Wbrew pozorom pracy fizycznej w skali globalnej nie ubywa – ale przybywa.
Od zarania kapitalizm warunkowany był przez sprzeczności między centrum i peryferiami, co pociągało za sobą także przekształcenia w relacjach pomiędzy pracą a kapitałem, określając między innymi lokalne stosunki między pracownikami i pracodawcami. Podział ten był i pozostał istotny nie tylko z punktu widzenia społeczno-ekonomicznego, ale także ideologicznego. Praca wykonywana w centrum kapitalizmu była przeważnie przedstawiana jako bardziej znacząca, a co więcej, miała ona wyznaczać ścieżkę rozwoju dla krajów znajdujących się na peryferiach.
Tu przemysł, tam rolnictwo
Kiedyś podział między centrum i peryferiami był podziałem na uprzemysłowioną i agrarną część świata. Narodzimy produkcji przemysłowej w dużej mierze było jednak związane z pracą niewolniczą i eksploatacją surowców w koloniach. Wśród historyków trwa spór, na ile zyski z eksploatacji kolonii, wykorzystanie siły niewolniczej na plantacjach trzciny cukrowej i w kopalniach Ameryki Łacińskiej oraz handel żywy towarem stanowiły koło zamachowe dla akumulacji kapitału i rewolucji przemysłowej w krajach centrum. Jedni twierdzą, że miało to znaczenie zupełnie fundamentalne, inni, że może nie decydujące, ale stosunkowo duże. Coraz mniej jest jednak poważnych głosów, które by negowały istotność uzależnienia peryferii od centrum dla rozwoju gospodarki kapitalistycznej. Szczególnie jeżeliby uznać również tzw. kolonizację wewnętrzną, czyli uwzględnić niekiedy głębokie podziały w ramach państw centrum kapitalizmu (np. półkolonialne uzależnienie Wielkopolski w ramach szybko industrializującej się i pretendującej do roli światowego hegemona Rzeszy Niemieckiej na przełomie XIX i XX wieku).
Podział pomiędzy centrum i peryferiami kapitalizmu jest istotny nie tylko z punktu widzenia produkcji, ale także konsumpcji. Kapitalistyczne centrum nie tylko nie może funkcjonować bez zasobów (np. taniej pracy i surowców) ulokowanych na peryferiach, ale także bez peryferii jako szeroko rozumianych rynków zbytu. Peryferia stawały się zatem ważnym konsumentem dóbr wyprodukowanych w centrum, a transformacja ich gospodarek odbywała się pod presją ekspansji ekonomicznej Zachodu, wspartej siłą militarną i indoktrynacją ideologiczną (czy szerzej ekspansją kulturową). Teoria modernizacji i rozwoju stanowiła jedynie przykrywkę dla tego naporu, który przybierał postać dramatycznych konfliktów (między krajami peryferii i centrum, jak też między poszczególnymi krajami centrum). Ofiarami kolonialnych wojen padały miliony ludzi.
Kto jest naprawdę równy?
Także w kwestii ruchów i walk społecznych peryferia mają własne i specyficzne doświadczenia. Najlepszym przykładem jest rewolucja haitańska (1790–1804), której związek z rewolucją francuską dowodzi globalnych powiązań ekonomicznych i politycznych. Z drugiej strony jej specyficzny przebieg wskazuje na istotną odrębność interesów peryferii i centrum. Wszczynając bunt, niewolnicy z Haiti musieli stawić czoła szeregu interwencji Zachodu, który nie mógł ostatecznie – pomimo początkowo rewolucyjnej i egalitarystycznej retoryki – zaakceptować nie tylko ekonomicznej i politycznej, ale także etnicznej, kulturowej i rasowej równości.
Walki narodowo-wyzwoleńcze stanowiły przez ponad 150 lat istotną część ruchów emancypacyjnych i dokonały głębokich zmian nie tylko w geopolityce, ale także w światowej gospodarce. Nie może być dziełem przypadku, że wygaśnięcie otwartych konfliktów kolonialnych zbiega się w czasie ze wzrostem znaczenia kapitalizmu w jego neoliberalnej wersji.
Koniec pracy? Nic podobnego
Od kiedy centrum kapitalizmu, pod presją protestów pracowniczych i społecznych domagających się niezależności, demokratyzacji i ochrony socjalnej, ewoluowało w kierunku finansjeryzacji i tzw. pracy niematerialnej, typowa produkcja przemysłowa bya sukcesywnie przemieszczana na peryferia. Nowe warunki, jakie ukształtowały się w Europie i Ameryce Północnej, traktuje się obecnie jako najważniejsze wyznaczniki dominującego trendu – zmiany w charakterze pracy w centrum mają warunkować i antycypować zmiany na peryferiach.
