Dzisiejszy tekst będzie typowo „rynkowy”. Maj na rynkach akcji był bardzo dobrym miesiącem. Tak dobrym, że pojawiły się nawet tryumfalistyczne wypowiedzi analityków twierdzących, że powiedzenie „sell in May and go away” („w maju sprzedaj i uciekaj”) jest martwe. Być może okaże się, że mają rację, ale warto zauważyć, że to powiedzenie mówi o sprzedawaniu w maju, a nie o przecenie w maju, a przecież 22 maja w USA i na europejskich parkietach rozpoczęła się korekta.
Uważam, że będzie to „korekta w bok”, czyli pewnego rodzaju trend boczny, a w końcu maja szukaliśmy jego dolnego ograniczenia. Zakładam, że jeszcze trochę go poszukamy, bo dopiero 19 czerwca odbędzie się posiedzenie FOMC. Uważam, że Fed nie będzie chciał długo utrzymywać niepewności na rynkach i już wtedy postanowi o zredukowania wartości kupowanych w ramach poluzowania ilościowego aktywów. Zakładam też, że będzie to redukcja ostrożna, taka, która już od dawna będzie zawarta w cenach akcji i walut. Po tej decyzji zwyżki indeksów powinny być kontynuowane.
Podjęcie decyzji jest bardzo ważne, bo obecnie giełdowi gracze boją się tego, co może się stać, jeśli Fed przestanie skupować obligacje i inne aktywa. Ze strachu przed zakończeniem tego procesu już mocno wzrosła rentowność amerykańskich obligacji. Członkowie Fed, widząc, co dzieje się na rynkach, z pewnością podejmą decyzję tym rynkom sprzyjającą. Rezerwa Federalna (Fed) robi bowiem od wielu lat dokładnie to, czego żądają od niej rynki. Można powiedzieć, że jest w ich niewoli.
Następnym zagrożeniem będzie czas miedzy sierpniem i październikiem. Wtedy to podobno Barack Obama wysunie kandydaturę na nowego szefa Fed. Podobno prawie pewne jest, iż w styczniu Bena Bernanke (upływa jego druga kadencja na stanowisku szefa Fed) zastąpi ktoś inny, wybrany właśnie przez prezydenta.
Podobno Ben Bernanke sam już nie bardzo ma ochotę na trzecią kadencję.
Krąży na ten temat nawet dowcip o „strategii wyjścia” („exit stategy”), czyli sposobie wycofania się z ultra-łagodnej polityki monetarnej. Podobno tą strategią okaże się wyjście… Bena Bernanke z Rezerwy Federalnej i pozostawienie problemu następcy (a może następczyni, bo typuje się, że zastąpi go Janet Yellen). Rynki mogą się tej zmiany wystraszyć, chociaż nie jest to wcale przesądzone.
W maju dało się też wreszcie zauważyć większe zainteresowanie inwestorów polskimi akcjami. Nic dziwnego, bo przecież niezwykle niska inflacja i obniżki stóp, będących wynikiem kolejnych posiedzeń Rady Polityki Pieniężnej, zmusiły (na razie nie tak bardzo licznych) posiadaczy oszczędności do szukania alternatywy dla niezwykle nisko oprocentowanych lokat. Spodziewam się, że ten trend będzie się umacniał wraz ze wzrostem giełdowych indeksów. Jak zwykle najsilniejszy napływ środków na rynek akcji zobaczymy w końcu hossy, ale do tego jest jednak jeszcze daleko.
Do ważnych wydarzeń doszło w maju na rynku walutowym. USD/PLN zawisł na górnym ograniczeniu kanału półrocznego trendu bocznego. Co bardziej istotne, spadkowy trend CHF/PLN zmienił się na wzrostowy (wybicie z klina), a EUR/PLN wybił się z dziesięciomiesięcznego kanału trendu bocznego. To wszystko były techniczne sygnały kupna walut, co znacznie zwiększyło skalę osłabienia złotego, bo zmusiło graczy do wyprzedaży naszej waluty. Rosła też rentowność polskich obligacji i to też (a raczej przede wszystkim) osłabiało złotego. Nie jest prawdą, że to słabe dane o polskim PKB tak szkodziły naszej walucie. Działała tylko technika i ucieczka z obligacji.
Pamiętać trzeba, że na wszystkich rynkach rozwijających się doszło do ucieczki z rynku obligacji, co skutkowało przeceną lokalnych walut. Nie można przecież oczekiwać, że rentowność obligacji USA będzie wyraźnie przekraczała poziom dwóch procent, a na przykład polskie obligacje będą dawały rentowność trzy procent. Różnica musi być większa, więc nic dziwnego, że wraz ze wzrostem rentowności amerykańskiego długu (obawa o zakończenie ultrałagodnej polityki monetarnej w USA) rosła rentowność obligacji na rynkach rozwijających się. Ponieważ wyższa rentowność daje niższą cenę obligacji, to wychodząc z rynku długu inwestorzy zagraniczni częściowo przechodzili przez rynek walutowy osłabiając złotego.
Ten proces zakończy się po posiedzeniu FOMC. Wtedy na rynku naszych obligacji i złotego zobaczymy korektę znoszącą część strat. Oczywiście to nie znaczy, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni złoty będzie już tylko tracił. Oczekuję uspokojenia sytuacji w oczekiwaniu na decyzję Fed.