko kochać i ulegać. Wyobrażenie Korczaka o dziecku i dzieciństwie nie było aż tak jednowymiarowe, trywialne.
Prawo dziecka do dnia dzisiejszego. Korczak wiele mówi o obciążeniu dziecka jutrem. O dziecku-projekcie, dziecku-wizji – dla rodziców, opiekunów, trenerów. Największe krzywdy wynikają z nadgorliwości dorosłych. Korczak pisze wręcz o zamachu na dziecko, którego dokonują.
Z tego właśnie wynika slogan, że „dziecko ma prawo do bycia sobą”. Można – mając odpowiedni kapitał – oddać je ekspertom, które uczynią z niego geniusza. Z drugiej strony można afirmować dziecko jako samo w sobie genialne. Ale nie o to chodzi.
Trzeba umiejętnie zdiagnozować jego potrzeby. Największą satysfakcję i radość da mu samodzielne pokonywanie trudności. Gdy Korczak mówi, że „dziecko ma prawo do popełnienia błędów”, to nie ma na myśli błędów przewidzianych przez dorosłych w ich gotowym planie. Przed dziećmi trzeba stawiać cele i wyzwania, ale nie można robić z nich „męczenników obawy o ich pomyślność”.
Prawo dziecka do tego, by było tym, kim jest. Hasło kampanii: „Nie ma dzieci – są ludzie” Korczak rozwija następująco: „Nie ma dzieci – są ludzie; ale o innej skali pojęć, innym zasobie doświadczenia, innych popędach, innej grze uczuć”. Rozwijając kwestię tej dziecięcej odmienności, Korczak nie zapomina, że dziecko funkcjonuje także w innych środowiskach, z którymi może współpracować, tworzyć innego rodzaju więzi.
Korczak jest realistą. Wie, że prawo do posiadania przez dziecko własnego zdania nie bierze się z powietrza. Musi wynikać z trudu ustalenia, jakie jest to własne zdanie i jak ma być wyrażane. Podobnie szacunek dla dziecka – zdanie wymierzone przeciwko komuś może nie być godne szacunku.
***
Nieprzypadkowo na start kampanii społecznej w Roku Korczaka wybrano 20 listopada. Jak mówi Rzecznik Praw Dziecka: „Wtedy to właśnie obchodzony jest Powszechny Dzień Praw Dziecka, ustanowiony przez ONZ w ramach uchwalenia Deklaracji Praw Dziecka oraz Konwencji o prawach dziecka, czyli najważniejszego dokumentu, który obowiązuje niemalże w wszystkich państwach świata i który ma zapewniać ochronę wszystkim dzieciom”. I dodaje: „Rok Janusza Korczaka został pomyślany jako wielka lekcja, program edukacji społecznej skierowanej do dorosłych i dzieci”.
Tylko że prawa Korczaka powstawały w zupełnie innych warunkach, w innym kontekście. Korczak nie do końca odrzucał przymus w pedagogice. Wychowanie rozumiał jako zmaganie się dziecka ze sobą, a nauczyciela opisywał jako kogoś, kto ma się o dziecko troszczyć, wspierać je, ale i wymagać, oczekiwać czegoś od niego. Wreszcie Korczak nie mówił o żadnym „programie edukacyjnym, rozumiał wychowanie całościowo, jako przygotowanie dziecka do życia.
Nie można żartować z dzieci. Korczak traktował je bardzo poważnie. Być może jeszcze nie jesteśmy na tyle dorośli, żeby wyczytać to w jego pismach.
W tekście wykorzystałam uwagi dr. hab. Marka Rembierza z jego wykładu w Ustroniu (maj 2012).