Kraj

„60 mln zł kary dla Biedronki to za mało”

Działacze AGROunii dalej tropią nieprawidłowości. – Błędne znakowanie to nie jest przypadek, ale przestępstwo i cieszymy się, że w końcu UOKiK przyznał nam rację. To jest przestępstwo i za takie przestępstwo trzeba zapłacić – mówił Michał Kołodziejczak pod siedzibą UOKiK w Warszawie, komentując decyzję o nałożeniu na właściciela sieci Biedronka kary finansowej. „Liczba zarzucanych naruszeń w oznakowaniu krajów pochodzenia owoców i warzyw jest marginalna i powodowana błędami ludzkimi” – broni się Biedronka i zapowiada odwołanie.

– Nałożyłem ponad 60 milionów kary na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela sieci sklepów Biedronka – oświadczył w poniedziałek 26 kwietnia Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Przedsiębiorca ten wprowadzał konsumentów w błąd co do kraju pochodzenia warzyw i owoców, co mogło zniekształcać ich decyzje zakupowe – dodaje prezes UOKiK.

Postępowanie przeciwko Jeronimo Martins Polska rozpoczęło się w maju 2020 roku. Była to reakcja UOKiK na skargi, które miały spływać do urzędu w sprawie błędnych oznaczeń warzyw i owoców. Nieprawidłowości zostały potwierdzone w czasie kontroli Inspekcji Handlowej. Urzędnicy nie wspominają w oświadczeniu dla mediów, kto słał skargi. Działacze AGROunii, ogólnopolskiej organizacji zrzeszającej rolników, twierdzą, że to ich zasługa. Zapytaliśmy UOKiK, czy materiały nadsyłane przez rolników były wzięte pod uwagę w materiale dowodowym. Odpowiedź dostaliśmy po publikacji tekstu, umieszczamy ją na końcu artykułu.

Tomasz Gabryelczyk, Michał Kołodziejczak i Jan Śpiewak na konferencji pod UOKiK. Fot. Jakub Szafrański

„To jest ogórek? To jest syf!”

– Wreszcie udało nam się zagonić tych nierobów z UOKiK-u do pracy – mówi Michał Kołodziejczak, prezes AGROunii, kiedy pytam go o komentarz w poniedziałek, zaraz po publikacji oświadczenia. O błędnych oznaczeniach pochodzenia owoców i warzyw w dyskontach Kołodziejczak mówi od blisko trzech lat. Najbardziej irytuje go, kiedy produkty pochodzące spoza Polski są reklamowane i oznaczane jako krajowe warzywa i owoce.

Swoje wizyty na działach spożywczych w Biedronce i innych sklepach relacjonuje na żywo na facebookowej stronie fundacji.

– Tu jest nasrane po prostu! To trzeba jasno powiedzieć. – Kołodziejczak zbliża do kamery główkę kapusty, po której pełznie mały robak. Tak wygląda jeden z filmów. Kapusta pochodzi z Hiszpanii, a relacja nagrana została w Brańsku na Podlasiu. Następnego dnia przebiera w pomidorach w warszawskim sklepie sieci Auchan. – To jest ogórek? To jest syf! Jak to śmierdzi – mówi pięć dni później w Kauflandzie, przełamując na samie zepsute ogórki przywiezione z Hiszpanii.

To tylko kilka z dziesiątków filmów publikowanych na stronie AGROpatrolu – grupy działaczy AGROunii, którzy jeżdżą po sklepach i dokumentują błędne oznaczenia produktów. Kiedy tylko startuje relacja na żywo, widzów pojawia się kilkuset. Wystarczy kilka minut, żeby dobić do tysiąca. Już po nagraniu reakcji jest dziesięć razy tyle.

„Czy po nas już tylko czarna dziura zostanie?” Rolnicy patrzą w przyszłość

Biedronka: to błąd ludzki, a nie systemowe działanie

Biuro prasowe Jeronimo Martins Polska zareagowało na decyzję UOKiK oświadczeniem, w którym zapowiada odwołanie od 60-milionowej kary. „Materiał dowodowy w tej sprawie został zebrany w sposób nieobiektywny, a jego jakość i kompletność budzi poważne zastrzeżenia. JMP odwoła się od decyzji prezesa UOKiK do sądu, uznając ją za nieproporcjonalną i dyskryminującą” – informuje biuro prasowe sieci Biedronka. „Dodatkowo, sposób zbierania materiału dowodowego budzi poważne wątpliwości co do bezstronności UOKiK i potwierdza, że podejmowane wobec naszej sieci działania mają charakter dyskryminacyjny” – czytamy dalej w oświadczeniu.