Tymczasem zmiany te de facto utrzymują stare podziały, tylko że w nowy sposób.
Dominacja krajów centrum utrzymuje się współcześnie nie dzięki przewadze w masowej produkcji towarów, ale w masowej podaży kapitału finansowego i ideologii. Eksploatacja peryferii odbywa się poprzez transfer kapitału i zadłużenie oraz niezmienną eksploatację poparta argumentami militarnymi i politycznymi. Można nawet powiedzieć, że zmiany warunków pracy w centrum są podyktowane nowym globalnym podziałem pracy. W celu podtrzymania kontroli potrzebni są teraz księgowi, informatycy i wytwórcy zachodniej kultury – a nie spawacze, szwaczki czy inżynierowie.
Pracy fizycznej w skali globalnej nie ubywa – ale przybywa. Świadczy o tym proletaryzacja azjatyckiej wsi. Wartość dodana jest w dalszym ciągu brutalnie wyciska z bengalskich szwaczek i chińskich budowniczych tam i statków. A walki pracownicze na peryferiach coraz częściej określają przyszłość kapitalizmu w ogóle. W każdy razie jest coraz trudniej określić, czy większe znaczenie ma przewlekły konflikt w Bangladeszu czy w Grecji.
Dodatkowo nie spełniły się obietnice formułowane przez dwie dekady po drugiej wojnie światowej, zakładające eliminacje ubóstwa w krajach centrum. Nadal mamy do czynienia z rodzajem „kolonizacji wewnętrznej” – imigranci, legalni i nielegalni, zawsze jednak gorzej opłaceni i bez pełni praw obywatelskich, stanowią od 10 do nawet 25 procent siły roboczej w krajach centrum. Przynajmniej część z nich umyka oficjalnym statystykom dowodzącym postępującego prymatu pracy niematerialnej nad materialną.
To tylko inna definicja
Notabene część zmian tak powszechnie dostrzeganych w charakterze pracy ma raczej przyczyny formalne, wynikające z innego definiowania poszczególnych kategorii pracy – niż przyczyny realne, które miałyby oznaczać np. awans społeczny w strukturze społeczno-zawodowej czy jej zasadnicze przekształcenie. Część pracy fizycznej została po prostu „przepchnięta” do sektora usług (agencje pracy tymczasowej) lub poza obręb pracy najemnej (samozatrudnienie), a tym samym inaczej nazwana.
Nowe rozdanie?
Jedną z istotnych cech kapitalizmu jest jego systemowa niestabilność. Nie można wykluczyć, że nastąpi globalne przebiegunowienie, a strzałka kapitalistycznego kompasu wskaże w najbliższych dziesięcioleciach zupełnie inne kraje gwarantujące kapitalizmowi ideologiczne i militarne wsparcie.
Wówczas Europa i Ameryka Północna, ze swoimi ideałami, kulturą i prymatem niematerialnych form pracy, zostanie zepchnięta być może na margines.
Stanie się tak na przykład, kiedy Chiny, ponad półtora wieku temu uzależnione od dzisiejszego centrum na skutek przegranych „wojen opiumowych”, zyskają przewagę w rywalizacji o światową dominację. Ostatnim być może mitem jest bowiem ten, który przypisuje kapitalizmowi europejskie pochodzenie. Tymczasem od samego początku był to system globalny; w jego dotychczasowej historii przynajmniej jeden kraj – Stany Zjednoczone – wcześniej kolonialnie uzależniony, urósł do roli hegemona i stróża kapitalistycznych interesów.
Trzeba na zakończenie zatem podkreślić, że jest rzeczą ryzykowną przypisywać nazbyt dużą rolę zmianom w charakterze pracy w centrum gospodarki kapitalistycznej. Zwłaszcza bez uwzględnienia całego globalnego kontekstu i nie doceniając zmian przebiegających na peryferiach.
Jarosław Urbański jest socjologiem i działaczem społeczno-politycznym.
Czytaj debatę o pracy Dziennika Opinii:
Mateusz Janik: Kapitał wychodzi z fabryki
Edwin Bendyk, Mityczna reindustrializacja
Piotr Szumlewicz: Rozwój gospodarczy i stabilna praca? To się wcale nie wyklucza
Grażyna Spytek-Bandurska: Prawo pracy nie zbuduje nam innowacyjnej gospodarki
Jakub Majmurek: AAA gdzie jest praca?
Już wkrótce: rozmowy z Hansem-Jürgenem Urbanem z IG Metall i prof. Richardem Hymanem; teksty Marii Skóry i innych.