Chowamy ciało faceta, jakby był królem Dominikany na wygnaniu. A potem chowamy głowę w piasek.
„Novemdiales” po polsku. Zapiski z mrocznego czasu po śmierci aresztanta – odcinek 3. Czytaj odcinek 1 i 2.
***
Wczoraj polscy księża w Rzymie i na Watykanie, kardynałowie, biskupi, prałaci, ale i teolog papieski Giertych i dziekan teologii na Gregorianie Kowalczyk, postulator procesu Wojtyły, teolodzy, prawnicy, po prostu ludzie Kościoła z najwyższej półki, dostali maila:
Czcigodni Księża i Ojcowie,
Uprzejmie informuję, że Msza św. w intencji śp. Ks. Abp. Józefa Wesołowskiego zostanie odprawiona, pod przewodnictwem Ks. Abp. Konrada Krajewskiego, w poniedziałek 31 sierpnia br., o godz. 17.00, w Watykanie w kaplicy przy Governatorato. Można koncelebrować (dobrze byłoby mieć własną albę i stułę). O ile mi wiadomo, informacja o tej Mszy św. nie będzie publicznie ogłaszana (np. przez Sala Stampa).
Zgodnie z wolą Zmarłego i jego rodziny ciało zostanie przewiezione do Polski i złożone na cmentarzu w Czorsztynie.
Przy okazji, w związku z pytaniami i błędnymi informacjami prasowymi, wyjaśniam, że Ks. Arcybiskup NIE BYŁ PRZENIESIONY DO STANU ŚWIECKIEGO. Po pierwszym dekrecie Kongregacji Arcybiskup odwołał się. Ogłoszenie drugiej sentencji zostało odłożone do zakończenia procesu cywilnego (który, jak wiadomo, został odroczony ze względu na stan zdrowia oskarżonego). Ponieważ sentencja Kongregacji nie została zakomunikowana zainteresowanemu, efektywnie nie uprawomocniła się i Arcybiskup do końca swoich dni pozostał duchownym (stąd w Annuario Pontificio i w komunikatach Sala Stampa występuje jako Sua Eccellenza i do trumny został złożony w liturgicznym stroju kapłańskim).
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie!
***
Mnie powaliło: ani słowa o przestępstwach i o ofiarach! To się nie mieści w głowie: polska klika zorganizowała sobie zlot na pogrzeb, by spotkać się w męskim gronie naszej społeczności i umacniać bezwstydną korporację. A na zewnątrz przedstawiają to jako cnotę modlitwy, chrześcijański obowiązek, powinność kapłańską.
Pewien mądry ksiądz skomentował tego maila: „To jakaś nieczytelna polityka kościelna. Pewnie, że każdego trzeba pochować, ale żeby emanować aż taką solidarnością… Właściwie to jest solidarność w złu”.
W chwili, która wymaga empatii wobec ofiar, kler nie jest w stanie przeskoczyć swoich małości i ograniczeń, wpojonych formuł korporacji (pogrzeb i cisza…) i wypisuje o tym maile?
W dodatku takie bezduszne maile będą przedstawiane natrętnie jako wyraz cnoty modlitwy, chrześcijański obowiązek, wierność prawdzie, powinność wiary, jako najwyższy wymiar czystości rytualnej, braterstwa ze zmarłymi (nie z ofiarami). Bo ofiary mają milczeć. My oddajemy cześć osobie konsekrowanej Bogu (a zresztą nikt nie jest doskonały, brat umarł i przecież nie będziemy się rozczulać nad męskimi prostytutkami z Dominikany…).
Pozostało milczenie… zakrapiane parszywym polskim stereotypem: o zmarłych źle się nie mówi. Ależ jasne, że się mówi. Czasem należy krzyczeć, by się nie solidaryzować w złu. W dodatku za przestępstwa owych zmarłych trzeba publicznie i niezwłocznie zadośćuczynić, gdy sami tego nie zrobili. Trzeba zapłacić za zło, jakie uczynili, za wyrządzone krzywdy. W normalnym świecie wie to każdy spadkobierca. Gdy odziedziczy po swoim krewnym parę groszy, a potem odkryje, że ma do spłacenia jego horrendalne długi… Taka ciężka ludzka prawda. Wie o niej każdy w normalnym świecie. Tylko w Kościele o spłacaniu finansowych czy moralnych długów współbraci nie wiedzą nic.
Ten mail, który o zmarłym mówi z wielkiej litery i drukowanymi literami podkreśla, że na zawsze pozostał arcybiskupem, był dla mnie policzkiem. Dziś – jestem przekonany – trzeba nam mówić tylko o ofiarach, o empatii wobec nich, o naszej pokorze, o wstydzie, o przykrych obowiązkach i wielkich długach do spłacenia, błagać o przebaczenie i na dodatek być przygotowanym, że całkiem słusznie możemy tego przebaczenia nie otrzymać.
Ten mail to wszystko, co mają do powiedzenie polscy księża po śmierci podejrzanego wesołka. Chłopcy to nasi obolali i faryzejsko cierpiący nad śmiercią i rodziną zmarłego, tylko nie nad jego ofiarami. I uprzejmie informujący, kogo trzeba, tylko nie ofiary.
Precyzyjni do bólu, by poprawiać nieścisłości prasy, której ze swej strony nie chcieli udzielić żadnej informacji, a teraz uważają ją za ważną i godną korygowania. Ale czy aby te szczegóły były dziś rzeczywiście istotne? Czy dziś ważnym jest to, czy aresztant był „Jego”, „Swoją” czy „Naszą arcyekscelencją”? Czy ważnym jest to, skąd to jego nieskalanego imienia nie wykreślono?
