Nie mam zamiaru krytykować rządu za to, że wrócił do źródeł.
Premier Donald Tusk miał już dwie konferencje prasowe (na temat planu wieloletniego i na temat zamierzeń na rok 2014), a zapowiada, że będzie ich dużo więcej. Zacznijmy pierwsze oceny od uśmiechu, który wywołać powinna zapowiedź wkroczenia Polski do grona dwudziestu największych gospodarek świata do roku 2022. Obecnie (w zależności od rankingu) Polska lokuje się między 22 a 24 miejscem na liście państw o największym PKB. Co może spowodować wejście do „dwudziestki”? Wystarczy, żeby złoty umocnił się o dwadzieścia procent do dolara i już znajdziemy się w tym gronie. Gdyby dolar utrzymał wartość z 2008 roku (2 PLN za USD) to Polska wylądowałaby w okolicach osiemnastej pozycji na liście najbogatszych państw.
Bardzo cenię sobie podkreślanie przez premier Elżbietę Bieńkowską tego, że duża część środków z Unii Europejskiej zostanie wydana na innowacyjną gospodarkę, na współpracę przemysłu z nauką. Jest jednak sprawa sposobu wykorzystania środków unijnych w kontekście badań naukowych. W mediach można spotkać artykuły naukowców, którzy twierdzą, że polski system rozliczania grantów i dopłat jest wadliwy. Sprzyja nieprawidłowościom, bo pozwala wykorzystać pozyskane środki w dużej mierze na wypłaty dla kierowników projektów i zatrudnionych przez nich osób. Może się więc okazać, że duże środki pójdą do kieszeni kierowników projektów i osób z nimi współpracującymi, a gospodarce to da niewiele.
Jednym z głównych, długoterminowych celów programów rządowych jest wspomaganie polskiej przedsiębiorczości.
Nie wiem jak rząd chce to osiągnąć, bo przecież wiemy, że potężna część środków unijnych wróciła do krajów będących płatnikami netto.
Szacuje się, że mogło wypłynąć nawet do 50-70 procent środków z tego powodu, że wykonawcami wielu inwestycji były firmy zagraniczne. Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby można było tego uniknąć ze względu na prawodawstwo unijne.
Bardzo duża część funduszy ma zostać zużytkowana na budowę infrastruktury. Pozostaje pytanie, czy nie dojdzie znowu do bankructw, opóźnień i wadliwych realizacji? Od dawna mówię, że forowana przez Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu, polityka najniższej ceny jest potwornym błędem. Mam nadzieję, że premier Bieńkowska skorzysta z doświadczeń zagranicznych. Najprostsze byłoby odrzucanie w przetargach najwyższej i najniższej ceny. Ja jednak preferuję inne rozwiązanie, też stosowane na świecie. Komórka w ministerstwie robi swoją wycenę minimalnej ceny i wszystkie oferty niższe od tej ceny są odrzucane.
Postulat (a właściwie obietnicę) skrócenia kolejek potraktuję po macoszemu, dlatego, że kompletnie nie wierzę, żeby zarówno temu ministrowi jak i tym, którzy po nim przyjdą, udało się te kolejki znacznie skrócić. Od mieszania herbata nie robi się słodsza, a bez dodania pieniędzy (nie lekarzom – dodania na procedury) ochrona zdrowia nie będzie lepsza. Można jednak zrobić choćby jeden krok – nie obciążać lekarza pierwszego kontaktu zleconymi badaniami. Wszyscy przecież wiedzą, że lekarz, chroniąc swoje pieniądze, będzie kierował do specjalisty po to, żeby to on zapisał specjalistyczne badania. W ten sposób kolejki do specjalistów całkowicie bezsensownie rosną.
Kontrowersyjną propozycją jest zapowiedź „początku końca” umów cywilno-prawnych (zwanych „śmieciowymi”). Uważam jednak, że coś z umowami „śmieciowymi” trzeba rzeczywiście zrobić. Nie może być tak, że z jednej strony wylewa się krokodyle łzy nad stanem finansów publicznych (szczególnie systemu emerytalnego i ochrony zdrowia), a jednocześnie zwalcza się „ozusowanie” tych umów, co przecież pozbawia budżet dużych wpływów.
Zakładam, że w tym roku walka z „umowami śmieciowymi” ograniczy się do tego, o czym mówił premier to znaczy do usunięcie patologii, jaką jest obecnie „ozusowanie” jedynie pierwszej umowy-zlecenia (np. o wartości 100 zł.), co zwalnia z ozusowania kolejne umowy na dużo większe kwoty. Podobnie jest z ozusowaniem wynagrodzeń w radach nadzorczych (to są jednak w skali budżetu grosze). Pojawiają się w gazetach „przecieki” o opodatkowaniu umów o dzieło, ale ja bym się tymi pogłoskami nie kierował.
To oczywiście są tylko wstępne uwagi na temat rządowych propozycji. Tak samo wstępne, jak i same propozycje. Z czasem będą się one oblekały w ciało i wtedy do tematu wrócę. Powiem tylko na koniec, że nie mam zamiaru krytykować rządu za to, że wrócił do źródeł. Premier mówi o realizacji w Polsce idei społecznej gospodarki rynkowej.
To były propozycje NSZZ „Solidarność” w 1980 roku.