Zadzwoniłem do biura prasowego, żeby dopytać, co autorzy oświadczenia mieli na myśli, zarzucając stronniczość i brak obiektywizmu urzędnikom. Pracownicy biura nie chcieli rozmawiać na ten temat przez telefon, a kiedy przesłałem pytania mailem, odpisali, że wszystko, co chcieli zakomunikować, znajduje się w oświadczeniu.

Decyzja UOKiK opublikowana na stronie urzędu liczy 54 strony i dowiemy się z niej, że została wydana na podstawie kontroli przeprowadzanych od końca 2019 roku do lutego 2021. „Inspektorzy sprawdzili w sumie 263 sklepy Biedronka w całym kraju. W 73 z nich, czyli w 27,8 proc. skontrolowanych placówek, stwierdzili nieprawidłowe oznakowanie warzyw i owoców krajem pochodzenia. W tych sklepach w niektórych przypadkach nieprawidłowości sięgały nawet ponad 20 proc. sprawdzonych partii produktów” – czytamy na stronie UOKiK.

Właściciel Biedronki broni się, pisząc, że „sama liczba zarzucanych naruszeń w oznakowaniu krajów pochodzenia owoców i warzyw jest marginalna i powodowana błędami ludzkimi, a tym samym nie ma charakteru systemowego”. Oprócz odwołania się od decyzji w sądzie spółka Jeronimo Martins Polska rozważa wszczęcie postępowania przed sądem cywilnym przeciwko skarbowi państwa i UOKiK oraz jego prezesowi. Jeśli zdecyduje się na ten krok, zamierza dochodzić odszkodowania.

„Błędne znakowanie to przestępstwo”

W poniedziałek, kiedy opublikowane zostały oświadczenie UOKiK i odpowiedź Biedronki, Kołodziejczak pracował w polu, we wtorek przed południem najpierw zorganizował na schodach urzędu konferencję, później dobijał się przed kamerami do siedziby UOKiK, a na koniec odwiedził Biedronkę na Nowym Świecie, żeby pokazać, że kara nic nie zmieniła.

– Błędne znakowanie to nie jest przypadek, ale przestępstwo i cieszymy się, że w końcu UOKiK przyznał nam rację. To jest przestępstwo i za takie przestępstwo trzeba zapłacić – mówił Kołodziejczak przed wejściem do urzędu, a za nim ustawione na sztalugach były papierowe plansze. Na jednej z nich logo Biedronki zostało tak przerobione, że czerwony owad w kropki ma groźną złośliwą minę, na innych wydrukowane zostały odległości, jakie importowane produkty muszą przebyć, zanim trafią do Polski, np. pietruszka importowana z Iranu czy ziemniaki z Wielkiej Brytanii.

Kołodziejczakowi towarzyszył Tomasz Gabryelczyk, prawnik, który opowiedział o procesie cywilnym, jaki AGROunia wytoczyła spółce Jeronimo Martins Polska. – Złożyliśmy powództwo wczesną wiosną 2020 roku, do dnia dzisiejszego nie odbyła się w prawie żadna rozprawa – mówił Gabryelczyk. Obok Kołodziejczaka stał Jan Śpiewak, zaproszony na konferencję przez szefa AGROunii, żeby pokazać, że problem nieprawidłowych oznaczeń pochodzenia produktów dotyczy nie tylko wiejskich producentów, ale również konsumentów z miast. – Miejmy nadzieję, że polskie sądy, zazwyczaj bardzo łaskawe dla bogatych, tym razem utrzymają decyzję urzędu – komentował Śpiewak.

Kołodziejczak przyniósł na konferencję produkty kupione w Biedronce. Miał ze sobą między innymi pęczek warzyw. Chrzan, czosnek i koper sprzedawane są w Biedronce jako „zestaw do kiszenia”. Na etykiecie w polu kraj pochodzenia wpisane zostało: „Mieszanka warzyw wyprodukowanych w UE i poza UE”. – Nie może być tak, że produkty, które kupujemy, są anonimowego pochodzenia. W ten sposób eliminowane są małe gospodarstwa rodzinne z Polski – mówił Kołodziejczak.