Ci precyzyjni „poprawiacze” świata sami też zresztą nic dokładnie nie wiedzą, choć wszystkich zawsze poprawiają: Sala Stampa vaticana już dawno ogłosiła pogrzeb. Słyszałem to w materiale TVN, w którym sam wystąpiłem ze słowem o ofiarach, bo uważam, że o pochówku oprawców należy tylko milczeć.
Oto polscy informatorzy, skupieni na tytułomanii, na zaznaczeniu tego, w jakich liturgicznych szmatkach i koronkach złożyli kolegę w trumnie, a nie na ludzkim nieszczęściu, krzywdzie wyrządzonej bliźnim, zbrodniach tego nosiciela liturgicznych strojów, który był tak prawowierny, że prawie nigdy nie rozstawał się z koloratką, no, chyba że musiał się rozebrać, by gwałcić nieletnich, którzy zresztą sami tego chcieli i odpowiednio, według obowiązującej ulicznej taryfy, zostali za to wynagrodzeni groszem z pańskiej kiesy (takie były ustalenia trybunału Kongregacji Nauki Wiary)!
Oto polscy księża, szanujący wolę rodziny zmarłego (przepraszam: Zmarłego) i patriotycznie zatroskani o przewiezienie ciała nad Wisłę, a wcale niezajęci tym, by wszystkie dobra podejrzanego zostały skutecznie zabezpieczone co do grosza i jak najszybciej oddane ofiarom. A gdyby nie wystarczyło, to trzeba by im hojnie dołożyć z dóbr Kościoła, naszej wielkiej rodziny, dziś osieroconej przez swego „wiernego” syna Józefa.
Większości cały ten mail wyda się najzupełniej właściwą reakcją na śmierć hierarchy. Co więcej, polska mentalność nie doszuka się w nim pewnie żadnych zdrożności: za zmarłych trzeba się modlić, koniec kropka (tak nas kler nauczył). A to jest właśnie w tym wszystkim najpodlejsze. Modlić się można, za kogo się chce, w ukryciu swojego domu, nie w publicznych widowiskach eklezjalnej korporacji tuszującej zbrodnie. Trzeba mieć wyczucie i poczucie dobrego tonu. Trzeba wiedzieć, co wolno, a czego nie wolno w świetle Ewangelii. Trzeba mieć trochę zwykłego ludzkiego wstydu wobec zła.
Trzeba mieć trochę zwykłego ludzkiego wstydu wobec zła.
A tu właśnie jak na dłoni korporacja kleru… My właśnie organizujemy pogrzeb, który wszystko ma pozostawić w dwuznaczności przynajmniej dla nas, na użytek środowiska, bo my jesteśmy nieskalani, niepokonani, niezłomni. I wszystko to w świetle najwyższych ideałów naszej wiary i zgodnie z nimi. Przecież my nikomu krzywdy nie robimy. My tylko idziemy się modlić za duszę brata, bez oceniania nikogo. Bo my jesteśmy tylko od oceniana podłego świata, który głosuje za pomocą medyczną in vitro bezdzietnym ludziom i przeciw przemocy wobec kobiet.
Chowamy ciało faceta wyjęte z aresztu, gdzie podobno miał atak serca przed telewizorem. Chowamy ciało faceta, nad którym ciążą oskarżenia o najohydniejsze zbrodnie. Chowamy ciało faceta, jakby był królem Dominikany na wygnaniu. A potem chowamy głowę w piasek, ukryci w koronkowe powłóczyste szaty, z grymasem na twarzy, by dać do zrozumienia, że właśnie się modlimy za zły świat i za duszę współbrata, co dużo wycierpiał i umarł ze smutku przed włączonym telewizorem, na którego ekranie zapewne puszczali właśnie tekst brewiarza i on go sobie nabożnie odczytywał. Chowamy „naszego”, tak jak pod dywan wciąż jeszcze zamiatamy przestępstwa pedofilskie.
Oto promocja wartości, jakim służy kler. Oto, co nosimy w sercu i w rozumie, jeśli jeszcze rozum i serce w ogóle mamy. Oto nasza małostkowość, bezmyślność, bezczelność, celebracyjny rytualizm, bezduszność i obojętność na ludzkie cierpienie. Oto korporacja, jej prawda i jej władza. To nie lobby homoseksualne, któremu Polacy notorycznie, kłamliwie i bezkarnie odbierają godność, mieszając zdrowe osoby homoseksualne z pedofilami, insynuując, że każda zdrowa osoba o orientacji homoseksualnej to zwyrodniały pedofil. Takie wredne insynuacje mocno się przebijały już nie tylko w polskim Kościele, ale i u polskich komentatorów pochówka arcybiskupa, gdy czuć było jak przesiąknięci jesteśmy homofobią i bezkarną sztuką obrażania drugiego. Nie, to nie to lobby! To polskie lobby kościelne i jego całkiem niewinne maile, które kreują rzeczywistość. Doprawdy nie jest ważne, czy to lobby kościelne jest bardziej homo czy heteroseksualne. Wytępione musi być wtedy, gdy jest to lobby pedofilskie, czy tylko chroniące pedofila (zwał jak zwał).
Watykan, 30.08.2015
***
Wkrótce nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukaże się książka Krzysztofa Charamsy.
Czytaj także:
Krzysztof Charamsa, Ja będę protestował!
Krzysztof Charamsa, Milczymy, bo to nas nie dotyczy
Nuria Piera: Dla mnie nie jest ważne, gdzie Wesołowski i Gil będą odsiadywać wyrok (rozmowa Agnieszki Zakrzewicz)
**Dziennik Opinii nr 283/2016 (1483)