Michał Kołodziejczak w siedzibie UOKiK. Fot. Jakub Szafrański

Po konferencji próbował wejść do UOKiK, żeby porozmawiać z prezesem. Najpierw szarpał się z zamkniętymi drzwiami, później czekał w holu na decyzję, czy prezes go przyjmie, a kiedy po kilkunastu minutach zniecierpliwił się brakiem informacji, powiedział, że chciał zaprosić prezesa na wycieczkę do pobliskiej Biedronki, żeby pokazać brak efektów kary zapowiedzianej przez UOKiK. AGROunia twierdzi, że kara jest zbyt mała, a w dyskontach nadal można znaleźć źle oznaczone produkty.

Wystarczyły mu niecałe dwie minuty w Biedronce przy Nowym Świecie, żeby znaleźć produkt, którego oznaczenie jest co najmniej problematyczne. Do stosu kartonów z marchwią przyklejona jest żółta kartka z ceną 2,99 zł/kg i opisem: „Kraj pochodzenia: Holandia Polska. Szanowny kliencie, proszę, zwróć uwagę na kraj pochodzenia znajdujący się na opakowaniu”. Wszystkie kartony ze stosu widocznego na nagraniu AGROunii pochodziły z Holandii. – Jak widać, sama kara nie spowodowała, że w sklepie nie ma nieprawidłowości – powiedział Kołodziejczak na koniec swojej wizyty w sklepie sieci Biedronka. Nagranie, na którym kontroluje etykiety produktów, zostało wyświetlone 133 tysiące razy.

Problemy dotyczące oznakowania kraju pochodzenia produktów spożywczych nie dotyczą tylko sieci Biedronka. „Prezes UOKiK wszczął w sierpniu 2020 roku również postępowanie o naruszanie zbiorowych interesów konsumentów wobec sieci Kaufland Polska Markety. Obecnie jest ono w toku. Do prowadzonych na zasadzie franczyzy sieci Delikatesy Centrum, Intermarche i Stokrotka prezes UOKiK wystosował wezwania do zmiany praktyk” – informuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta.

Artykuł zaktualizowano 28 kwietnia o 10.30. Dodaliśmy odpowiedź UOKiK.

Odpowiedź UOKiK w sprawie wykorzystania doniesień AGROunii w postępowaniu przeciw Jeronimo Martins Polska: „Doceniamy i analizujemy każdy sygnał z rynku. Pomagają nam one w identyfikacji obszarów, które wymagają działań Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jednak w tym przypadku podstawą identyfikacji praktyki Jeronimo Martins Polska naruszającej zbiorowe interesy konsumentów były wyniki kontroli Inspekcji Handlowej zlecone przez prezesa UOKiK. Jako Urząd działamy bowiem w oparciu o rzetelnie i obiektywnie zebrany materiał dowodowy, zdając sobie sprawę, że każda decyzja może podlegać weryfikacji przez właściwy sąd.
Nie jest zatem prawdziwe twierdzenie AGROunii, że to ich skargi były podstawą wydania decyzji prezesa UOKiK. Raz jeszcze podkreślamy, iż podstawą stwierdzenia naruszenia zbiorowych interesów konsumentów poprzez wprowadzanie ich w błąd co do kraju pochodzenia warzyw i owoców sprzedawanych w sieci Biedronka były wyniki kontroli realizowane przez Inspekcję Handlową od IV kw. 2019 r. do II kw. 2020 r. oraz weryfikacja praktyk w I kw. 2021 r. Tę ostatnią prezes UOKiK zlecił Inspekcji Handlowej, aby ustalić, czy sieć sklepów Biedronka zaniechała wprowadzania konsumentów w błąd co do kraju pochodzenia warzyw i owoców. Ponieważ praktyka trwała nadal, w wydanej decyzji prezes UOKiK zobowiązał sieć do jej natychmiastowego zakończenia. Także ze względu na wciąż trwającą praktykę, proponowane przez Jeronimo Martins Polska zobowiązanie nie mogło być przyjęte”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dawid Krawczyk
Dawid Krawczyk
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent filozofii i filologii angielskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autor książki „Cyrk polski” (Wydawnictwo Czarne, 2021). Od 2011 roku stale współpracuje z Krytyką Polityczną. Obecnie publikuje w KP reportaże i redaguje dział Narkopolityka, poświęcony krajowej i międzynarodowej polityce narkotykowej. Jest dziennikarzem „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Pracuje jako tłumacz i producent dla zagranicznych stacji telewizyjnych. Współtworzył reportaże telewizyjne m.in. dla stacji BBC, Al Jazeera English, Euronews, Channel 4.
Zamknij